Stojąc na ośnieżonej krawędzi muru, zerknęła z przerażeniem na widok roztaczający się w dole. Nie miała pojęcia ile metrów dzieli ich od ziemi, ale była pewna tego, że upadek z takiej wysokości będzie bolesny i poniesie za sobą wiele konsekwencji. Nie mieli jednak wyboru. Miała już dość bycia żoną bękarta Boltona. Jeszcze całkiem niedawno udało jej się uciec od jednego potwora, a teraz wpadła w łapska kolejnego. Drżała każdego dnia i nocy, na myśl o tym, co może z nią zrobić. Starała się być posłuszna. Nie marudziła, spełniała jego zachcianki, chociaż tak naprawdę brzydziła się nim. W końcu jej cierpliwość skończyła się.
Rozpadała się od środka. Ze starej Sansy nie pozostało już nic, była wrakiem człowieka. Dlatego ucieczka była najlepszym wyjściem. Nawet jeśli miałaby przy tym zginąć. Śmierć była wręcz wybawieniem od tego, co czekało ją za jej plecami.
Spojrzała jeszcze raz na Theona, który tym razem okazał się jej wybawicielem i ścisnęła jego kościstą dłoń, na znak, że jest gotowa. Tylko czy aby faktycznie była?
Zamknęła powieki i szybko pozbyła się zbędnych myśli zaprzątających jej głowę. Za plecami słyszała coraz to donośniejsze krzyki i tupot ludzi wroga.
Wzięła głęboki oddech, po to aby natychmiast wypuścić powietrze z płuc i robiąc krok do przodu, zaczęła spadać w dół.
(…)
Czuła się jakby w jej głowę coś rozsadzało od wewnątrz. Nie potrafiła również poruszyć ciałem, a gdy tylko spróbowała, z jej ust wydarł się cichy jęk. Było jej zimno. Czuła jak przez płaszcz, który narzuciła na siebie, przechodzi paraliżujący chłód, ogarniający całe obolałe od upadku ciało. Nie potrafiła określić ile minęło od momentu, gdy zderzyła się z podłożem.
Powoli otworzyła powieki, ale jedynie co udało jej się dostrzec to ciemność. Zamknęła więc ponownie oczy i ponowiła próbę po raz kolejny. Obraz powoli zaczął powracać. Zauważyła, że niebo nad jej głową powoli zaczynało robić się ciemniejsze. Wyraźnie potrafiła już dostrzec zarys muru zamku, z którego skoczyła. Nie słyszała i nie widziała nikogo. Jeśli ludzie Boltona uznali jej skok za udaną próbę samobójczą, na pewien czas zyskała spokój. Musiała to wykorzystać.
Jej ruchy były powolne i ostrożne. Nie wiedziała w jakim stanie jest jej ciało, a też nie chciała niczego bardziej pogarszać. Z trudem przewróciła się na bok i zamarła. Całkowicie zapomniała o Theonie. Była pewna, że skoczył wraz z nią, ale teraz nie dostrzegła po nim żadnych śladów. Zostawił ją na pastwę losu.
Zacisnęła usta, podnosząc się, ale upadła od razu na kolana. Przez jej głowę ponownie przeszedł wręcz oślepiający ból. Przygryzła wargę, aby nie krzyknąć.
W końcu stojąc chwiejnie na nogach, nie odwracając się za siebie ruszyła wzdłuż muru, kierując się prosto do lasu. Musiała jak najszybciej stąd uciec. Kiedy zorientują się, że jednak przeżyła, od razu ruszą na poszukiwania.
Starając się z całych sił ignorować ból przeszywający każdą cząsteczkę ciała, przedzierała się przez śnieżne zaspy, aż w końcu jej sylwetka zniknęła wśród ciemnych drzew.
View more