@haniaglewska11

Hania ♤

8

haniaglewska11’s Profile PhotoHania ♤
Ostatnia minuta
Zdołał przejść może mały kawałeczek, ponieważ pobiegłam do niego jak poparzona, i znowu pociągnęłam go na bok.
-mam wrażenie, że Ciebie brakuje wśród tych narwańców. -w jego głosie była złość. Teraz juz nie wiedziałam w co mam wierzyć. W to, że jest dobry, i naprawdę chce pomóc czy poprostu chce się do nich dostać, żeby coś zdobyć lub ich zabić- jak ich poznałaś.. wiesz o czym mówię. -to już było wypowiedziane bardziej pogodnym głosem, ale po chwili znów zmienił ton- Violet jest najgorsza radze uważać, od Martin'a trzymaj się z daleka młoda zdradliwa szuja o reszcie kretynów nie wspominając. Wierzą w to, że uda im się z tąd zwiać. Nic bardziej mylnego -miałam wrażenie, że jakbym nie przerwała nawijał by dalej jak najęty.-
-to ty jesteś z nimi czy nie? -to było kluczowe pytanie. W oczach chłopaka w moment pojawił się gniew juz o wiele gorszy niż ten poprzedni, jego wzrok był taki, że nie dało się go znieść.-
-tak chcesz wiedzieć? To słuchaj uważnie słońce -złapał mnie za podbródek, i pociągnoł go do góry bym wreszcie na niego spojrzała- banda piętnastu idiotów, którzy usilnie werbują ludzi do swojej paczki, żeby potem ich zostawić na pastwę wojsk. Połowa zwerbowanych nie żyje, a Ci nawet nie próbowali ich bronić ich słowo to jedno wielkie gówno.
-ale czy jesteś z nimi? -powtórzyłam pytanie, i spojrzałam na ludzi, którzy stali po bokach nic nie robiąc. Stali, i patrzyli się tak zwyczajnie po prostu- oni chodziasz coś robią.
-a oni stracili przez tamtych pół rodzin. Dziwić się, że są znienawidzeni. -złapał mnie dość mocno za ręce, i pociągnął w stronę bazy wojskowej-
-o co chodzi? -spojrzałam mu w oczy dopiero teraz to zobaczyłam, wrzeszczał jak opętany, a oczy miał jakby szkliste. Miał ewidentnie coś za złe, moim niedoszłym kolega.- miałeś tu kogoś?
-tak.. gdy mnie złapali podczas pierwszych dni łapanek pietnastka miała rodziny, i ja też. -zaczął, zatrzymał się, usiadł na kamieniu, i spojrzał na mnie, po policzku spłyneła mu łza- mieli mnie zabić, ale zaproponowałem swoją pomoc.. oszczedzili mnie. Siedziałem tam na tyle długo, że wyłapali większość rodzin tamtej bandy. -niepewnie położyłam dłoń na jego ramieniu, to raczej nic nie pomogło mówienie o tym zdarzeniu sprawiało mu ból jak nic innego prawdopodobnie- zaczęli mnie wypuszczać z tymi bułkami, zaprzyjaźniłem się z nimi, pomagałem, a gdy przyszedł czas nic nie zrobili. -złapał kamień, i żucił go dość daleko- ratowali innych a moja rodzinę, zostawili patrzyli stojąc z boku. Ja akurat tam byłem.. moja mama płakała na mój widok.. tyle lat mnie nie widziała, a ja ją widziałem wtedy po raz ostatni nic nie mogłem zrobić.. -powiedział, i podniósł się gwałtownie- teraz już rozumiesz czemu? Wolałem, się nie pokazywać bo osobiście dopilnowałbym, żeby zdechli, wszyscy razem wzięci.
-wiec czemu chcesz im pomóc skoro są tacy źli? -spytałam. Jego harakter był bardzo zbliżony do mojego. Znalazłam coś w stylu bratniej duszy chodź był mi obcy-
❤️ Likes
show all
OlaZaegowska’s Profile Photo AddictedToStars’s Profile Photo AngelikaKarolinaF’s Profile Photo smerfetka8991’s Profile Photo domarocki12’s Profile Photo Misiaczek6900’s Profile Photo LaLexxxd’s Profile Photo NataliaWielogurska’s Profile Photo haniaglewska11’s Profile Photo

