@WrazliwaPierdola

Wrażliwa Pierdoła

Ask @WrazliwaPierdola

Sort by:

LatestTop

Kiedy nowy post?

Aktualnie przeżywam pewne rewelacje życiowe, właściwie mogłabym powiedzieć, że takie związane z - hm, nazwijmy to - rozwojem kariery, więc prowadzenie bloga nie jest teraz na liście moich priorytetów. Ale niczego nie skreślam, obiecuję, że w wolnej chwili przysiądę, by coś naskrobać.

🐶

Być szczęśliwym to dawać szczęście innym?
Ta teza brzmi jak... szczytny cel, na tyle szczytny, że wśród mnóstwa nieco bardziej krytycznych ludzi wzbudzi zrozumiałą podejrzliwość. Czy bycie nadmiernie pomocnym jest ideą krystalicznie czystą, taką, w której nie ma gdzie doszukiwać się ułudy, próby wywindowania się w postrzeganiu innych, oszukiwania samego siebie, że jest się *dobrym*? Czy aby przypadkiem statystyczna większość ludzi nie pomaga innym pod płaszczykiem złotego serca, podczas kiedy haczyk nie tkwi w samym złotym sercu, a ukazywaniu go? Czy aby przypadkiem nie pompujemy sobie ego, będąc ofiarnymi, czy czasami nie jest właśnie tak, że robimy coś dobrego, bo "wypada", bo "inni patrzą", bo potem będziemy mogli późną nocą wręcz masturbować się do myśli o tym, jak wartościowymi, dobrymi jednostkami jesteśmy?
Ale czy świadomość istnienia takiej zależności (zaznajomienie z ludzką naturą i wiążącymi się z nią impulsami) w połączeniu z popełnianiem czynów Dobrych, wywołanym właśnie egoistycznymi pobudkami, przekreśla równanie, którego wynikiem jest faktyczny dobry uczynek? Czy osoba, która pogodziła się z tym, że leży lata świetlne od raczkującego altruisty, a równocześnie nadal zachowuje - nazwijmy to - pozory ofiarności z różnych powodów znajduje się po ciemniejszej stronie spektrum szarości, a jej pomoc może być uznawana za mniej wartościową?

View more

Podaj skojarzenia z osobą, którą ostatnio poznałeś.

Jestem piwniczakiem i nie pamiętam, kogo ostatniego w kolejności poznałam, ale mam w życiu parę świeższych znajomości. Z osobą, którą mam na myśli, kojarzy mi się:
- niepasujące do otaczającego nas obrzydliwego świata bycie nadzwyczajnie pomocnym i bezinteresownym
- ograniczenie przez środowisko
- ukrywanie lekkiej skłonności ku manipulacji pod oczekiwaniami otoczenia
- niepokojące skłonności do niespodziewanej porywczości
Jeżeli oczekiwałeś, anonku, takich typowych skojarzeń: liść laurowy i puszek okruszek.

People you may like

co sądzisz o kanonicznej córce Voldemorta?

Myślę, że to kpina. Czy coś. Jeżeli ktoś długo siedzi w potterowskim fandomie, dobrze wie, że Jo twierdziła kiedyś coś zupełnie innego: nie, Voldemort nie ma dzieci, nigdy by ich nie miał, w powietrzu (moim zdaniem) wisiało też niedopowiedzenie, że Voldemort raczej nie odczuwa potrzeb natury seksualnej. A tutaj nagle Jo produkuje jakiegoś... średniawego fanfika i twierdzi, że to kanon. Sorry, ale nie.

Krystalicznie moralnie, hm. Co sądzisz o sytuacji, gdy ktoś używa wielosokowego w ramach eksperymentu, za zgodą drugiej osoby, by przekonać się po prostu, jak to jest nią być? Dość abstrakcyjne, ale nie niemożliwe.

Mam wrażenie, że dla wielu byłaby to droga do klasycznego mprega :D. Ale tak na serio, to owszem, taka sytuacja nie jest w ogóle amoralna, chociaż można się zastanawiać nad tym, czy okej jest oszukiwanie bliskich w życiu osoby, w którą się wcielamy - w teorii może to być zupełnie nieszkodliwe, ale jedno potknięcie na pewno niosłoby za sobą jakieś konsekwencje. Mam jednak wrażenie, że nie z tą myślą ktoś kiedyś stworzył ten eliksir - dział ksiąg zakazanych i te sprawy.

Jaką ostatnią książkę udało Ci się przeczytać od deski do deski?

Proszę mi tu niczego nie insynuować.

