Nie poznaję siebie sprzed ostatnich 2 miesięcy. I tego, że "Rok temu mijałam was ciemną nocą". Chyba helikopterem. Po alkoholu. Kiedy czytam stare wpisy naprawdę myślę, że całe użalanie się nad sobą jest niewarte. Dni zaczynały się się od "Substancji" i że gdzieś otwieram okno i jest luty lub marzec lub cokolwiek. Tymczasem wiosna przeganiała mgłę złych wspomnień i myśli, przez którą było się już łatwiej przebić z każdym dniem września, a samotność nie opadała tak na ubranie po powrocie do pustego mieszkania. Kilka rad od bliskich i świat wyglądał inaczej. I doceniam do tej pory.
Rekordem mogę już nazwać tylko tę zabawę w programie, a o tym, że miłość to nie pluszowy miś ani kwiaty śpiewam jedynie w samochodzie. Teraz jest więcej nowych znajomości, mniej przestrzeni, mało rad, ale to ćwiczy charakter, kiedy samemu staje się do boju z każdym swoim problemem. Lato minęło mi jak długi dzień, zagrał deszcz na betonie, ale pozostało kilka parujących niepewności i parę smutków układających się w obłoki, z których jesienią, z każdego z nich może spaść najprawdziwsza ulewa. Ilość substancji wyraźnie zmalała, chociaż w połowie lipca organizm przyjmuje je w nadmiernych ilościach. Serce trochę boli, ale "Przejdę tłum z wiarą, że tam jesteś". Siedzę i wciąż czytam stare wpisy, ale o swojej osobie czytam między wierszami. "Zachowaj cząstkę siebie niedostępną dla innych" Została zachowana. Rozedrgane światła dużego miasta. Wyciągam dłoń i patrzę jak z każdą minutą robi się ciemnej. Znowu patrzę na rękę, a tusz pod skórą znowu mówi, że w życiu to tylko chwile są piękne. Jednak wierzysz, że masz w sobie nadal nieposkromione zwierzę w postaci wilka pełnego siły, tego samego, który nie opuści Twojego przedramienia aż do śmierci. Idę wciąż prosto przed siebie, nie mijam nocy, bo nią żyję. Może wygram, może przegram. Może to początek tego jak to wszystko się kończy. Lecz może za kolejne kilka miesięcy znów nie poznam siebie.
View more