Budzę się i czuję, że jesień już tu jest. Nie zwraca na siebie uwagi, przycupnęła cicho, jak na ławce i czeka na swoją kolej. Nie wiem, co ze sobą niesie - z jednej strony pachnie mi jak 2012, z drugiej cholernie boję się, że przyniesie stratę.Poznaję ją w chłodniejszych nocach, kiedy to budzę się zmarznięta mimo koca i kołdry. Poznaję ją po tym, że nocą gwiazdy zaczynają inaczej wyglądać, nadchodzi Orion ze swym przeklętym pasem.Poznaję ją po tym, że gdzieś w środku budzą się pokłady niewyjaśnionego smutku, który co jakiś czas wypływa na wierzch i zalewa mnie, niczym kipiące mleko kuchenkę.Z jednej strony z wytęsknieniem czekam na jesień, bo moja dusza od jakiegoś czasu jest typowo jesienna, z drugiej mam obawę, że lepiej by było, żeby czas się zatrzymał.
Dlaczego się zakochujemy? 🖤
Ty - Julian Tuwim Ty trzymasz mnie na ziemi, Ty wznosisz mnie do nieba, Tyś jest mi tutaj wszystkim, Po co aż tam iść trzeba. O Tobie wiem jedynie. I tylko Ciebie umiem. Na świat machnąłem ręką: I tak nic nie zrozumiem! Co krok - to nowa droga, Co myśl - to otchłań wrząca. Ty jedna odpowiadasz, Mówiąca czy milcząca. Krwi słucham Twego serca, Bijącej w białej piersi I trwam miłością błędną W tym życiu, pełnym śmierci.
Snów ciąg dalszy. ____ cz. 2 ____ Później we śnie działo się coś strasznego, byłam u lekarza, który zasługiwał na miano dread doctora. Pamiętam jak przez mgłę, że była moja dawna przyjaciółka, nasz wspólny znajomy i możliwe, że jeszcze trzecia osoba, przyprowadzili mnie do tego gabinetu. Doktor w białym fartuchu szykował zestaw igieł, skalpeli i innych narzędzi, których nie dostrzegłam. Chciałam uciekać, ale namówili mnie, że to konieczne. Ta trzecia osoba to był jakiś chłopak, którego nie mogę skojarzyć, podtrzymywał mnie i głaskał, żeby dodać odwagi. Przyjaciółka i znajomy zniknęli, wysiedli z pociągu na dworzec i już tam zostali, w tłumie ludzi. Doktor zaczął od igły, którą wbił w moją dłoń. Twierdził, że musi przekłuć coś, co mi się rozrasta w ciele. Ból był okropny, nie do zniesienia. Bardzo silnie skupiłam się na modyfikacji koszmaru, przypominałam sobie, że potrafię czuć ból jako przyjemność. I udało się, ból ustąpił, pojawiła się rozkosz. Trzymający mnie chłopak myślał, że umieram, bo zaczął krzyczeć coś do doktora. Obróciłam się i wtuliłam w jego tors z cichym westchnieniem. Wtedy doktor przerwał wkłuwanie. Wziął za to skalpel i zaczął rozcinać mi skórę na nodze. Stwierdził, że dzięki temu igła wejdzie głębiej. Przez chwilę ból znów wrócił, ale ponownie obróciłam go w przyjemność. Doktor wstrzyknął mi środek usypiający i odpłynęłam. Obudziłam się na dużej sali, nogi miałam zmasakrowane cięciami, nakłuciami, gdzieniegdzie wystawały metalowe pręty. Bałam się, że w takim stanie chodzenie okaże się niemożliwe. Chłopak wciąż przy mnie był, asekurował mnie, żebym nie upadła. Stawiałam koślawe kroki i tak doszłam do słupa, pod którym leżał niechciany pies. Zatrzymałam się przy nim i w jednym momencie futrzak stał mi się znajomy i bliski. Był to stary pies, wyglądał wilkowato, miał białe i ciemnoszare futro. Wyglądało na zaniedbane, przerzedzone; sam pies nie wykazywał większego zainteresowania otoczeniem. Kiedy pochyliłam się, zaczął węszyć i poruszać uszami. Podniósł łeb i mi się przyjrzał, po czym stanął na dwóch łapach i się do mnie przytulił. Był wyższy ode mnie, objęłam go, głaszcząc po futrze, które odzyskiwało gęstość. Było tak cudownie miękkie! Przy tym wilkowatym psie poczułam, że będę bezpieczna, jeśli go będę miała przy sobie.Tak jakbyśmy się całe życie szukali.
