Nienawidzę. Mam ważenie, że w marketach zbiera się największą pula imbecyli i ludzi totalnie nie przystosowanych do życia w społeczeństwie. Ostatnio stojąc przy kasie, a właściwie już praktycznie płacąc za zakupy, podałam jakiejś random babie rękę i się przedstawiłam. Zmieszała się i nie wiedziała o co chodzi. Odparłam że skoro już narusza moją przestrzeń osobistą poprzez szturanie mnie w zadek to chciałabym wiedzieć chociaż jak ma na imię osoba, która zadka owego dotyka. Kasjer miał lepszy dzień, baba zbiła buraka a ja znów wróciłam ze sklepu wściekła i obrzydzona, bo chyba nie ma rzeczy, której nienawidzę bardziej, od dotyku obcych mi ludzi.
Marzę o kasach samoobsługowych w marketach typu biedra i ropuch bym mogła robić zakupy szybko i bez zbędnego kontaktu z ludźmi.
Nie. Bo i bez tego ich nie mam. Bardzo ostrożnie używam określenia "przyjaciel". Moim zdaniem zasługują na nie ludzie na prawdę bliscy i na których można polegać w każdej sytuacji. Mi nie udało się znaleźć ludzi którzy w 100% spełniają te kryteria, ani w internecie ani na żywo.
Ostatnio miałam wiele dowodów na to że nawet własnej matce nie mogę do końca ufać, więc jak miałabym nazwać przyjacielem kogoś poznanego w internecie? Odcięłam się od paru miejsc w sieci i widzę że tym osobom totalnie nic nie ubyło, mi też nie (poza frustracją), bo nie mam już siły przejmować się ludźmi, którym lata moja osoba.
Prosić ponoć zawsze można.
To pytanie czy wyznanie? Niby znak zapytania ale kontekst nie pasuje.
Praca w obsłudze klienta. W życiu większego cyrku nie widziałam.
Tylko pamiętaj podłączyć go do prądu.
No siema elo mordo wariacie.
Bo kiedyś były czasy a teraz nie ma czasów.
Nie stawiając spacji przed znakami interpunkcyjnymi.