CZYTAŁAM TW KSIĄŻKĘ I NIE RZUCIŁA MI SIĘ W OCZY ŻADNA LITERÓWKA. JAK TEGO DOKONAŁAŚ? DOBRY REDAKTOR, KOREKTOR CZY PO PROSTU NIE ROBISZ BŁĘDÓW?
Haha, nie, to na pewno nie tak, że nie robię błędów. Nie wiem, czy w ogóle istnieje jakikolwiek autor, który nie robi żadnych błędów, choć myślę, że pewnie są tacy perfekcyjni pisarze, u których pomyłki zdarzają się bardzo rzadko.
Od wychwycenia błędów, czy to gramatycznych, czy stylistycznych, czy logicznych, czy jakichkolwiek innych, jest właśnie redaktor (i korektor - czasami to ta sama osoba).
Każdą swoją powieść przed wysłaniem do wydawcy czytałam wielokrotnie, poprawiając to, co do poprawy znalazłam, a jednak czasami mam ochotę klepać się mocno w czoło, widząc, jaki głupi błąd zrobiłam i nie wychwyciłam go sama.
Rzetelna i dobra redakcja książki to bardzo, bardzo dużo. Dlatego też wiele do życzenia pozostawiają czasami powieści wydawane przez ich twórców własnym sumptem. Nie chodzi o to, że krytykuję tych autorów; zwyczajnie autor nie jest w stanie wszystkiego zauważyć, redakcja jest niezbędna! Czasem jest tak, że wątek, który pisarzowi wydawał się oczywisty, jest niezrozumiały dla czytelnika. Redaktor jest właśnie takim pierwszym krytycznym czytelnikiem, który zwróci na to uwagę.
Mam to szczęście, że mam wspaniałego redaktora, któremu jestem niezwykle wdzięczna za wszystkie celne uwagi i sugestie.
A co do literówek we "Wiośnie po wiedeńsku" - przy pierwszym czytaniu już wydrukowanej książki również żadnej nie wychwyciłam. Przy drugim znalazłam jedną:) Ale to i tak całkiem nieźle:)
Od wychwycenia błędów, czy to gramatycznych, czy stylistycznych, czy logicznych, czy jakichkolwiek innych, jest właśnie redaktor (i korektor - czasami to ta sama osoba).
Każdą swoją powieść przed wysłaniem do wydawcy czytałam wielokrotnie, poprawiając to, co do poprawy znalazłam, a jednak czasami mam ochotę klepać się mocno w czoło, widząc, jaki głupi błąd zrobiłam i nie wychwyciłam go sama.
Rzetelna i dobra redakcja książki to bardzo, bardzo dużo. Dlatego też wiele do życzenia pozostawiają czasami powieści wydawane przez ich twórców własnym sumptem. Nie chodzi o to, że krytykuję tych autorów; zwyczajnie autor nie jest w stanie wszystkiego zauważyć, redakcja jest niezbędna! Czasem jest tak, że wątek, który pisarzowi wydawał się oczywisty, jest niezrozumiały dla czytelnika. Redaktor jest właśnie takim pierwszym krytycznym czytelnikiem, który zwróci na to uwagę.
Mam to szczęście, że mam wspaniałego redaktora, któremu jestem niezwykle wdzięczna za wszystkie celne uwagi i sugestie.
A co do literówek we "Wiośnie po wiedeńsku" - przy pierwszym czytaniu już wydrukowanej książki również żadnej nie wychwyciłam. Przy drugim znalazłam jedną:) Ale to i tak całkiem nieźle:)