Latest answers from Hania ♤

9

haniaglewska11’s Profile PhotoHania ♤
Ostatnia minuta
-nie chce im pomagać... biorąc broń, i uciekając sami się wkopią a ty mi w tym pomożesz. -nie wiem czemu, ale wywarł na mnie lepsze pierwsze wrażenie niż tamci, przywitał mnie na tyle dobrze, że nie potrafiłam mu odmówić.-
-dobrze, ale pod jednym warunkiem.. teraz pójdziesz tam ze mną, spojrzysz im w twarz, i posłuchasz ich zdania. -odwrócił się, i dość szybkim krokiem ruszył, w obcym mi kierunku.- masz moje słowo, zrobimy po Twojemu, ja przecież niewiele chce -zatrzymał się, i odwrócił w moja stronę-
-a ja nie chce ich widzieć. Nie teraz -zrobiłam wręcz błagalną minę, która zwykle działała, ale nie tym razem. Zdenerwowałam jeszcze bardziej 'byka', który dość gwałtownym krokiem podszedł do mnie- nie to, nie zrobię to bez pomocy juz sobie nie raz poradziłem z takimi sprawami, bez łaski głupiego dziecka. -nie wiem czy było mi go żal czy poprostu chciałam coś zrobić dla siebie, dla własnego dobra, żeby się pogodzili, żebym wreszcie z tąd uciekła z rodziną-
-ja tez mam rodzinę, a jeśli jesteś moim sprzymieżeńcem tez coś zrób dla mnie, wiesz ile żyć właśnie ty uratujesz? Wystarczy tylko parę sztuk broni, pomoc, i rozmowa. I z kąd taki zmiana zdania? Wcześniej przecież chciałeś pomóc?
-słońce.. -mówił to podniesionym głodem, ale miał w nim coś przyjemnego- pozory mylą. Zrobię to, ale obiecaj mi.. nigdy się z nimi w żaden sposób nie wiąrz. Nie przywiązuj się do nich , broń Boże nie zakochaj. Ja tez mam warunki. Da się je znieść mam rację? -pokiwałam jedynie głową, i ruszyłam powoli. W głowie miałam tyle myśli. Czy oby na pewno tym razem nie oszukuje-
-a z kąd mam mieć pewność, że tym razem nie kłamiesz?
-masz moje słowo, to powinno być wystarczające. -mam wrażenie, że zgodził się ponieważ, tez miał uczucia. Nie chciał, żebym ja była taka jak on samotna, bez bliskich. To było kluczem, poraz kolejny poczułam, że jest mi bliski. Łączyło nas tyle, ze byłam pewna, że dla mnie zrobi więcej niż mu się wydaje-
-skoro oni nie potrafią bronić ludzi to ty, ryzykując życie będziesz w stanie bronić całą resztę świata, wiedząc że grozi Ci śmierć? Andrew. -spojrzałam na plakietke, która teraz wpadła mi w oczy, niewielki kawałek plastiku z imieniem-
-a ty jak masz na imię? -pominął pytanie, nie chciał o tym gadać wiec nie chciałam naciskać-
-Liszka. -po około 10min byliśmy już na miejscu. Rozejrzałam się, ale ostatecznie spojrzałam na niego- pewnie są zajęci, zaraz ktoś przyjdzie zobaczysz. -miałam rację, pojawiła się nasza wspólna ulubieńca Violet-
-Andrew? -uniosła jedna brew, i stanęła naprzeciw nas- żyjesz, myśleliśmy, że po Tobie. -wcale nie była taka jak dla mnie, była milsza, milsza niż ja opisywał.- myślałam, że zabili Ciebie razem z Twoja rodzina.. -pojawił się nietykalny temat, który wywołał burze emocji-
-a zgadnij przez kogo nie żyją?
-Ash uznał, że oni nam nie pomogą, uciec.. mieliśmy brać tylko młodszych. -chłopak podszedł do niej, i przycisnął ja do ściany.-

View more

UWAGA!!

haniaglewska11’s Profile PhotoHania ♤
Misie wróciłam, po dość długiej przerwie jak widać. Nie zamierzam rezygnować z tego aska, ale nie wiem też czy będę miała dla kogo pisać.
Jeśli zamierzasz przeczytać kolejne części, i widzisz sens w tym opowiadanku, to bardzo proszę zostaw tu like ❤

