ani w muzyce, ani w książkach, komiksy odpadają XD młodzi mają przesrane :D nie mogą realizować pasji, bo konkurencja miażdży, ktoś kto by mógł być zainteresowany nawet nie spojrzy, pinkne :'D
Możesz próbować, nikt Ci tego nie zabroni. Może akurat się uda. Ja wiele lat pracuję na to, co mam obecnie. I kij z tym, że pod drodze robię milion innych rzeczy. To i tak jest za mało. Zawsze jest za mało. Wszystko zależy od Ciebie i tego ile energii w to włożysz. Wiem, że brzmi to jak kolejny kolokwializm i pierdolenie starca. Niestety Polska to durny kraj.
kurde! czy na takich książkach idzie zarobić? Bo mnie ciekawiło zawsze :|
Nie. Chyba że jesteś wziętym i znanym już pisaczem to wtedy owszem. Ludzie niszowi, tacy jak ja, z antologiami, artykułami w gazetach zarabiają tyle, co kot napłakał. Nie łudź się, że z pisania są kokosy. To mit podsycany przez publiczkę. Owszem, i to jest fakt, znam spory odsetek autorów, którzy żyją z pisania. Nie podam nazwisk, byłoby to niestosowne. W Polsce bardzo trudno się wybić. Konkurencja jest duża, a i czytelnicy bezlitośni. Musisz być niezły aby ktoś cię zauważył. Wydawnictwa niechętnie wydaja nieznanych twórców. Prędzej załapiesz się na antologię niż na publikację.
Ah te typowe kobiety :DDDDDDDDDDD ogólnie to fajnie czegoś takiego poczytać
Fakt, były typowe. A ja byłam zboczona. Nie dosyć, że lubiłam szkaradztwa, które je przyprawiały o ataki paniki (pająki), to jeszcze przebywanie na salach sekcyjnych satysfakcjonowało mnie bardziej niż łażenie na praktyki do żywych człowieków.
mnie by nie ruszyło, mój węch tak działa jak rozbita żarówka ;-;
Być może. Każdy reaguje inaczej, Ja na przykład po zajęciach prowadzonych na zwłokach bywałam głodna. Szłam sobie zawsze na kebsa. Gdzie dziewczyny z mojego roku nie mogły zrozumieć mojego zachowania. Wydawało się im perwersyjne.
jezuuuuu, ja zawsze mam beke z tego, jak na filmach pokazują trupa, a tam ktoś wymiotuje :DDDDDDD to musiało być komiczne
Sam widok jeszcze ujdzie. Tu chodzi o specyficzny zapach zwłok. To słodkawo-mdły fetor. Mało kto go znosi. Tam wymieszany był jeszcze ze smrodem formaliny.
fajnie wspominać gimbaze, średnią i te inne, bo kiedyś nie lubiło się nauczycieli, a teraz się z tego śmieje ;-;
Ja najlepiej wspominam studia i nieodpornych na "widoki" ludzi, którzy na zajęciach z anatomii prawidłowej radośnie opróżniali żołądki do wanien na krew.
a u nas lecą teksty "reanimowałbym/ przychodze na matmę dla pani, a pani jest dla mnie bardzo wredna/pani się pięknie uśmiecha, ale dwójka na koniec będzie?"
U nas facet z geografii zawsze wchodził do klasy. Zasiadał za katedrą, po czym patrzał na okna. Jak były otwarte, wrzeszczał - Zamknijcie je do cholery! Wszystkie orły nam wylecą! Wyciągamy karteczki, darmozjady!. I tak go wszyscy kochali. Zmarł dwa lata temu. Szkoda.
zamiast obczajania babki, pewnie ta :d Będzie śmiesznie jak usiądę na końcu gdzieś i puszczę na fulla go na słuchawkach.
Za moich czasów nie było takich wynalazków. Mieliśmy kartki i długopisy. Używając tego oręża samego zUego potrafiliśmy faceta z maty doprowadzić do pasji. Korespondencja nad wyraz go drażniła ;p.
dosyć ciekawe to, ale mnie raczej przekonuje niski bass, piszczące i przesterowe gitary i bardzo uszojebne wokale, ale młody jestem :|
Wyrosłam z tego. Też lubiłam. Kochałam: Sodom, Sepulturę i inne. Łaziłam na koncerty: Kultu, Piersi etc. Co roku był Woodstock, Jarocin itede...Do dziś lubię ich posłuchać. Jednak do pracy potrzebuje muzyki, która mnie wyciszy. Musze być skupiona. Nikt nie ma ochoty czytać książek z błędami. Myślę, że gust muzyczny z czasem się kształtuje. Oczywiście, nadal lubimy to, co darzymy młodzieńczym sentymentem. Jednak z biegiem lat sięgamy po coś innego. Nie jest to złe. Dojrzewamy na wielu płaszczyznach. To naturalne :). Każdego dopadnie.
Mój mąż je olewa. Ja się często nimi bawię. Jak się je rozdrażni wydają z siebie syczące dźwięki. Są urocze. Mam teraz samiczkę w ciąży, więc czekamy aż nam się rodzinka powiększy :).
jak zjem tabliczke czekolady, albo batonika to mogę miesiącami nie jeść słodkiego, do kawy słodze 2 łyżeczki,a do herabaty 1 ;-; można być antysłodzyczoweymskurwielembezduszyiserca
Ten - antysłodzyczoweymskurwielbezduszyiserca mnie przekonał. Dla mnie dzień bez słodkiego jest dniem straconym. I nie, nie tyję. Więc mogę sobie folgować do woli. Bycie bułom mi nie grozi ;p No, ale jak można nie lubić słodyczy? Chyba że jesteś jak mój dziadek. Najlepsze słodycze to - schabowy i piwo ;p. Księżniczek Puszek pozdrawia.