Nienawidzę, gdy przeszywasz mnie wzrokiem, bo wiem, że kolejne słowa będą boleć prawda. A ja od prawd uciekam, moja droga.
- Jeśli mamy przenieść ostatecznie relacje na stały i właściwy grunt to opowiedz mi - zawahala się i spojrzała na kubek kawy, którą posypala cynamonem. Idealnie przygryzla dolna wargę w zamysleniu i kontynuowała - ... O tym jak ją kochasz.
Zamarlam, pełna zmęczenia, obaw i żalu usiadłam na łóżku i przeczesalam włosy dłonią, myśląc nad poprawna odpowiedzią. Wiedziałam, że chce usłyszeć jak od kilku lat kocham tamtą kobietę, która już nigdy nie zawita w moim życiu, z wyboru. Z przymusu.
- Chcesz wiedzieć, czy żałuję tych wszystkich niewykorzystanych szans - dodałam, gotowa na wydobycie każdego grzechu, którego dopuszczalam się w myślach co do niej. Pełna spokoju, wiedząc, że oczyszcze się. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam na moja ukochana by opowiedzieć historie o kimś innym z mojego serca.
- Oczywiście, że żałuję, tego co się nie wydarzyło a o czym myślałam nocami, miesiącami, przy każdej butelce wódki i przy każdym krzyku rozpaczy, że nigdy nie zrobiłam niczego właściwego wobec Niej. Żałuję, że siedząc z nią przy namiocie na Woodstocku, popijając finlandie nie pocałowałam jej tak, że odebrałoby nam to oddech, bo zamiast tego, wolałam zawsze pokazywać jej obojętność, gdy każda część mojego ciała pragnęła ją przytulić. A jednocześnie nigdy nie chciałam. Wiesz.. Bycie że mną zawsze było źle i niebezpieczne. Zawsze było niepewne. - położyłam się i przypomniałam sobie Woodstock, gdzie omijalam jeej spojrzenie, bycie z nią sam na sam i smutek, gdy dotarło do mnie co wypuszczalam z rąk. - Żałuję, kurwa, że spędzając z nią dwa razy sylwestra nigdy nie pocałowałam jej o północy, bo wolałam zgrywac niedostępna. Obojętna. Żałuję, że będąc z nią w hotelu nigdy nie powiedziałam jej wszystkiego co mogło by nas uwarunkowac a jeszcze bardziej żałuję tego, że po powrocie do domu i tego jak za mną przyjechała to nie oświadczyła się tak jak planowała. Tak, oczywiście, że żałuję tego wszystkiego bo ta miłość od zawsze istnieje czysto platonicznie i boli mnie ta iskra która nie może zaplonac żywym ogniem a już nigdy tej szansy nie uzyska. Zawsze powtarzałam jej ze przyjdzie na nas czas. Czy nadal w to wierzę? Wierzę jak cholera, że jeśli zechce wrócić do mojego życia to powiem jej, czym pachnie wieczorny spacer od kiedy urwał nam się kontakt. Wezmę ją za rękę i powiem wszystko, bo dopiero niedawno moje życie się zmieniło na tyle, by uznać że bycie że mną nie jest już toksyczne. Ot, cała prawda. Kocham ją, już na dobre. I cieszę się, że układa sobie aktualnie życie, mimo, że beze mnie. Bo jej szczęście mocno cieszy moje serce. - sfinalizowalam i pocałowałam P w czubek głowy, wiedząc, że być może to rozwieje się. Oczyścić nam drogę albo pokaże lepiej prawdę.
View more