Joanę dopadło nawrócenie i uznała się za celibatariuszkę-zakonniczkę i kocha wszystkich ludzi. Trochę się boję, ale przez to zacznie mieć solidny system wartości, to trzymam kciuki.
Skrajność. Jeśli bliskość, to już taką całkowicie nierozerwalną, a jeśli dystans to totalny brak kontaktu. Nie umiem "wykorzystać" ludzi tylko jakiejś jednej rozmowy czy współpracy.
Często. Typowa moja rutyna. Dla mnie film, piosenka, gra, książka to jest jak obiekt komfortu. Taka maskotka do której wracam, gdy mi źle (również wina/zasługa funkcji "Si).
Bardziej jestem grzeczny. Fakt, mam typowo nastawienie na kontrowanie innych, ale jestem posłuszny, nie łamię zasad, nie czynię zła i mam jednak większość poglądów naprawdę trywialnych dla mojej okolicy.
Przyzwyczajenie polega na zmysłach, na reakcjach typowo podyktowanych namacalnymi dowodami. Miłość jest gotowością do trwałego pragnienia dobra drugiej osoby. Gdybym miał podejście moich rodziców, że miłość to spędzony czas, konsekwentne przyjeżdżanie na czas i opieka, to też miałbym spory kłopot odpowiedzieć, ale powtarzam po raz kolejny: jeśli miłością jest dla kogoś wymiana usług, to to jest dla mnie po prostu logika. Tak działa każda rozsądna relacja, gdzie nie są nawet potrzebne żadne uczucia (chyba, że względem siebie samego). Jeśli miłość jest bezpieczna, na pół gwizdka, zależna, to dla mnie miłością nie jest.
Całe "kochanie" rozgrywa się wewnątrz nas. Nasze osądy są na tyle subiektywne, że naprawdę nie warto walczyć o żadną równość w tej kwestii. Jeżeli nasze sumienie jest spokojne wobec "dawania" i "otrzymywania", to zostawmy to tak jak jest.
Bardzo nie lubię fantastyki. Mam za mały dystans do typowo ludzkich spraw i czynności, by swobodnie oglądać takie abstrakcje. Poza tym nie wiem jeszcze wielu rzeczy o prawdziwym świecie, więc szybko nie uznam, że potrzebuję nowych wrażeń.
Nie możemy ich zmienić bezpośrednio, ale mamy wolną wolę i możemy się nie wpędzać w sytuacje, które sprzyjają niepożądanym. Oczywiście sama obecność danych uczuć też nie determinuje od razu naszych działań.
Emocjonalnie na pewno. Tu jest taka chora sprzeczność, bo ISTJ jest totalnie niekreatywny. Konserwatyzm, tradycja i skrajny opór do zmian. Typowo moja mentalność. Z drugiej strony Wielka Piątka pokazuje mi 99 Otwartości na doświadczenia - to jest praktycznie elita kreatywności. Ogólnie oznacza to umiejętność tworzenia abstrakcji, które działają. Czy ja wymyślam nowe rzeczy? Wątpię. Rysując i komponując działam na zasadzie kopiowania podobających się mi elementów. Czy to działa? Również wątpię. Nie robię zbyt wielu użytecznych rzeczy. Z drugiej strony one służą mnie i człowiek i tak jest ograniczony ilością barw i dźwięków. Nie wiem, naprawdę nie wiem. Mam tylko nadzieję, że nikt nie żyje w przekonaniu, że kreatywny to jest po prostu pomysłowy albo mądry.