Z wielosokowym jest ten sam problem. Albo felix felicis. Ich aplikacja podpada pod wykroczenia, jeżeli się nie używa ich w celach krystalicznych moralnie lub chociaż neutralnych. Wyobrażasz sobie całe życie na felicis? :D

Do wielosokowego dochodzi transmutacja (zaawansowana) i metamorfomagia, obie są potencjalnie bardzo problematyczne. Chociaż jak można użyć krystalicznie moralnie wielosokowego? Cały "przepis" na eliksir bazuje na tym, że dodajesz do niego czyjeś włosy - zmieniasz się w kogoś konkretnego, czyli już z konkretnym celem. Dałoby się zmienić w ministra? Dałoby, bo w lepsze systemy ochronne ma Bank Gringotta niż Ministerstwo Magii xD.
Przynajmniej na Felixa jest hak - sprawdziłam na wiki, bo coś kojarzyłam, ale faktycznie jest. Spożywany zbyt często jest toksyczny plus człowiek staje się lekkomyślny (zapewne w zamyśle niwelując efekty szczęścia), poza tym nie można było go używać w żadnych konkurencjach. A jego działanie też nie było jakieś jednoznaczne - w sensie, jak się było pod jego wpływem, chyba nie można było wybrać, w czym się człowiekowi poszczęści, no ale znowu można wnioskować, że chodzi o jedno z większych pragnień... Wyobraź sobie takiego Kajetana P. na Felixie xD.

View more

ϟ

Zastanawialiście się kiedyś nad absurdalnością czarodziejskich praw? Nie chce mi się analizować tego dogłębnie, jednak od zarania czasów nurtuje mnie jedna sprawa.
Sprawa eliksiru miłosnego.
LEGALNEGO eliksiru miłosnego.
Przecież... Nie wiem. Nie wiem nawet, jak to skomentować, może dla ochłody postoję trochę w oknie i powdycham burzowe powietrze, czy coś, może przejdzie. W każdym razie wyobraźcie sobie, że w potterowskim uniwersum legalnie można nabyć względnie łatwo dostępną formę tabletki gwałtu. Wchodzisz sobie do takiego sklepu bliźniaków (gdzie teraz te wszystkie rozszalałe fanki Freda i George'a, hm? Na pewno nie tutaj, bo nikt tu nie zagląda <3), bierzesz, ile potrzebujesz, bo przecież efekt jest zależny od wagi osoby, której poda się ten specyfik. Kurcze, po co w ogóle ograniczam ten świat takim słowem jak "osoba", równie dobrze ojciec Hagrida mógł nabyć to i owo, ewentualnie samemu upichcić, a następnie lecieć na podrywy olbrzymek. Nikt nikogo nie powstrzymuje. Nad nikim nie wisi perspektywa żadnej kary. A kiedy wmusisz się na koleżankę czy kolegę z roku po zaaplikowaniu im eliksiru miłosnego, nie spotkają cię żadne konsekwencje. Przecież ludzkim życiem można się bawić bez obaw, nikt nie powinien zastanawiać się nad tym, do czego przymusza pozbawioną wolnej woli osobę.
#dlaczego

View more

Liked by: Wrzaski trzaski

ϟ

Pragnęłabym też zauważyć, jak bardzo nierówna jest reprezentacja poglądów takiego Draco Malfoya: wiemy, za co uważał Hagrida - za mieszańca, za kogoś gorszego ze względu na niezależne od niego pochodzenie, gardził nim. Jo podkreślała takie skrajnie nieempatyczne, ignoranckie, zacofane i ograniczone poglądy czystokrwistych przy każdej okazji, właśnie poprzez Dracona - czy to nazywał Hermionę szlamą, czy to Weasleyów przebrzydłymi zdrajcami krwi, czy to wyśmiewał za plecami właśnie Hagrida, czy jakoś inaczej.
A czy pamiętamy, kogo nam przedstawiono w Czarze Ognia?
Taką powabną, śliczną Fleur Delacour. Nie w połowie wilę, a bodajże w 1/4. Jej prababka była w połowie wilą, w połowie człowiekiem, w połowie fantastycznym stworzeniem. Czy Jo kiedykolwiek zająknęła się na temat tego, że Fleur, jakby na to nie spojrzeć, również jest mieszańcem? Czy mam rozumieć, że taki rodzaj zbrudzonej krwi już Malfoyom odpowiada? (Skoro ten temat został zupełnie pominięty, a mieszańce wil i czarodziejów pokazane niemalże w samych superlatywach, pomijając paskudny temperament?) Czy teraz to już jest okej?