7

haniaglewska11’s Profile PhotoHania ♤
Ostatnia minuta
-myślałam, że już po Tobie -zaczęła, i nawet nie warzyła się mnie puścić ze swego objęcia-
-nie dam się tak szybko zabić -powiedziałam z usmiechem, i wyrwałam się jej. Nie chciałam, żeby aż tak się cieszyła z mojej obecności.. w głowie snułam plan.. Ucieczki.-
-kto to był? Ten chłopak. Nigdy go tu nie widziałam
-nie znasz, i nie poznasz -schowałam się w naszym jedynym pomieszczeniu, jakim był wspomniany namiot. Ciasno, wilgotno. Zero przyjemności i jakiegoś pozytywu. Lara weszła za mną, nie chciałam z nią gadać, ani tłumaczyć się z czego kolwiek, wiec wyszłam od razu. Czas jakoś mijał, tak jak zawsze w sumie. Gość z bułkami zaczoł juz swoje obchody gdy do mnie podszedł skrzywiłam się. Tak wielka ochota na jedzenie jeszcze nigdy mnie nie naszła. Jednak nie było kasy, żeby co kolwiek kupić.. Przecież wiedział, że wieje u nas biedą na kilometr na jaką cholerę podszedł? Mimo niechęci do niego zapytałam- ile?
-13 zł za jedną. -powiedział smutnym głosem. Kiedyś kosztowały 10 zł wszystko tu było drogie.-
-idź dalej nic tu nie zaswiadczysz. -sięgnął do paczki, i dyskretnie podał mi mały pakunek, po czym odszedł. Odwróciłam się na pięcie, i zerknełam do środka 5 świeżych bułeczek. Spojrzałam w jego kierunku, dawał darmo jedynie tym wybranym, widocznie miał ograniczenia. Zostawiłam bułki w namiocie, i poszłam za nim- znasz Aris'a? -walnęłam prosto z mostu, ciągnąć go w jakieś ustronne miejsce-
-znam. -krótko i na temat. Gość od razu zyskał moja sympatię, mimo że parę minut temu nawet nie chciałam na niego patrzeć-
-kończą im się naboje.. możesz coś z tym zrobić? -jak na upał był ubrany po sama szyję.- nie za gorąco? -to już zabrzmiało nieprzyjemnie.-
-nie mam dostępu do magazynu, nie wiem czy coś zdobędę. -przyciągnął mnie do siebie, i podwinoł rękawy. Cały w tatułazach. Były bardzo piękne-
-no zrób coś. Chcemy się z tąd ulotnić, zniknąć z tego świata do innego. -nadszedł czas nadziei w moim sercu, to było piękne uczucie. Dzięki niemu miałam siłę do walki-
-postaram się, nic nie obiecuje. -zerwałam mu z szyi, czarny szalik.. tam również roiło się od bazgrołów zrobionym tuszem na jego ciele. Zero reakcji z jego strony mimo, że widziałam narastającą złość w jego oczach.-
-Aris myślał, że nie żyjesz.... -przerwał mi, a ja z chęcią nagadałabym się pełną beczkę.-
-powiedz Aris'owi, że nie odwiedziłem go bo się domyslali, że im pomagam. Nawet ubytek broni zwrócił uwagę na moją osobę -teraz zwątpiłam. Wiedziałam, że będzie mu zbyt ciężko, żeby w jaki kolwiek sposób starać się nam pomóc.. Groziło to śmiercią, a tak naprawdę jeszcze nie raz mógł nam pomóc w ważniejszej sprawie. Znał najlepiej każde pomieszczenie w budynku-
-nie musisz już nic robić. Nie ryzukuj -uśmiech na jego twarzy mówił 'i tak to zrobię'. Ryzykant od razu zwrócił moja uwagę. Doszło do mnie, że przedtem trafiałam na nieodpowiednich, zdradliwych ludzi. Teraz miałam przy sobie prawdziwych przyjaciół z, którymi uratuje ludzi.

