Kochasz kogoś?
Odzyskaj, co Twoje.
Vivienne. Była wierna i piękna.
Dałbym wiele, by móc być człowiekiem, który trwa przy niej. Plan się sprawdzał. Pierwszy naznaczony był niezwykle potężny i zaznajomiony z umiejętnościami, które posiadali zarówno ona jak i Corvo...
✣Jego myśli...
Więc to bardziej poważne niż sądziłem, straci dla niej głowę, zupełnie jak ja. Nie wiem co takiego było w tej kobiecie, że każdy jej tak pragnął, zabić czy kochać. Jak ja, istota niemalże bez duszy mogłem tak się przywiązać do tej kruchej istoty? Nigdy niczego ode mnie nie chciała, a dostawała wszystko.
Teraz, leżąca w białej altanie na jednej z kamiennych wysp otoczona jej kwiatami wyglądała niczym martwa. Dotknąłem jej bladego policzka, chłodna i osłabiona. Potrzebowała bodźca, który mógł utrzymać ją przy życiu, podnieść na duchu. Corvo. Wiedziałem, że wystarczy sam jego zapach, który ją otoczy, a jej serce zabije mocniej.
A ten teraz cierpiał, pusty, obnażony, poznał swoją największą słabość, ją – to co czuje teraz, nie równa się z tym co dostanie gdy zwycięży z nią u boku, gdy ją posiądzie, a ja będę na to patrzył z zazdrością. Wiedziałem jednak, że ona już dawno wybrała jego. Nim spojrzała w jego oczy, byli sobie przeznaczeni, zapisano to jeszcze przed moim powstaniem. Byli białymi rycerzami, odzianymi w czerń. Dopełniali się w każdym stopniu, razem będą mogli pokonać każdego. Odzyskać, zyskać wszystko. Przeszedłem się wokół jej ciała, moja jaźń opuściła umysł Corvo, gdy tylko znalazł się w pustce. Szukał jej, ponownie przesunąłem palcami po jej kruczych włosach i zadrapaniu na policzku, miała kilka śniaków, zadrapania na twarzy i dłoniach oraz szyi od szkła, a poza tym... cieleśnie nic jej nie było. To jej dusza umierała, w innym świecie, bez niego. W chwili pojawienia się jej wybranka jej serce zabiło mocniej, wzywała go nawet nieprzytomna.
W pewnym sensie to piękne, w drugim sensie ogarniała mnie wściekłość. Zawsze będę dwoma stronami medalu, niemożliwy do pokonania, do kochania przez kogoś. Tu było moje miejsce, a ona tu nie zostanie.
✣
Zamknąłem oczy i przeniosłem się do swojego dobrego przyjaciela, który z pewnością za moje myśli o niej – poderżnąłby mi gardło.
- Corvo, mój drogi Corvo. - Wypowiedziałem jak zwykle, płynnie, z sentymentem. Dostrzegłem, że trzyma jedną z jej róż i maskę z nowym pęknięciem. Spodoba jej się.
Rozpacz na jego twarzy... nigdy tego nie widziałem, nie od czasu śmierci poprzedniej cesarzowej. Zawsze był nieugięty i zimny jak lodowa tafla. Coś mi podpowiadało, że ta kobieta szybko go przejrzy. Bez zbędnych słów wyciągnąłem do niego dłoń i dotknąłem jego ramienia.
Przyszedł tu po nią, ją dostanie. Ja tylko chronię, Was oboje.
- Czeka na Ciebie, przyjacielu. - Gdy tylko wypowiedziałem te słowa, oboje znaleźliśmy się przy jej ciele, usypanym różami. Niedługo się zbudzi, już teraz jej serce szaleje, dorównując temu sercu, które biło w mężczyźnie u mojego boku.
Odzyskaj.
Vivienne. Była wierna i piękna.
Dałbym wiele, by móc być człowiekiem, który trwa przy niej. Plan się sprawdzał. Pierwszy naznaczony był niezwykle potężny i zaznajomiony z umiejętnościami, które posiadali zarówno ona jak i Corvo...
✣Jego myśli...
Więc to bardziej poważne niż sądziłem, straci dla niej głowę, zupełnie jak ja. Nie wiem co takiego było w tej kobiecie, że każdy jej tak pragnął, zabić czy kochać. Jak ja, istota niemalże bez duszy mogłem tak się przywiązać do tej kruchej istoty? Nigdy niczego ode mnie nie chciała, a dostawała wszystko.
Teraz, leżąca w białej altanie na jednej z kamiennych wysp otoczona jej kwiatami wyglądała niczym martwa. Dotknąłem jej bladego policzka, chłodna i osłabiona. Potrzebowała bodźca, który mógł utrzymać ją przy życiu, podnieść na duchu. Corvo. Wiedziałem, że wystarczy sam jego zapach, który ją otoczy, a jej serce zabije mocniej.
A ten teraz cierpiał, pusty, obnażony, poznał swoją największą słabość, ją – to co czuje teraz, nie równa się z tym co dostanie gdy zwycięży z nią u boku, gdy ją posiądzie, a ja będę na to patrzył z zazdrością. Wiedziałem jednak, że ona już dawno wybrała jego. Nim spojrzała w jego oczy, byli sobie przeznaczeni, zapisano to jeszcze przed moim powstaniem. Byli białymi rycerzami, odzianymi w czerń. Dopełniali się w każdym stopniu, razem będą mogli pokonać każdego. Odzyskać, zyskać wszystko. Przeszedłem się wokół jej ciała, moja jaźń opuściła umysł Corvo, gdy tylko znalazł się w pustce. Szukał jej, ponownie przesunąłem palcami po jej kruczych włosach i zadrapaniu na policzku, miała kilka śniaków, zadrapania na twarzy i dłoniach oraz szyi od szkła, a poza tym... cieleśnie nic jej nie było. To jej dusza umierała, w innym świecie, bez niego. W chwili pojawienia się jej wybranka jej serce zabiło mocniej, wzywała go nawet nieprzytomna.
W pewnym sensie to piękne, w drugim sensie ogarniała mnie wściekłość. Zawsze będę dwoma stronami medalu, niemożliwy do pokonania, do kochania przez kogoś. Tu było moje miejsce, a ona tu nie zostanie.
✣
Zamknąłem oczy i przeniosłem się do swojego dobrego przyjaciela, który z pewnością za moje myśli o niej – poderżnąłby mi gardło.
- Corvo, mój drogi Corvo. - Wypowiedziałem jak zwykle, płynnie, z sentymentem. Dostrzegłem, że trzyma jedną z jej róż i maskę z nowym pęknięciem. Spodoba jej się.
Rozpacz na jego twarzy... nigdy tego nie widziałem, nie od czasu śmierci poprzedniej cesarzowej. Zawsze był nieugięty i zimny jak lodowa tafla. Coś mi podpowiadało, że ta kobieta szybko go przejrzy. Bez zbędnych słów wyciągnąłem do niego dłoń i dotknąłem jego ramienia.
Przyszedł tu po nią, ją dostanie. Ja tylko chronię, Was oboje.
- Czeka na Ciebie, przyjacielu. - Gdy tylko wypowiedziałem te słowa, oboje znaleźliśmy się przy jej ciele, usypanym różami. Niedługo się zbudzi, już teraz jej serce szaleje, dorównując temu sercu, które biło w mężczyźnie u mojego boku.
Odzyskaj.