Sen.
Potrzebuje więcej snu.
W momencie, gdy budzę się cała obolała zaczynam żałować, że spałam, bo nie miałam kontroli nad ciałem i mnie wszystko boli.
Jestem już tak cholernie zmęczona bólem. Ani dnia przerwy. Jestem po prostu załamana i zmęczona. Psychicznie nie daje rady, ciągle płacze.
Jeszcze miałam wczoraj wizyty u lekarzy, które ledwo przeżyłam XD
Nie dosłownie. Ale dostałam ogromnego ataku paniki przy obcej osobie, byłam bardzo zestresowana od rana i to się tak nałożyło wszystko. Całą drogę powrotną do domu płakałam. Nie interesowałam się innymi ludźmi, czy to widzą. Po prostu cały czas płakałam wstrzymując ile się da, żeby na wycieraniu nosa i oczu się kończyło ledwo stojąc w tramwaju. Już ledwo wytrzymywałam i miałam usiąść na podłodze, ale na szczęście miejsce się zwolniło. Tempem żółwia, gorzej i wolniej, niż jakakolwiek starsza osoba jaką widuję (a przewija się ich czasami całkiem sporo) usiadłam.
Pierwszy raz od dawna nie stresowałam się czy ktoś mnie zapyta o ustąpienie miejsca. Całe szczęście.
Wychodzenie o wiele wcześniej z domu, niż trzeba, ciągle uważanie, ból, lekarzy mówiący "nie wiem" wszędzie gdzie się pojawię. To mnie bardzo męczy i przypomina jak ograniczona teraz jestem.
Akceptuję swoje ciało. Mam kompleksy, ale nie zamieniła bym swojego ciała na czyjeś. Jestem do niego przywiązana. Teraz, jednak mam myśli, że może lepiej byłoby mi z innym. Może nie byłoby takich problemów i mogła bym żyć spokojnie.
Nie przytyłam wiele. Wyglądam chyba po prostu zdrowo i nadal słyszę, że niby jestem chuda. Ale moja chora głowa mówi mi, że może mam takie problemy, bo przytyłam. Że może wystarczająco o siebie nie dbałam.
Nieregularne jedzenie, zbyt mała jego ilość, sen tak krótki, jakby wcale go nie było, przemęczenie, zbyt duże poświęcanie się w pracy.
Nie wiem co jeszcze.
Na początku zwolnienia cieszyłam się, że mam więcej wolnego. Myślałam, że się wyśpię, zrobię rzeczy, na które nie miałam czasu, zregeneruje się. Myślałam, że po prostu trochę odpocznę fizycznie i odciąże psychike.
Okazało się, że jest gorzej, niż jak chodziłam do pracy. Tylko już nie ciągnie mnie do zasypiania w każdym miejscu, w jakim się znajdę. Ale nadal się nie wysypiam, dużo martwię, płacze jeszcze więcej, niż wcześniej.
Nigdy nie powiedziałam w swoim życiu, żeby towarzyszył mi pech, aczkolwiek nadszedł ten moment, że teraz tak uważam.
A, jeśli nie pech to czyjeś złożyczenia I podejrzewam nawet czyje.
Muszę jak najszybciej się uspokoić i to sprawdzić.
Ale nie jestem w stanie. Jestem w zbyt głębokim dołku emocjonalnym, który przed sobą i tak ukrywam.
Proszę o chociaż kilka dni odpoczynku, bez bólu. Błagam. Przynajmniej kilka dni.
Chce przestać się bać.
View more