@PisaneNocaNaKolanie

《《Liceum Samobójców》》

.

《7b》
Klapnołem na tyłek rzucając plecak i osunąłem sie na krześle. Gdy wszedłem nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Czytał coś z zamyśloną miną. Odkaszlnołem bo już mi było nie wygodnie.
- Oh, Darren! To już ty. - powiedział odkładając segregator na stolik obok.
- Tak, to już ja! - powiedziałem udając sarkastycznie podekscytowanie i spojrzalem w okno jakby bylo tam coś ciekawszego niż szare żaluzje.
- Weź sobie rodzynke.- powiedział i przesunął mi małą miseczke z rodzynko-podobnym czymś w środku.
- Yy... nie, dzięki. - spojrzałem podejrzliwie na to " coś".
- Dobrze, więc co my tu mamy... oceny w porządku, chociaż chemia troszkę słaba.- przeglądał moje akta zbrodni zwane dziennikiem.
- Gorsze dni. Nie zamiaruje sie poprawiać.
- Wcale nie każe ci sie poprawiać. Naprawdę dobrze ci idzie. Jak przygotowania do testów?
- Dobrze.
- A twoje samopoczucie? Czy, nie masz takich dni kiedy...? - psycholog a nawet nie umie zapytać czy chce mi sie żyć.
- Nie panie profesorze nie zamiaruje się zabić. -powiedziałem chcąc jak najszybciej stąd wyjść.
- Nie tylko o to mi chodzi, w stosunkach z przyjaciółmi i bliskimi... - przerwał i zdał sobie sprawe co powiedział.
- Jakbyś nie zauważył to nie mam bliskich ani przyjaciół, więc podpisz mi ten cholerny kwitek i wypuść mnie z tej kanciapy.- wstałem gwałtownie kładąc na stoliku świstek z poświadczeniem odbycia tej chorej rozmowy. Przysunął go w swoją strone widząc że ta rozmowa nie potoczy sie po jego myśli. Spojrzał na mnie troskliwym wzrokiem z zawodem. Machnął podpis i przesunął kartkę. Zgarnąlem ją, zarzuciłem plecak na ramie i już chciałem wyjść kiedy powiedział.
- Zaczekaj jeszcze. Mam coś dla ciebie. - wyjał z szuflady żółtą kopertę. - To od twojego ojca. Proszę, chociaż przeczytaj.
Wziąłem koperte nawet jeszcze nie przyswajając wiadomości że rzekomo mój ojciec sie odezwał. Wyszedłem z gabinetu i od razu wrzuciłem kurs na swój pokój. Szedłem obijając sie o ludzi. Nie. To na pewno był tylko chory sen- wmawiałem sobie całą drogę.
❤️ Likes
show all
monia_szturc’s Profile Photo izola123’s Profile Photo MerryKissMyAss34’s Profile Photo MotocyklistaKasper’s Profile Photo misia0905’s Profile Photo xDZanciaxD’s Profile Photo Levi__Ackermann’s Profile Photo KlaudiaRodak’s Profile Photo PolandFootballRepresentation’s Profile Photo

Latest answers from 《《Liceum Samobójców》》

.

Kamila_Wozniak’s Profile Photo☆ ραткα ☆
《23b》
- Posłuchaj, gówno mnie obchodzi co tam sobie zaplanowałeś z tym swoim Willem i jakie macie źródła. Głęboko mam twoje szczodre zamiary uratowania szkoły. Jeśli twój mały palec spróbuję drgnąć jeszcze raz przeciwko mnie to obiecuje ci, że osobiście pochwalisz się koledze po tamtej stronie jak spartaczyłeś sprawę. - w tym momencie usłyszałem trzaśniecie drzwiami. Pan Carlo de Shangh wrócił do klasy. Eddi puścił moją bluzę i natychmiast odwrócił się w strone nauczyciela ze wściekłym spojrzeniem. Złapałem sie za szyję próbując złapać oddech.
- Edwardzie Trauss. Chyba nie musze ci przypominać o twojej ostatniej rozmowie z pedagogiem. - powiedział matematyk nawet nie rzucając na niego wzrokiem.
- Nie, proszę pana. Cały czas śni mi się to spotkanie po nocach.
- I budzi się nie tylko on ale i jego KOLEGA staje na baczność! - ktoś krzyknął i cała klasa bladych nastolatków stłumiła śmiech w rękawach bluz. Eddi przeleciał wzrokiem po klasie aby znaleźć autora tych słów. Wiedziałem że ten człowiek będzie miał ciekawą przygodę z panem Traussem. Nie wątpiłem także, że ja też się nie będę nudzić.
- Siadać bachory! Podnieść tą ławkę bo mnie zaraz kreeeew zaleje...! - pan Carlo de Shangh zdjął okulary i przetarł oczy. Pierwszy raz od trzech lat usłyszałem jak krzyczy. Nie chciałem mu podpaść jeszcze bardziej. Ustawiłem ławkę i usiadłem. Lekcja dłużyła się niemiłosiernie, a ja czułem każde spojrzenie w moją stronę.

