Czekał na mnie w środę wieczorem z butelką wina, toną słodyczy i otwartymi ramionami, gdy zatelefonowałam do niego i powiedziałam, że dłużej już nie wytrzymam. Rzuciłam pracę, bo nie mogłam znieść panującej w niej atmosfery. Mój przełożony okazał się totalnym dupkiem. Nie mogłam pozwolić mu na takie traktowanie. Nie wiem, co teraz ze sobą zrobić. Najchętniej spędziłabym resztę życia upijając się pod kocem. Ostatnio wszystko wymyka mi się z rąk, przecieka przez palce. Gdyby nie Remek, pewnie znów sięgnęłabym dna. Bogowie, jak dobrze, że mam przy sobie kogoś, kto się o mnie troszczy, odwodzi od głupich pomysłów, powstrzymuje przed popełnieniem kolejnych błędów. Nie może mieć mnie jednak na oku przez całą dobę, a kiedy tylko udaje mi się wymknąć spod jego kontroli, świruję. Wczoraj miałam kryzys, umówiłam się z przyjaciółką w pubie, zaliczyłyśmy obłędny koncert Blindead, kilka piw, które doprawiłyśmy jeszcze kilkoma shotami, a wszystko zwieńczyłyśmy ziółkami, co w połączeniu z graną na żywo muzyką dało niesamowity psychodeliczny efekt. Dziś mam okropnego moralniaka. Obejrzałam smutny film, który wcale nie polepszył mojej sytuacji, ale przynajmniej Logan Lerman przestał być dla mnie ciotą, która nic nie mówi i tylko świdruje tymi swoimi oczkami, zaciskając do bólu wargi. Dziś nie spotkam się z Remkiem, któremu nie potrafię po wczorajszym wieczorze spojrzeć w oczy. Oczywiście ku uciesze mojej współlokatorki, która powtarza mi, że nie znosi nocy, które spędzam poza akademikiem. Nie wiem, czy się o mnie martwi, czy może boi się, że nagle spod łóżka wyskoczy demon. Jest bardzo oddana Bogu i myślę, że we wszelkie opętania, do których dochodzi o trzeciej nad ranem w akademikach, też wierzy. Jak widzisz, z moim mężczyzną wszystko dobrze. Ze mną też, przynajmniej na zewnątrz.
View more