Nie chciałeś słuchać, nie mówiłam Pytałeś, nie chciałam dać odpowiedzi Patrzyłeś, nie mogłam patrzeć jak Ty płakałeś, a ja ocierałam Ci łzy...Mówiłeś, że jestem głośna-zamilkłam Mówiłeś, że jestem cicha-wybuchłam Mówiłeś, że jestem...zniknęłam...
Może wyładniałaś, ale w głowie masz naprawdę zdrowo poprzestawiane!
kochany anonimie piszę do Ciebie te kilka słów pożegnania, wiec miło było na tym świecie, lecz... te słowa tak mnie zraniły, że pragnę odejść z tego świata... Twoja Ania.
Łatwiej udziela się rad innym,pomaga zmieniać życie...O sobie myślimy na końcu lub wgl,a może to po prostu strach...Boimy się,że podjęte kroki zaprowadzą nas do katastrofy,a udzielając rady komuś(oczywiście chcąc jego dobra,osiągnięcia oczekiwanego), nie mamy nic do stracenia...w chwili porażki zburzy się nie nasz świat, tylko przyjaciela, któremu pomagamy...On zawsze ma Ciebie, więc RAZEM odbudowujecie jego świat...A Twój strach polegam na tym,że ponosząc klęskę, możesz zostać sam i układać wszystko od nowa, swoje życiowe puzzle samemu...
a powinnam? nie!?... "Żadna wielka miłość nie umiera do końca. Możemy strzelać do niej z pistoletu lub zamykać w najciemniejszych zakamarkach naszych serc, ale ona jest sprytniejsza – wie, jak przeżyć. " ciekawe,czy się sprawdza...hmm?
kogoś bliskiego,tak to wsystko mam...ale kogoś kto będzie stąpał obok mnie,twardo trzymając mnie w ramionach,gdzie znajdę schronienie,nie stanie mi się krzywda,kogoś w kim znajdę oparcie w chwilach bezsilności...kogoś kto oprócz obietnic,będzie i pokaże,że mu zależy,czyniąc gesty,wspierając,nie tylko wypowiadając puste słowa,kogoś kto mnie podbuduje,powie to durne "dasz radę!masz mnie,wierzę w Ciebie"...kogoś kto będzie pomimo ogromu mych wad...doceni mnie za to kim jestem,jaka jestem,będzie wierzył mi,nie plotką na mój temat,wysłucha,zaakceptuje...Brakuje mi....eh...bo nikt nie lubi być samotny...no nie?