View more

.

monikaaa03’s Profile Photo#PodKreską
《23a》
- Edward Trauss. Tak samo ironiczny i denerwujący jak w I klasie. Czy nie znudziły ci się groźby rzucane na prawo i lewo a potem wegetowanie w pokoju przez kilka tygodni? Grozić można każdemu ale żeby potem chować się przed swoimi "ofiarami"? Eddie nic sie nie zmieniłeś. - słowa same płyneły z moich ust. Nie powstrzymywałem tego. Już nic nie miałem do stracenia. Ale jedno było pewne. Miałem haka na każdą osobę w tej śmierdzącej budzie. Teraz, gdy w głowie mam tylko jeden cel posune sie do wszystkiego aby dopiąć swego. Eddie od zawsze wyłudzał kase od młodszych i rówieśników. Kiedy wziął się za dealerke jego działania zapewne śmiało posuneły sie do przodu a ja jestem pewnym zagrożeniem.
Nie patrzyłem mu w oczy. Wlepiłem wzrok za okno i czekałem na reakcję. Mimo to, czułem że się zagotował, że zaraz może wybuchnąć, że przestaje panować nad sobą. Oto jego słaby punkt. Honor. Buduje sobie opinię nieustraszonego a tu ktoś (czyt. Ja) wystawia jego prawdziwe oblicze na światło dzienne. Błąd? Wtedy jeszcze tak o tym nie myślałem.
Nagle to na co patrzyłem stało sie bardziej odległe. Nagle grunt spod moich nóg opadł. Nie, to nie to. Eddie złapał mnie nienaturalnie wielkimi łapami za brzegi bluzy i uniósł jak w gangsterskich filmach. Byłem zmuszony spojrzeć na jego obrzydliwą twarzyczkę. Kwadratowa twarz, włosy ogolone na 0,5cm, złamany nos, wybita dwójka na górze, porowata cera, szare oczy, rozcięta brew, zaschnięte usta i wyraziste kości policzkowe. Taki sam jak w pierwszej klasie. - Beidecker, czy tobie sie nudzi? Co ty tu w ogóle robisz? Cała szkoła wiedziała że wykitowałeś. Miało cie nie być! A teraz wparowujesz tu i myślisz że możesz mieszać w MOJEJ szkole? - zrobił kilka kroków w przód i przyparł mnie do ściany przyciskając pięści do mojej szyi.

View more

.

