Tak dawno nie dostałam takiej pochwały... Nie wiem, czy na nią zasłużyłam, ale mimo wszystko i tak bardzo dziękuję. Jednakże nie mam talentu, to tylko zlepek słów, często nie dla wszystkich zrozumiały. Czasami chcę spisać tu wszystko co we mnie siedzi, ale ostatnio się przed tym hamuje - muszę. Stałam się Mniejsza, ale słowa spisuje nawet na chusteczce, kiedy brak kartki w zasięgu ręki.
Ubóstwiasz... To kochane...
Uśmiechnęłam się lekko, bo Twoje słowa naprawdę były mi w jakiś niewytłumaczalny sposób potrzebne. Dziękuję. Naprawdę Ci dziękuję. Nie hamuj się, bo nigdy nie wiesz, komu możesz pomóc miłym słowem.
Dalej żyć tak, jak tego chce. Co też robię i czuje się szczęśliwa. Dalej chce poznawać jak najwiecej ludzi — bo każdy nosi w sobie interesujący element.
Niedawno Krakow wyglądał właśnie tak jak na zdjęciu — przepięknie mglisty.
Kraków
Przejść wszystkie etapy, jakie się z tym wiążą. Czas — tylko tyle i aż tyle trzeba sobie dać. A i tak w jakimś stopniu zostanie w nas to na zawsze.
Zmęczony wzrok zatrzymuje się na górach, które widać pomiędzy kolorowymi dachami domów. Dachy, z maleńkimi oknami po bokach. Patrzę na nie i wiem, że miałyby słony posmak, byłoby czuć sierść, żołędzie - smak bardzo wczesnej jesieni.
Całość przykrywa ściana drobnego deszczu, przypomina mi świeżą mgłę o poranku - a jednak patrząc na nią wiesz, że powietrze wokół jest bardzo zmęczone.
Czubek góry mokry, jak uda kobiety.
Twardy, jak decyzje i zmiany, które nastały w życiu.
W obliczu tego wszystkiego, tylko na moment, na krótką chwilę, chowam twarz w zwiniętego w kłębuszek, śpiącego i spokojnie mruczącego kota.
I teraz ja też jestem spokojna.
Zdjęcie zrobiła moja Droga M. Na cmentarzu Rakowickim, w dniu Naszego Najważniejszego Spotkania.
Czuję się szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa.
W tych dłoniach ptaki zakładają swoje gniazda. W nich rodzi się czułość, niebezpieczna erotyka, one malują usta czerwoną szminką, rozczesują splątane włosy, z gliny lepią kobietę, zapamietują kształt przedmiotów, które wkrótce mogą przestać istnieć, zapalają światło gdy oczy próbują podpatrzeć, zapałkę pocierają o draskę by podpalić nasze zarośnięte łąki. Do pnia drzew, na żywicy, przyklejają pióra, aby wskazać ci drogę. Dbaj o te dłonie.
Szukam otwartych miejsc, nie mogąc wyrwać się z oparów cmentarza, z malutkich rączek robaków, wypadających wprost z moich włosów, otworów ciała...
Powoli wracają słowa.
Nie wiem co odpowiedzieć... Zaniemówiłam - Twoje słowa tak piękne i czułe, dotykające mnie.
Dziękuję, Kochana Duszo, Delikatny Ptaszku. Tak Ci dziękuję...
Nie wracam tutaj. Przykro mi, ale więcej nic tutaj nie opowiem.
Powód jest jeden: nauczyłam się. Nauczyłam się tego, co kiedyś było dla mnie niezwykle trudne (a co powodowało, że byłam niemal zmuszona pisać tutaj). Nadal mam chaos (obłęd) w głowie, ale potrafię już spisywać go w swoim zeszycie. I wolę, by nie wszyscy mieli na to wgląd. Nigdy nie przestanę pisać, ale teraz baśnie rozgrywają się prywatnie. Dzielę się nimi z kilkoma osobami. Nie zamykam się na Was, Mgiełki. Można do mnie napisać (leire.latent@gmail.com) i listy. Czasami także napiszę coś na blogu (bo obiecałam).
Wszystkiego co najczulsze.
"(...) Myśli mam zwiędłe, chore, jak kwiaty na grobie."
[Jan Lechoń]
(dużo mnie na cmentarzu Rakowickim, myślami ciągle jestem tam i choć stare zdjęcia na nagrobkach wzbudzają lęk, przychodzę i szukam. szukam miejsc otwartych, szukam tych cichych szelestów martwych spojrzeń. ostatnio widziałam tam tyle piękna, tyle piękna...)