View more

ϟ

Wracając do tego Hagrida, bo jeszcze z kimś innym podjęłam ten temat, żaląc się ze swojego bólu, cierpienia i ogólnego Weltschmerzu. Wyobraźcie sobie, że ojciec Hagrida sobie żył, żył, aż tu pewnego dnia pomyślał, że o, ten dzień to jest dzień, jak zapłodni olbrzymkę, normalnie HAJ LAJF, to zapewne było na szczycie jego listy "Do zrobienia" tego pamiętnego dnia poczęcia. Już pomijając sam fakt, że to jest zupełnie obrzydliwe - przecież to śmiało można porównać do zoofilii, szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że wiemy, jak w kanonie prezentował się poziom intelektualny olbrzymów - zostali zaprezentowani jako nad wyraz prymitywni, dzicy, byli na takim poziomie, że jarali się jak Strasburger swoimi sucharami wiecznym ogniem (OGNIEM!!!) podarowanym przez Dumbledore'a. Nawet gdybyśmy na potrzeby dyskusji założyli, że ojciec Hagrida wcale znajdował się przy szczycie wysokiego spektrum zjebania i nie uprawiał seksu z olbrzymką, przedstawicielem zupełnie innego gatunku, tylko z (na nasze standardy) ograniczoną umysłowo prawie-że-ludzką istotą, byłoby to skrajnie amoralne.
Borze, jakie to jest dziwne, że Jo ma takie wielopłaszczyznowe backstory dla tak wielu postaci, że publikuje tak wiele tekstów na Pottermore, tak bardzo rozwija to uniwersum (często w idiotyczne sposoby, patrz: Cursed Child; i mówię to ja, która wspierała nieznajdujące się w kanonie napominki Jo), ale nigdy nie poruszyła kwestii powstania Hagrida.
JO, SIADAJ NA DYWANIK, POWIEDZ MI, CO TU STWORZYŁAŚ, WYJAŚNIJ, DLACZEGO!

View more

ϟ

Piszę nowy post na Zbrodnie, jakby nikogo to nie interesowało, no i pisałam tam coś odnośnie tego, że czystokrwiści to fokle uważają, że szlamy i zdrajcy krwi to takie dno, co to nic już spod niego nie zastuka. Ale mnie naszło momentalnie – szlama to dzieciak wywodzący się z mugolskiej rodziny (jakby dało się udowodnić, że nigdzie w ich rodowodzie nie trafił się czarodziej/charłak, ahahaha, NIE), zdrajca krwi to sympatyk mugoli i szlam, ale przecież... ISTNIEJE TAKI HAGRID. Tak. Jak czytałam HP pierwszy raz, na pewno przeszło mi przez myśl jakieś EWWW, JAG JEGO TATA Z OLBRZYMKĄ???, ale miałam mleko pod nosem i nie naszła mnie żadna refleksja, hehe magje rużdżki feniksy. A tu się okazuje, że radosne pisanie blożka o HP pchnęło mnie w potężny moment WTF i w ogóle elo, jakie to jest zjebane? Wyobraźcie sobie, że dorosła kobieta, Jo Rowling, siedziała gdzieś tam w tej swojej kawiarni czy pociągu, bo w chacie miała za zimno na pisanie Pottera, zanim wpadł za niego gruby hajs, i pisała książkę dla dzieci. I w tej książce uwzględniła dziecko CZŁOWIEKA PŁCI MĘSKIEJ, HOMO SAPIENS, z OLBRZYMEM PŁCI ŻEŃSKIEJ. Dlaczego. Dlaczego. DLACZEGO. Czy nie było innego sposobu na uczynienie z Hagrida nieco przygłupio-uroczego facecika? Nie wiem, może zostałby upuszczony na główkę w dzieciństwie, spadł na różdżkę, która przez nos wbiła mu się do mózgu, poprzestawiała co nieco i od tamtego czasu ani jego magia, ani rozum nie były już takie same?
Kiedyś z @typowyczwartek rozmawiałyśmy raczej luźno na temat masonerii (luźno, bo ja nie ogarniam, radosne życie potterhead, JUŻ NIE TAK RADOSNE) i zeszłyśmy na temat Pięknej i Bestii, tej bajki disneyowskiej. Fakt dość dziwne jest to, że żeby przekazać, że nie liczy się wygląd tylko wnętrze (tak bardzo wątpliwe w tym przypadku, przecież ten kolo był toksyczny, co to za podprogowy przekaz?), trzeba było Bellę sparować z B E S T I Ą, taką dziwną hybrydą niedźwiedzio-psa (i w tej formie go pokochała), podczas kiedy w Dzwonniku z Notre Dame wystarczyła miłość między tym samym gatunkiem, tylko jedno z nich było piękne i cygańsko-powabne, a drugie pokrzywdzone przez los i zniekształcone. Ten sam przekaz, dwa skrajne sposoby pokazania go.
CO TE MASONY W POTTERZE.
Mózg rozjeban.
Pierdoła out.

View more

Piszę nowy post na Zbrodnie jakby nikogo to nie interesowało no i pisałam tam

Language: English