monikaaa03’s Profile Photo#PodKreską
《22》
"Tylko nie łap kontaktu wzrokowego, nie łap kontaktu wzrokowego"- tylko ta myśl krążyła mi w głowie. Światło które przebijało się przez zabrudzone szyby zasłoniła mi męska sylwetka. Z prawej, z lewej, przed sobą... wszędzie ludzie. Czuje czyjś oddech na karku i widzę pozdzierane paznokcie na dłoniach spoczywajacych na mojej ławce.
- Proszę! Ha! Beidecker. Kolego co ty tu robisz? Czy mamusia nie zaprosiła cie na herbatkę? - niski głos wdarł się do mojej głowy i zrujnował cały spokój jaki starałem sie utrzymać. Nie podniosłem głowy. Tętno przyśpieszyło i poczułem drgającą powiekę.
- Ej... kuwa ludzie. Weźcie to truchło bo walić zacznie. - jakaś dziewczyna ewidentnie żując gumę zaczęła rechotać a wraz z nią kilka innych śmieszków. Mięśnie w moich rękach same zadziałały. Odepchnołem ławkę z całej siły naprzód. Nastała cisza a ja zdobyłem odwage aby spojrzeć w oczy chłopakowi który stał obok mnie. Edward Trauss "Edd(i)". Znam to nazwisko. Był na liście dealerów od Willa. Przypadek. Zbieg okoliczności. Czy moja obecność mogła go niepokoić?
- Nie denerwuj się po doniose na ciebie wujaszkowi. Myślisz, że ucieszy sie na wieść, że jego kochany bratanek zmartwychwstał i znowu truje mu dupe?
- A ty nie ucieszyłeś się na wieść, że jednak jestem? Żyję? Może powspominamy razem Willa? Może umocnimy nasze braterskie więzi kolego? - po wypowiedzeniu tych słów wiedziałem, że to było przegięcie. Ale już nic nie mogłem cofnąć. Widziałem w jego oczach teraz coś więcej niż złośliwość. To było zdenerwowanie. Strach. Czułem się na wygranej pozycji, mimo, że byłem w czarnej dupie. Tylko stwarzam sobie wrogów. I tak mam ich za dużo a skoro już sa to zaczne ich kolekcjonować.
- Myślałem, że już to dawno zrobiłeś, ale skoro jeszcze nie to może sam chcesz odwiedzić Willa, co?- groźba z ust moich wrogów. Miód na me uszy.

View more

.

monikaaa03’s Profile Photo#PodKreską
《21》
Wychodząc na korytarz czułem się jak robak wrzucony do klatki pełnej jaszczurek. Robak. Nie czułem się pewnie, a uczucie dziesiątek par oczu wlepionych we mnie wcale mi nie pomagało. Czarny kaptur zarzucony na głowę, dłonie w kieszeniach i trupio blada cera sprawiała, że wyglądałem jak dealer handlujący krwią. Pamiętałem co mnie teraz czeka. Matematyka z Piratem Z Latającego Holendra. Wyglądał jak trup. Ale taki inny trup niż my. Cere miał pokrytą bruzdami i bliznami. Długa broda siegająca prawie do brzucha była pokołtuniona i pełna przeróżnych okruszków i śmieci. Brakowało tylko tam glonów i rozgwiazdy na czole. Mówił cichym i spokojnym głosem jeszcze bardziej pozbawiając nas chęci do życia. Dotarłem pod klase 2 minuty przed dzwonkiem. Stada gapiów wyjątkowo szerzej otworzyło swoje depresyjne oczy i zaczęła się faza szeptów i wytykania palcami. Żyje moi drodzy, żyję. Kto się cieszy?! Czekałem tylko na reakcję nauczycieli. Nie żebym się stęsknił. Pan Carlo de Shangh wszedł smętnym krokiem do klasy nie patrząc nigdzie indziej niż na własne buty. Wyjął dziennik i zaczął wyczytywać.
- Bastroock.
- Jes...tem, pszeciesz. - odezwał się akcentując każdą zmiękczaną sylabę.
- Beide...ckeer. Nie. Zaraz, zaraz... tutaj... - zacząl bełkotać coś pod nosem.
- Jestem. - odezwałem sie przerywając narastający szum w klasie. Wszystkie oczy zatrzymały sie na mnie. Nawet szare i puste oczy pana Carlo de Shangh podniosły się i wzrokiem krwiopijcy wlepiły się we mnie. Cisza trwała kilka sekund. Matematyk zebrał papiery wraz z dziennikiem i żywym krokiem wyszedł z klasy. Domyślałem się że pofrunął do dyrektora robić mu wyrzuty ze tylko narobił balaganu w papierach zapisując żywego ucznia na straty. Nie chodzi o to że uśmiercił chłopaka. Chodzi o bałagan w papierach. Dźwięk zamykanych drzwi nie zwiastował dla mnie nic dobrego. Sam w jaskini lwa. Spuściłem głowę nie chcąc złapać jakiegokolwiek kontaktu wzrokowego. Usłyszałem szum odsuwanych krzesełek. Czas zacząć przedstawienie.

View more

.

