Czuję się, jakby we mnie w środku strzelały ziarenka gorącego popcornu, obijały się o moje serce, wątrobę, płuca, a część z nich utknęła już w mózgu. Przez brak ujścia nie mogą zrobić nic innego jak tylko rozmięknąć w mojej krwi. Mówiąc w skrócie: jest mi trochę niedobrze.
Nie jem pizzy, nie ogarniam fenomenu tej ciepłej buły z serem, nie lubię wszystkich fast foodów, nawet frytek. Jedzenie smażonych rzeczy to dla mnie zbyt dużo abstrakcja.
To nie tak, że manekiny nienawidzą ludzi. One ich naśladują, przyjmują podobną pozę, ale nie chcą być człowiekiem. Wiedzą, że są na przegranej pozycji. Miękka, ciepła skóra i twarda, plastikowa - wiadomo, co jest lepsze. Dlatego manekiny trzymają dystans i tylko obserwują.
Mój mózg się ze mnie śmieje. Przez poziom satyry w moim życiu pękł on że śmiechu. I teraz muszę zbierać jego kawałki. I zbierać, i zbierać, i zbierać... Coraz rzadziej chce mi się to robić.
Waham się pomiędzy odpowiedzą: najbliższe mi osoby a: moja kolekcja kucyków z blind bagów. Ale wypada odpowiedzieć, że najbliższe mi osoby, tak? Okey, najbliższe osoby.
Jakie upały? 25 stopni? 27? C'mon... Gdy robi się naprawdę gorąco pocieszam się faktem, że nie jestem już w Hiszpanii - tak sobie z tym radzę. Tam, nawet gdy jest tyle samo stopni, co u nas, to słońce jest o wiele wredniejsze i bardziej niszczące - takie odnoszę wrażenie. A najgorzej, gdy siedzisz w dużych nadmorskich miastach (tak Benidormie, mówię o Tobie...), gdy upał wymiesza się z wilgotnym powietrzem, wtedy czujesz jakbyś był w gigantycznej łaźni, z której nie ma ucieczki (chyba, że do zamkniętego pomieszczenia z klimą). Nie cierpię głupich turystów, którzy chcą robić turnee po mieście w czasie siesty i robią mi wyrzuty, bo nie chcę z nimi iść ;--------) Przejawiają podejście: ohhh, zapłaciłem za wycieczkę to trzeeeeba zwiedzić jaaaak najwięęęceeej! Aaaah, jestem na wakacjaaaach!!!!!!111 PO COŚ TA SIESTA JEST. Już raz dopadł mnie udar słoneczny, za drugi podziękuję.
Skąd ten wniosek? Lubię. Lubię patrzeć na twórczość innych ludzi, chodzić do muzeum, na wystawy... Ale nie wydaję okrzyków zachwytu: Oh! Ah! To wszystko kiedyś przepadnie. Nawet najbardziej misterne dzieło zamieni się w jednolity pył, o którym w życiu byś nie pomyślał, że niegdyś tworzył coś "urzekającego". Wszystko kiedyś się rozleci, rozpadnie, spopieli, uprości się do pyłu.I to jest piękne.
Kiedyś na wykładzie z historii sztuki pani profesor pokazała nam obraz "Lekcja Anatomii Doktora Tulpa" i zapytała się z pasją: Czy to jest dla was sztuka?? Cisza. W końcu mówię: nie. Pani profesor się poderwała i dopytała ze zdziwieniem próbując ukryć pretensję: jak to? To nie jest dla Ciebie sztuka?! Mówię: Dla mnie nic nie jest sztuką, takie słowo po prostu n i e i s t n i e j e w mojej opinii. To co nazywane jest "sztuką" dla mnie jest produktem stworzonym przez ludzkie ręce. Na przykład takie obrazy, kiedyś przepadną, zniszczą się, ktoś je wyrzuci... trochę tak jak wyrzuca się stare produkty. Profesor: Porównujesz obrazy i wszelką sztukę, w którą ktoś włożył swoje uczucia, myśli, ciężką pracę do produktów, na przykład spożywczych?? Ja: można tak powiedzieć, tyle że produkty "sztuki" są bardziej wartościowe dla historii i kultury, do tego dłużej "trzymają świeżość". Ale i tak to wszystko kiedyś przepadnie... Pani profesor do końca roku patrzyła się na mnie jak na ignoranta.
Czy jestem jedyną osobą na tym świecie, która ma problem z wiązaniem butów metodą na "jedną pentelkę"?! Ta metoda, w której robisz pentelkę, obwiązujesz i wyciągasz drugą pentelkę... Nie potrafię tego. Widzę, że wszyscy tak wiąrzą buty, tylko ja, taki dziwak, wiąrze "na dwie pentelki", bo po prostu nie potrafię inaczej. Mogę na chwilę zapamiętać sposób na jedną pentelkę, ale później i tak zapomnę. To jest dla mnie zbyt t r u d n e. Jestem debilem.
A co jeśli nocnymi ulicami przechadzają się manekiny? W końcu ciągłe stanie w jakiejś wygiętej pozie może być trochę męczące. Nie? W nocy niewiele widać i raczej nikt nikomu się nie przygląda... Podobno po zamknięciu sklepów niektóre manekiny schodzą z wystaw i spotykają się ze sobą w jakiś głębokich piwnicach; palą papierosy, tańczą do krzykliwej muzyki, grają w bilarda i piją klej.