View more

6

haniaglewska11’s Profile PhotoHania ♤
Ostatnia minuta
-trochę pomaga, ale mimo to zabija. -zaczęłam- Macie pewność, że on jest dobry. Nic nie powie?
-Aris podobno go znał osobiście.. Mi nic na ten temat nie wiadomo. Odpoczywaj -ponownie go przyciągnęłam do siebie-
-nie może przynieść parę sztuk więcej? Możemy spytać. -spojrzał na mnie z uśmiechem.- w ogóle kim on tam jest?
-za dużo pytasz. -ostrożnie wyrwał mi swoją rękę z uścisku, i ruszył w stronę drzwi.-
-mam pomysł. Zawołaj tu kogoś skoro nie chcesz mnie słuchać. -krzyknęłam za nim-
-na nic się zdadzą twoje pomysły, już dawno nie mamy z nim kontaktu. Może się domyślili, że nam pomaga. -wyszedł zamykając za sobą drzwi. Pokój był przejściowy. Jak z resztą całe to miejsce za wyjątkiem jakiegoś 1 pomieszczenia, które stało z boku a nie w pionie jak reszta. Długo nie czekałam. W pewnym momencie ktoś wpadł do pokoju, i ruszył dalej nie patrząc na mnie-
-chodź na chwile. -dziewczyna spojrzała na mnie z lekkim niezadowoleniem.-
-słucham.. -usiadła na taborecie obok-
-ten gość z wojska wam to załatwił? -spojrzała na mnie pytająco- no mieszkanie.
-ściany działowe są z gruzu, nie ma innych mebli tylko to łóżko. A pozatym nie wiem o kim mówisz. -usmiechneła się sympatycznie-
-nie ważne juz. Dziękuję za pomoc. Chce do domu. -brzmiałam równie stanowczo jak wtedy, gdy broniłam swojego zdania- zawołasz Aris'a?
-zaprowadze Cię tam nawet -wzięła mnie pod rękę, i podniosła. No nie było drzwi, ale były ściany. Mieli jakieś chęci. Wyprowadziła mnie na dwór, tam byli wszyscy.- chce do domu.
-no to pójdziemy. -powiedział Aris.- odprowadze Cię tylko kawałek. Dalej nas raczej nie chcą widzieć.
-dobre i kawałek. -powiedziałam, gdy już mieliśmy iść Ash, i Martin dołączyli się do nas. W tym składzie ruszyliśmy-
***
Milczałam pół drogi, czułam się onieśmielona ich towarzystwem. Byli starsi może za wyjątkiem Martina.
-wszystko dobrze? -spytał Ash-
-tak. -powiedziała zbyt cicho, ale usłyszał. Tępy wzrok, ale dobry słuch. Uśmiechnełam się patrząc na niego.-
-w sumie.. Martina w twojej okolicy nie znają. Pójdzie dalej z tobą.. -powiedział Aris. Zatrzymaliśmy się. Pożegnanie przyszło mi dość ciężko, jak na osoby które znałam tak krótko. Oni poszli ja zostałam z nim-
-czemu nie poszli dalej? -zapytałam-
-byli kiedyś. Everin opowiadała mi o tym. Obrzucili ich podobno nie wiadomo czym, zwyzywali. I tak się wszystko skończyło. -gapiłam się w niego jak w jakiś obraz. Pierwszy raz się tak dziwnie poczułam.-
-możesz mi coś obiecać? -żuciłam nagle w jego stronę, przerywając milczenie- jeśli wpadnę w kłopoty to ty Aris lub Ash mnie uratujecie bez niczyjej łaski. -zatrzymałam się, i wpatrzyłam w jego oczy-
-masz moje słowo..
***
Podróż minęła szybko, chodziasz tego nie chciałam zbyt fajnie mi się z nim gadało. Lara na widok mnie oszalała ze szczęścia.
-Boże żyjesz. -uścisneła mnie- dziękuję. -spojrzała na Martina, z usmiechem, i jego też wyściskała-
-idę już. Cześć..
-cześć.