《20》
Nadszedł dzień, w którym postanowiłem przestać chować głowę w piasek. Jeśli ktoś chce mnie dorwać- proszę bardzo. Wystawię się jak na tacy. Pora wziąść sprawy w swoje ręce i spełnić ostatnią prośbę Will'a. Nigdy nie byłem tak sentymentalny, ale fakt, że tego chciał jeszcze bardziej motywuje mnie do przyskrzynienia tych skurwieli. Nie będzie łatwo. Jeżeli zacznę od przydupasów, wieści szybko dotrą do wicedyrektora i raczej skończy sie moje bohaterstwo. Jeśli zaś zacznę od największej szychy też szybko skończę- przegraną. Decyzja należała do mnie, a wiedziałem, że cokolwiek bym nie wybrał- będzie to zły wybór.
Leżałem plackiem na łóżku rozmyślając o planach jak skończyć dealerke w szkole, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Wtem drzwi energicznie sie otworzyły i do środka wpadła Cassidy. Ubrana w zwiewną granatową sukienkę w białe kwiatuszki. Na nogach miała zniszczone już czarne trampki, a włosy miała potargane przez wiatr... jakże to piękny był nieład. Nigdy w ten sposób na nią nie patrzyłem. Usiadła obok mnie i przyglądała się mojej przybrudzonej koszulce.
- Darren, naprawdę chcesz wrócić do szkoły? - zapytała z lekko wyczuwalną troską w głosie.
- Cały czas w niej jestem. - wymruczałem z głową w poduszkach.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi. - jej ton głosu stał sie zimny. Nie lubiła, kiedy w najmniejszym stopniu zgrywałem sie z ważnych spraw. Usiadłem obok niej i spojrzałem jej w oczy.
- Cass nie mogę dalej sie ukrywać. Niedługo egzaminy końcowe. I ta cała sprawa z ojcem. Nie wytrzymam tu dłużej. Musze coś zrobić bo zwariuje! - złapałem sie za głowę i oparłem łokcie na kolanach.
- Wiem, ale... boje się, że to może sie różnie skończyć. - powiedziała drżącym głosem i położyła na moim kolanie swoją dłoń. Zrobiła to z taką niepewnością, że poczułem jakby piórko opadające na moją skórę. Uniosła głowę i zobaczyłem oczy, które boją sie co ze mną będzie. Oczy, w których dostrzegłem nutke zapytania "Co będzie, jak ciebie nie będzie?". Oczy, którym na mnie zależało.

View more

.

monikaaa03’s Profile Photo#PodKreską
《19》
Dni mijały, a ja o niczym nigdy tak nie marzyłem jak o powrocie do normalnego życia. A nie... nie normalnego, ale takiego jakie było przedtem. Siedzę zamknięty w tym żygajacym tęczą i Justin'em Bieber'em pokoju jedząc same drożdżówki i jogurty od blisko tygodnia i już mam dość. Rany sie już zaczynają lepiej goić, a ból powoli ustępuję. Codziennie myślę co zrobić, jak wrócić do codzienności.
- Siema. - powiedział Brad wchodząc do pokoju szybko i zdecydowanie. Wyraz twarzy miał poważny i wyczułem, że zaraz coś sie wyjaśni.
- Siema. - odpowiedziałem podnosząc sie i siadając na łóżku.
- Słychaj, za 2 dni wylatuje do Francji. Czas, żebym ci powiedział o co poprosił Will. Bo widzisz... zanim on... no wiesz, dowiedział się czegoś o tej szkole. Czegoś co, wielu wolałoby zachować w tajemnicy.- wyjął z kieszenie kartkę z kilkoma nazwiskami. Niektóre kojarzyłem, a niektóre były mi zupełnie obce. Podał mi je niepewnie.
- Co to jest? Nic... nie rozumiem. - czytałem nazwiska próbując pojąć co je łączy i dlaczego są połączone różnymi kolorami długopisu. Brad schował twarz w dłonie i wziąl głęboki wdech.
- Ci ludzie... oni. To są dealerzy, ale nie tacy zwykli. Towar rozchodził sie po znajomości. Z rąk do rąk, potem mysiałeś kupować z dwóch powodów. Albo nie mogłeś bez tego żyć, albo nie przeżyłbyś gdybyś tego nie kupił od nich.
- Kurwa, jaśniej... - zacząłem rozmasowywać twarz.
- Zmuszali ich do kupowania tego gówna. Jeśli nie kupili to niby "sie zabijali", ale tak na prawdę to to ścierwo pozbywało sie niekorzystnych klientów. Lub wpadali w taki nałóg, długi i problemy, że sami ze sobą kończyli. Will zaczął sie orientować o co chodzi. Kupował towar i spisał wszystkich, o których wiedział, że handlują. Nie chciał wybaczyć, że przez nich gineli ludzie.
- Czekaj... czemu do cholery tu jest nazwisko wicedyrektora?! - zapytałem dosuwając kartkę do jego twarzy.
- Właśnie. Will chciał, żeby wszyscy... bez wyjątku zapłacili za to co robili... i robią.

