Dlaczego niektórzy ludzie nie dopuszczają do siebie innych ?
Wydaje mi się, że należę do grona osób, które ,,nie dopuszcza do siebie innych".
Dlaczego to robię?
Bo boję się, że kogoś polubię a ta osoba nie weźmie mojej przyjaźni na poważnie.
Boję się, że mnie zostawi bądź wystawi do wiatru.
Boję się, że kiedyś powiem jej coś co sprawi, że ode mnie odejdzie.
Boję się, że mnie zrani, zignoruje, porzuci w potrzebie...
A dlaczego to budzi we mnie strach?
Sądzę, że dlatego iż raz, dawno temu, jedna osoba, której ufałam bezgranicznie z dnia na dzień odwróciła się ode mnie. Od tamtego czasu boję się zaufać innym, bo nie chcę ,,powtórki z rozrywki". Wiem, że nie wszyscy są tacy, ale ta świadomość niestety w niczym mi nie pomaga, bo zwyczajnie nie potrafię już nikogo nowo poznanego obdarzyć jakimkolwiek zaufaniem.
Uważam, że każdy kto nie dopuszcza do siebie innych ma swój, najczęściej sobie tylko znany powód. A ponieważ człowiek to skomplikowana istota, powód ten wcale nie musi być jakiś olbrzymi. Przykładowo u mnie- wystarczyło by raz ktoś wbił mi nóż w plecy...
Dlaczego to robię?
Bo boję się, że kogoś polubię a ta osoba nie weźmie mojej przyjaźni na poważnie.
Boję się, że mnie zostawi bądź wystawi do wiatru.
Boję się, że kiedyś powiem jej coś co sprawi, że ode mnie odejdzie.
Boję się, że mnie zrani, zignoruje, porzuci w potrzebie...
A dlaczego to budzi we mnie strach?
Sądzę, że dlatego iż raz, dawno temu, jedna osoba, której ufałam bezgranicznie z dnia na dzień odwróciła się ode mnie. Od tamtego czasu boję się zaufać innym, bo nie chcę ,,powtórki z rozrywki". Wiem, że nie wszyscy są tacy, ale ta świadomość niestety w niczym mi nie pomaga, bo zwyczajnie nie potrafię już nikogo nowo poznanego obdarzyć jakimkolwiek zaufaniem.
Uważam, że każdy kto nie dopuszcza do siebie innych ma swój, najczęściej sobie tylko znany powód. A ponieważ człowiek to skomplikowana istota, powód ten wcale nie musi być jakiś olbrzymi. Przykładowo u mnie- wystarczyło by raz ktoś wbił mi nóż w plecy...