?
Kiedyś byłam inna. Może bardziej wrażliwa, może naiwna? Może jakoś. Dziś potrafię wiele przyjmować na chłodno. Przestałam przejmować się tym, co pomyślą o mnie inni. Jaką wystawia mi ocenę. Czy zaakceptują moje wizje, poglądy, mój świat. Czy będą wybuchać jak bomby śmiechem, drwić i wytykać. Kiedyś byłam tchórzem, chociaż może próbowałam walczyć, wchodzić w dupę, podlizywać się. Starałam się, chciałam się dopasować do ludzi. Wtopić w całość. Być częścią. Dziś nie zmuszam się do niczego. Innych także nie zmuszam do siebie. Mamy równe serca i równe szanse. Możemy się lubić, możemy się wzmacniać. A jeśli komuś nie podoba się moje towarzystwo - droga wolna. A jeśli mi nie przypadnie do gustu ktoś, to wychodzę. Nie rozczulam się. Nie tupię nogami, nie walę pięściami w podłogę, nie zalewam się łzami. Zrozumiałam, że siłą nikogo nie zatrzymam. Siłą nikogo nie przekonam do siebie. Na siłę nikt mnie nie polubi. Na siłę nikogo nie pokocham. Zaakceptowałam, że ludzie bywają wybredni i wredni. Przestałam przejmować się tym, że wytykają mnie palcami. Uwolniłam się od opinii, odeszłam od sądów zbiorowych i indywidualnych. Teraz ja wybieram. Takich, z którymi czuję się dobrze. Przy których mogę być sobą. Przy których się nie boję. Dziś żyje mi się łatwiej i lepiej. Amen.