Napisz jakąś historie.. :D
Historia wymyślona przeze mnie, coś w rodzaju opowiadania. Część pierwsza, jeżeli kogoś zainteresuję wstawię część drugą.
Wybiła godzina 18. Dizzy jak co dzień o tej godzinie kończyła pracę. Musiała jeszcze wrócić na zaplecze po kurtkę i plecak i znów była wolna. Wychodząc z zakładu wciągnęła z kieszeni kurtki papierosa i zapalniczkę. Kurtka była dosyć stara, a kieszenie dziurawe. Pogoda jak na te porę roku była bardzo ładna. Na dworze było już szaro. Dizzy otworzyła nowiusieńką paczkę fajek i odpaliła szluga. -Tak, tego trzeba mi było! - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się pod nosem. Zaciągnęła się dosyć mocno i powoli wypuszczała dym z ust jakby delektując się nim. Dotarła na przystanek, zostało jej jeszcze pięć minut. Każdego dnia o 18:05 przychodziła na ten sam pusty przystanek, czekała na nim 5 minut i wsiadała do zupełnie pustego autobusu nr 15. Ale nie tym razem. Dzisiaj ku jej zdumieniu stał na przystanku jeszcze jeden człowiek. Jakiś mężczyzna z kapturem na głowie, w skórzanej kurtce i rozwalonych glanach. -Skąd on to się do cholery wziął?! - poirytowała się dziewczyna jednocześnie czując ścisk w żołądku, jakby czegoś się obawiała. Przecież w okolicy niczego nie ma. Stoi tylko fabryka, w której pracuje Dizzy, nic więcej. Nie ma tu niczego prócz pól. Podjechał autobus, dziewczyna czym prędzej wsiadła. Nieznajomy mężczyzna również. Dziewczyna bardzo nie lubiła takich zmian. Zawsze jechała tym autobusem sama, nikogo nie napotykała po drodze. Uspokój się, uspokój się kurwa... - powtarzała w myślach. 18:23 Dizzy wstała i skierowała się w stroję drzwi. Mężczyzna zrobił to samo. Autobus zatrzymał się, a drzwi otworzyły się. Mężczyzna szybkim krokiem podbiegł do Dizzy, wcisnął jej do ręki kartkę i uciekł. Dziewczyna nie wiedziała co ma począć.. Na kartce znajdował się adres... Dizzy weszła do domu, ściągnęła buty i nawet nie witając się z kotem weszła na łóżko, przykryła się kocem i zaczęła intensywnie myśleć. Próbowała połączyć to w jedną całość. Obcy mężczyzna, jej miejsce pracy, adres.. To się nie trzymało kupy...
Wybiła godzina 18. Dizzy jak co dzień o tej godzinie kończyła pracę. Musiała jeszcze wrócić na zaplecze po kurtkę i plecak i znów była wolna. Wychodząc z zakładu wciągnęła z kieszeni kurtki papierosa i zapalniczkę. Kurtka była dosyć stara, a kieszenie dziurawe. Pogoda jak na te porę roku była bardzo ładna. Na dworze było już szaro. Dizzy otworzyła nowiusieńką paczkę fajek i odpaliła szluga. -Tak, tego trzeba mi było! - powiedziała dziewczyna, uśmiechając się pod nosem. Zaciągnęła się dosyć mocno i powoli wypuszczała dym z ust jakby delektując się nim. Dotarła na przystanek, zostało jej jeszcze pięć minut. Każdego dnia o 18:05 przychodziła na ten sam pusty przystanek, czekała na nim 5 minut i wsiadała do zupełnie pustego autobusu nr 15. Ale nie tym razem. Dzisiaj ku jej zdumieniu stał na przystanku jeszcze jeden człowiek. Jakiś mężczyzna z kapturem na głowie, w skórzanej kurtce i rozwalonych glanach. -Skąd on to się do cholery wziął?! - poirytowała się dziewczyna jednocześnie czując ścisk w żołądku, jakby czegoś się obawiała. Przecież w okolicy niczego nie ma. Stoi tylko fabryka, w której pracuje Dizzy, nic więcej. Nie ma tu niczego prócz pól. Podjechał autobus, dziewczyna czym prędzej wsiadła. Nieznajomy mężczyzna również. Dziewczyna bardzo nie lubiła takich zmian. Zawsze jechała tym autobusem sama, nikogo nie napotykała po drodze. Uspokój się, uspokój się kurwa... - powtarzała w myślach. 18:23 Dizzy wstała i skierowała się w stroję drzwi. Mężczyzna zrobił to samo. Autobus zatrzymał się, a drzwi otworzyły się. Mężczyzna szybkim krokiem podbiegł do Dizzy, wcisnął jej do ręki kartkę i uciekł. Dziewczyna nie wiedziała co ma począć.. Na kartce znajdował się adres... Dizzy weszła do domu, ściągnęła buty i nawet nie witając się z kotem weszła na łóżko, przykryła się kocem i zaczęła intensywnie myśleć. Próbowała połączyć to w jedną całość. Obcy mężczyzna, jej miejsce pracy, adres.. To się nie trzymało kupy...
Liked by:
✞กระต่ายของ✞