Co musiałby zrobić drugi człowiek, żebyś przestał się do niego przyznawać? Nie mam na myśli wyrażania negatywnej opinii, tylko wyparcie się jakiejkolwiek znajomości z tą osobą.
Czasem jest tak, że pod wpływem stresu, roztargnienia i innych czynników zewnętrznych, moja magiczna bariera ochronna na frajerstwo traci na sile. Jak np. na rozpoczęciu w pierwszej klasie liceum.
Czasem jest tak, że uroki ludzi, którzy potrzebują być zaakceptowani, pod wpływem tych czynników są silniejsze i gdy natrafiają na osłabiona barierę fajnych ludzi (ja) przenikają przez nią i infekuja.
Wtedy fajny człowiek (ja) zaczyna się zadawać z tym uzurpatorem. No i temu fajnemu człowiekowi ten sabotażysta również wydaję się fajny. I potem się przyjaźnią. Po jakimś czasie następuje odruch obronny i kłótnia, ale jednak ta zła strona mocy utrzymuję swój urok nad fajną osobą. I znów przyjaźń i hoho.
Na szczęście fajna osoba odzyskuje pełnię sił i w trzeciej klasie zdaje sobie sprawę co się stało. Ile czasu zmarnowała i nie może go odzyskać. A potem żałuje każdej chwili spędzonej z sabotażystą i nie mówią sobie część i fajna osoba żyje długo i szczęśliwie.
KONIEC
Czasem jest tak, że uroki ludzi, którzy potrzebują być zaakceptowani, pod wpływem tych czynników są silniejsze i gdy natrafiają na osłabiona barierę fajnych ludzi (ja) przenikają przez nią i infekuja.
Wtedy fajny człowiek (ja) zaczyna się zadawać z tym uzurpatorem. No i temu fajnemu człowiekowi ten sabotażysta również wydaję się fajny. I potem się przyjaźnią. Po jakimś czasie następuje odruch obronny i kłótnia, ale jednak ta zła strona mocy utrzymuję swój urok nad fajną osobą. I znów przyjaźń i hoho.
Na szczęście fajna osoba odzyskuje pełnię sił i w trzeciej klasie zdaje sobie sprawę co się stało. Ile czasu zmarnowała i nie może go odzyskać. A potem żałuje każdej chwili spędzonej z sabotażystą i nie mówią sobie część i fajna osoba żyje długo i szczęśliwie.
KONIEC