View more

.

AgniesiaMisia’s Profile Photo#MP Śmieszka Agnieszka
《18》
- Jak to mnie nie wyczytali? - byłem zdziwiony.
- Słuchaj nie wyczytują tylko trupów. - powiedziała Cassidy łamiącym się głosem.
- Ale dopóki nie widzieli ciała to nie mogli go wziąść za trupa. Chyba że... - wpadł w zamyślenie i nastała długa chwila ciszy. W końcu nie wytrzymałem.
- Chyba że co?!
- Chyba że ktoś kazał cię wziąść za trupa. Darren w dyrekcji są wtyki. - dokończył Brad.
- Zawsze były. - mruknęła Cassidy.
- Ale tym razem to wtyki na twoją niekorzyść. Ktoś nie chce żebyś wracał do szkoły. I niekoniecznie jest to Bill Graffs. Ten półgłówek nie ma takiego wpływu na dyrekcje. To musi być ktoś z zewnątrz. Sprawa Lisy ucichła, Bill może odpuścić. - po minie Brad'a można było wywnioskować, że usiłuje na coś wpaść, ale mieliśmy za mało tropów.
- Darren, jesteś w wielkim niebezpieczeństwie. - powiedziała z powagą Cassidy siadając obok mnie.
- Dzięki, Cass. Sam bym na to nie wpadł. Jesteś taka spostrzegawcza. - rzuciłem w odpowiedzi.
- Beidecker, szacunku. Gdyby nie ona to nie wiem gdzie mógłbym cie ukryć. Ona zaplanowała twoje "odbicie". Zamknęła Bill'a w kiblu! W damskim! Nie wiem jak ona tego dokonała. - powiedział wskazujac na nią teatralnym gestem.
- Oh do tego trzeba mieć talent. Dla mnie Graffs to pikuś. - Cassidy zaczeła ironicznie oglądać swoje paznokcie z delikatnym uśmiechem. Były czerwone. Tak jak jej usta. Nie wiedziałem, że jest taka piękne. "Darren ogarnij sie, o czym ty myślisz?!" Nie wiem co zaczęło dziać sie w moich myślach, ale szybko chciałem przestać.
- Sorry. A więc co teraz? - zapytałem.
- Musimy się dowiedzieć komu śnisz sie w kostnicy.

View more

.

