Na rozmyślaniu. (O v e r t h i n k i n g)
Styczeń jest dla mnie bardzo melancholijnym miesiącem, każdy płatek śniegu jest pełen zamarzniętych łez, a gołe drzewa kojarzą się z samotnością i prawdą.
Wiele zdarzeń, dość smutnych, miało miejsce właśnie w tym miesiącu na przestrzeni lat. Cały miniony rok, wszystkie porażki. Właśnie teraz je wszystkie rozpamiętuję.
Teraz dużo łatwiej mnie zranić, kiedy nadchodzi zima. Moja skóra jest wtedy bledsza i cieńsza, łatwiej ją ciąć słowami. Moje serce bije wolniej, czasami obawiam się, że w końcu przestanie bić z którymś chłodnym spojrzeniem. W nocy męczą mnie koszmary, co udowadniają cienie nad oczami. Rozpamiętuję każdą chwilę, kiedy potrzebowałam kogoś, a nikogo dla mnie nie było. To moje mary nocne. Nie jestem sobą, jestem zbyt krucha i nadwrażliwa. Nie przepadam za tym stanem, a ludzie chętnie to wykorzystują.
Lubię samotne spacery wieczorem, kiedy jest chłodno i pusto. Wtedy łatwiej się myśli; powietrze jest czyste, nie zatrute człowiekiem. A śnieg biały i niewinny, otula wszystko niczym ciepły kocyk. Mróz przyjemnie szczypie mnie w policzki, a przemarznięte dłonie marzą o kubku z kawą. Tęsknota, która mi towarzyszy podczas moich wędrówek jest czymś cudownym. Kiedy tylko wejdę do domu marzę o cieple, jakimkolwiek, byleby mnie ogrzało. Siadam pod kołdrą z czymś ciepłym do picia i słucham smutnych piosenek, które nie nudzą mi się od wielu lat. Wspominam, żałuję, czasami się śmieję, częściej płaczę.
Przeglądam stare zdjęcia, papiery, teksty piosenek, odpowiedzi, posty, pamiętniki, wiersze, pocztówki i notatki. Wszystko to ma w sobie jakąś niewinność i nieświadomość. Zastanawiam się jak kiedyś podchodziłam do jakichś kwestii. Sama siebie czasami nie rozumiem, czytając to co napisałam dawno temu. Byłam taka... inna. Chyba zmieniam się coraz bardziej... na gorsze.
Trudno mi to przyznać, ale powoli samej siebie zaczynam mieć dość.
Każda próba ucieczki jest bezowocna.
Samotność i tak zawsze mnie dopada.
A najokropniejsze jest to, że najbardziej samotna i smutna czuję się w towarzystwie moich bliskich.
Niby są na odległość ręki, ale jednak za daleko.
Echo głosu rozmowy przez telefon i krótkie wiadomości nie zastąpią prawdziwej rozmowy w cztery oczy.
Wszyscy odchodzą, idą tam, gdzie ja nie mogę iść.
Obawiam się, że niedługo nadejdzie czas na pożegnanie.
A na to nie jestem jeszcze gotowa.
View more