Moje sny. A to śniło mi się dzisiaj: ____ cz. 1 ____ Była jesień, a ja miałam na sobie mój ładny, czarny płaszcz, który wygląda trochę jak sukienka i czarną chustkę wokół szyi. Ściemniało się, miałam do przejścia park albo mały lasek - na pewno było tam dużo drzew, wzgórza i ruiny jakiegoś zamku. Usłyszałam, że ktoś za mną idzie i chciałam tę osobę zgubić, żeby mnie już nie śledziła. Skręciłam w prawo, schowałam się szybko za ruiny jednej ze ścian i czekałam, w ciemności nie było mnie widać. Ten człowiek poszedł w lewo, gdy zniknął, zaczęłam wspinać się na wzgórze. Ludzie zazwyczaj nie patrzą w górę, więc miałabym większe szanse przejść niezauważona. Światło już ledwo docierało do tego lasku, pod glanami miałam pełno liści w jesiennych barwach. Stałam w miejscu dawnej sali balowej (te ruiny zamku były dosłownie wrośnięte we wzniesienie) i widziałam resztki posadzki. Wtedy poczułam wokół ramion mocny uścisk, zastanowiłam się, jak to możliwe, że nie usłyszałam, że ktoś nadchodzi. Zapach był obcy, trudny do opisania. Usłyszałam tuż przy moim uchu "Myślałaś, że tak łatwo mnie zgubisz? Zrobiłaś błąd, nie idzie się w miejsca, których nie znasz".Nie było sensu się szarpać, bo szanse na wyswobodzenie się były zerowe. Napastnik nadal mnie przyciskał do siebie, aż opierałam się na piętach. Sen był na tyle realistyczny, że odczuwałam na plecach ruch jego ciała, gdy się rozglądał wokół, czy nikt nie idzie. Niemal mnie przeniósł bliżej drzew, zobaczyłam wtedy resztki schodów. Musiał rzeczywiście znać okolicę lepiej, niż ja i przejść lewym skrzydłem ruin do środka, a później na piętro. Najdziwniejsze, że nie czułam w tym śnie strachu, bardziej obojętność.Ten mężczyzna nie rozluźniał uchwytu, zaczął się cofać, ciągnąc mnie za sobą. Wplątałam mu glan między stopy tak, że się o niego potknął i upadliśmy w tył. Szybko podniosłam się z niego i zaczęłam uciekać, ile sił w nogach, niemal na oślep, byle jak najdalej. Dobiegłam do jakiegoś domu, młodzi ludzie mnie tam wpuścili, siedzieliśmy razem na tarasie. Niby znajomi, ale ich nie kojarzę. Miałam w dłoniach kubek gorącej czekolady, stałam oparta o barierkę i patrzyłam w jesień. Z lasu wyłonił się mężczyzna, który mnie zaatakował. Miał ciemne spodnie, luźną bluzę z kapturem i był "miśkowatej" (jak to określam) postury. Podszedł bliżej, ludzie z balkonu również i jego znali, wołali go do siebie. Zdjął kaptur, a mnie zatkało. Widziałam znajomą twarz, bardzo nachmurzoną, obrażoną. Nie odezwał się do mnie słowem, przeszedł pod tarasem. Usiadłam koło dużej donicy z kwiatami, na kolana wskoczył mi mały, łaciaty kotek. Głaskałam go powoli, stworzonko zwinęło się w mruczący kłębek na moich kolanach. Nie rozumiałam całej sytuacji, chciał mi faktycznie zrobić krzywdę, czy tylko nastraszyć ku przestrodze? Dlaczego koniec końców był na mnie obrażony?
Gwiazdy - Bolesław Leśmian Tej nocy niebo w dreszczach od gwiazd mrugawicy Kołysało swój bezmiar w sąsiednie bezmiary, To w próżnię swe radosne unosząc pożary, To zbliżając je znowu ku mojej źrenicy. Patrzę, niby przez nagły w mej ślepocie wyłom, A światy roziskrzone - zaledwo na mgnienie Odsłaniają mym oczom, jak nieba mogiłom, Dalekie, zatajone w srebrze ukwiecenie. Odsłaniają swe jary, wzgórza i parowy, Już z jednego szum borów płonących dolata, Z drugiego - cisza grobów, a z trzeciego świata - Krzyk o pomoc i zawiew południa lipcowy. Zasłuchany, wpatrzony stoję tak do świtu, Aż niebo wron zbudzonych przesłoni gromada, Gwiazdy giną w jaśnistych roztopach błękitu, I gąszcz rosy na rzęsach zbłyskanych osiada. Skroń znużoną pochylam do stogu na łące, Garścią rozcwierkanego rojem świerszczów siana Rzeżwię oczy, smugami gwiazd jeszcze gorące, I do snu odniałego padam na kolana. I śni mi się i trwogą uderza do głowy Krzyk o pomoc i zawiew południa lipcowy.
Rozważam powrót do pływania. Dobrze mi to zrobi na kręgosłup, a w wodzie nie widać łez. https://www.youtube.com/watch?v=GukNjYQZW8s Und der Haifisch der hat Tränen Und die laufen vom Gesicht Doch der Haifisch lebt im Wasser So die Tränen sieht man nicht