MajaLeszczynska926’s Profile PhotoMajcia✌
《17》
Do środka weszła... Cassidy Rousteen. To jej pokój? Pasuje do niej. Spojrzała na mnie litościwie zaciskając niespokojnie dłonie. Wyglądała jakby zaraz miała pisać najważniejszy egzamin w życiu.
- O... boże!- wykrzynęła i od razu zatkała usta z przerażeniem, że ktoś ją usłyszał.
- Nie, to tylko ja, Darren. Nie pamiętasz mnie? - nawet w takiej sytuacji chciałem zachować trochę humoru.
- Na prawdę dziwne, że żarty sie ciebie trzymają, Beidecker.- emocje opadły a Cassidy spoważniała. - Dałeś mu nazwiska? - zapytała Brad'a z wyrzutem.
- Ej no czekaj. Koleś dopiero dochodzi do siebie. Przecież on jest w szoku. Spójrz na niego! - pokazał na mnie z nie mniejszym wyrzutem. W tym momencie zabrzmiał dzwonek. Spojrzeli na zegar - to nie był czas ani na lekcje ani na przerwe. Nastała chwila ciszy. Po kilkunastu sekundach zabrzmiał kolejny dzwonek.
- Apel kontrolny?! Co? - krzyknął spoglądając na zegarek z niedowierzaniem.
- Niemożliwe! Taki apel jest tylko raz w roku, w styczniu, mamy maj! - zapanował niepokój, razem naradzali sie co robić. Na takim apelu sprawdzają każdego ucznia. Czy przypadkiem nie przegapili śmierci jednego z nich. Brak jakiegokolwiek żyjącego wiąże się z przetrzęsieniem całej szkoły. Mimo, że nikogo on nie obchodzi. Postanowili zaryzykować. Musieli iść, zostawili mnie, kazali nie dawać oznak życia i zamkneli drzwi na klucz. Słyszałem duży chałas na korytarzach, który wkrótce ucichł. Po jakiejś godzinie obydwoje wrócili z grobowymi minami. Gdyby dyrekcja zorientowała się, że mnie nie ma raczej byli by niespokojni i starali sie mnie ukryć... ale stanęli jak wryci i gapili sie na mnie.
- Darren... nie wyczytali Cię.

View more

Halo co się dzieje? Czemu nie ma dalszych części? Gdzie pytanka? Co się stało?

MajaLeszczynska926’s Profile PhotoMajcia✌
Pozdrawiam wszystkich ludzi, którzy za cel życiowy postawili sobie hejtowanie mnie i spamowanie bluźnierstwami. Mam nadzieje, że ta miesięczna przerwa umiliła wam życie. Ale mielibyście za prosto gdybym poddał(a) się tak szybko.
Dzisiaj kolejna część ♡

.

monikaaa03’s Profile Photo#PodKreską
《16》
Usiadłem na łóżku przykrytym puchowym kocem. Właśnie wtedy moje mięśnie zaczęły się rozluźniać po długiej drodze z piwnicy i zacząłem odczuwać ogromny ból. Miałem wrażenie, że to jakiś głupi żart. Ale kto by katował ludzi w ramach żartów? Bill Graffs? Fakt, to możliwe. Ale Lisa nie zgineła na żarty. Ona na prawdę nie żyje, a ten dupek musi za to zapłacić.
- Jedz. - niespodziewanie ma moich kolanach wylądowała drożdżówka. Chłopak, który mnie uratował stanął w drzwiach opierając się o futrynę.
- Dzięki. Poznam imię wybawcy? I jaki masz w tym cel? - rzuciłem prosto z mostu. Chciałem wiedzieć co tu sie dzieje. Kim jest i czemu mi pomaga.
- Pamiętasz jeszcze William'a? - zapytał spoglądając na mnie ciekawskim wzrokiem. Kiedy usłyszałem imię jedynego człowieka w tej szkole, któremu zaufałem, wszystko wróciło. Zatęskniłem. Bo to nie jest tak, że do tej szkoły chodzą głazy. Tutaj każdy czuje. Czuje aż za dużo. William nie wytrzymał do końca. Ale kogoś takiego sie nie zapomina.
- Will... tak.
- Kiedy jeszcze żył poprosił mnie, abym dokończył za niego pewne sprawy, jeżeli on nie zdoła. Widziałem w jakim był stanie i nawet nie próbowałem go przekonywać. W każdym razie za tydzień wylatuje do Francji, do rodziny. Moja matka zachorowała... to nie ważne. Ważne jest to, że nie będę mógł spełnić jego prośby. Dowiedziałem się, że byliście ze sobą blisko. Będziesz musiał mi pomóc.
- Nadal nie wiem jak sie nazywasz i skąd wiedziałeś co sie ze mną dzieje.- próbowałem powoli przyswajać informacje, które ledwo wchodziły mi do głowy. Jednocześnie miałem tyle niewiadomych, że nie wiedziałem o co zapytać.
- Brad Heller. Może nie powinienem... ale ludzie w tej szkole powiedzą wszystko co widzieli za "tabletke rozkoszy" albo paczkę żyletek.- powiedział z lekkim zakłopotaniem. W momencie kiedy miałem zasypać go masą kolejnych pytań, drzwi powoli się uchyliły.

View more

Language: English