Oh no, dopiero widzę wiadomość. Mam nadzieję, że też miałxś dobrą noc, dzięki! XD Wiesz co… z pisaniem, jak z każdym hobby, jest chyba tak, że nie ma się co zmuszać, gdy *to* nie jest nasz dzień. Wiem jednak doskonale, o czym piszesz. Czasem zaczynam coś skrobać myśląc, że wychodzi fajne, bo mam wenę, chęci i pomysły, a potem czytam, jak wyszło i widzę tragedię. XD Opcja A, czyli odczekać, czasem prowadzi tylko do większej frustracji. Co więc często robię w takich momentach, to zmieniam kolejność i zaczynam tworzenie odpisu od sceny, którą widzę najmocniej. Skupiam się na niej i zwykle ten element wypada już nieźle, a dopisanie rzeczy pomiędzy jest nagle łatwiejsze.
Kolejną możliwością jest pisanie krótkich scenek z udziałem bohatera tak do szuflady, żeby jednak wenę wykorzystać, ale nie zmuszać się do wysyłania współautorom czegoś, z czego nie jestem dumny. Czasem może się okazać, że te scenki wyszły zadziwiająco fajnie - „dzięki” temu mam jakieś trzy zaczęte one shoty… Ekhm.
O! No i czytanie wspólnej historii od początku, albo chociaż połowy, też mnie nastraja, bo wyłapuję elementy ze swojego stylu, które wyjątkowo mi podeszły i staram się do nich wracać w rozpoczętym dopiero odpisie.
Jak miałem jakieś piętnaście lat, to pamiętam też, że szukałem w książkach zgrabnych zdań na rozpoczęcie tekstu, bo wiadomo, że zacząć najtrudniej, ale z wiadomych względów nie polecam. :)) Samo czytanie? Jak najbardziej.
Ogólnie nie wiem, czy mam prawo udzielania jakichkolwiek rad w tym względzie, każdy musi chyba poszukać indywidualnego rozwiązania. Miło mi, że ciekawią Cię moje sposoby i życzę dużo współpracy względem weny przełożonej na zadowalającą praktykę! XD
View more