View more

5

haniaglewska11’s Profile PhotoHania ♤
Ostatnia minuta
-5 sztuk broni? A co z zresztą? -zapytałam.-
-reszta radzi sobie bez broni, to tylko naboje z prądem, wyłączają roboty, i czasem zabijają ludzi. Miałaś szczęście Ash nie ma dobrych oczu -zaśmiała się. Reszta tak samo za wyjątkiem jednego chłopaka, który właśnie do nas dołączył. To pewnie ten Aris, którego tak wołali do mnie-
-cześć -odezwałam się cicho. Nic nie powiedział, stał jak słup soli i gapił się na każdego. W końcu mnie dostrzegł-
-witamy. -złowrogie spojrzenie na wszystkich zmusiło ich do przywitania się ze mną-
-z kąd macie tą broń? -spytałam-
-nie ciekaw się bo kociej mordy dostaniesz. -Violet. Ta to biła rekord braku uprzejmości.-
-chce wiedzieć..
-na jaką cholerę? -reszta stała i nawet nie warzyła się przeszkodzić.-
-zdobędziemy więcej, i zwiejemy z tąd. -wybuchli śmiechem jakbym powiedziała jakiś dowcip, za wyjątkiem Aris'a. Stał z powagą rysującą się na twarzy-
-z tąd się nie da uciec głupia. -burkneła, i nachyliła się nad moją osobą. Od razu drgneli, nie było osoby która by się nie ruszyła w naszym kierunku. To nie wyglądało na ciekawość a raczej na chęć obrony- nas jest 15 ich ponad 1000. Widzisz szanse?
-inni pomogą. -powiedziałam-
-nie ma innych. Nikt nas nie lubi w tej okolicy biorą nas za wypierdki, nie ufają, olewają. -ciśnienie jej skakało ewidentnie-
-jeśli dowiedzą się, że mamy szansę na ucieczkę skuszą się na to. -byłam pewna swego tak jak ona-
-nie mamy szansy. Nie zabierzemy broni. Kapną się, tam jest zbyt idealnie. Każda zmiana żuci się w ich oczy, każdy ubytek jakiejś rzeczy.
-ale jednak udało wam się. -trzymałam nadal swojej strony-
-nie nam. -sykneła-
-ktoś wam ja przyniósł? -spytałam. Martin złapał moją rozmówczynie gdy ta chciała mnie uderzyć. Tak bynajmniej to wyglądało-
-nie. Sama przykeciała. -wyrwała się z uścisku młodego chłopaka, i wyszła jak poparzona.-
-coś nie tak powiedziałam? -próbowałam wstać, ale Aris złapał mnie za ramię dając znać, że to jeszcze nie pora, i też wyszedł z resztą. Został tylko Ash.-
-zawsze tak reaguje, gdy kogoś uratujemy. Straciła całą rodzinę na raz.... około 7 osób, pewny nie jestem -zaczoł Ash- ma jeszcze trochę za złe, że nie udało nam się nikogo uratować. Nie cierpi, gdy ktoś wspomina o tej mordowni. Aris tez ma podobnie, ale on rwie się bardziej do pomocy. -nachylił się nademną- sam chce z tąd zwiać, szuka sprzymierzeńców ratując ludzi.
-nie ratuje bezinteresownie. -stwierdziłam- ma w tym cel.
-ma, ale mimo to pomaga. A mógłby olać slsprawe, i stać w miejscu noc nie robiąc. -nie mogłam nie przyznać mu racji.-
-Violet nie chce słyszeć o niczym, ale poszła. Po co? Mogła zostać.
-ze względu na Martina tylko dlatego. Zawsze tak jest. -chciał wstać, ale przyciągnęłam go do siebie-
-kto wam przyniósł broń? -w mojej głowie rozkwitł mało realny pomysł-
-nie odpuścisz? -potwierdziłam to ruchem głowy- mamy tam kogoś kto nam trochę pomaga.

View more

4

haniaglewska11’s Profile PhotoHania ♤
Ostatnia minuta
Krąg powoli zbliżał się do mnie, całkowicie uniemożliwiając mi drogę ucieczki. Gdy między mną a robotami był odstęp na wyciągnięcie dłoni, jeden z nich złapał mnie za ręce a drugi jakby zza tego pierwszego zaciśnioł swoje metalowe łapska na mojej szyi. Najmniejszy ruch powodował niesamowity ból, ponieważ wszystko się bardziej zaciskało na moim ciele. Posłusznie ruszyłam z nimi w stronę bazy. Droga mimo krótkiej długości wydłużała się.
-uracz mnie kupo złomu, i leź szybciej. -wycedziłam przez zaciśnięte usta. Miałam już normalnie dość a nie minęła nawet cała minuta. Przez moją głowę przeszły najczarniejsze możliwe myśli. Normalnie jak przed śmiercią wszystkie decyzje stanęły mi przed oczami. Zaczęło mi się kręcić w głowie, mimo to zdołałam jak przez mgłe usłyszeć ludzkie głosy. 30 napojów, potem 20 straconych, celnej, celniej. Tyle usłyszałam byli za daleko.-
-nie da rady. Trzeba podejść bliżej. Kula z prądem może ją zabić. Zmniejszając odległość ocalimy ją -powiedział Aris jeden z pietnastki. Wszyscy przyszli mi na ratunek.- Violet sprawdź.
-się robi. -dziewczyna wbiegła na sterte gruzów- 11 sztuk. -pewnym krokiem ruszyła w naszą stronę, mogła bym przysiadz, że roboty stanęły-
-Violet uważaj na siebie. -kolejny niższy głos, i jeszcze kolejny, mówiący, że idzie z tą całą Violet.-
MARTIN:
-mamy okazję się wykazać przed starszyzną. -uśmiech, i pewność siebie rozbłysła na mojej twarzy. Z Violet najlepiej mi się współpracowało zdecydowanie. Nim do nich dołączyłem uratowała mnie z resztą przed łapanką, to pewnie dlatego.-
-nie marudź tyle młody. Daj znać tamtym. -skinieniem ręką potwierdziłem atak. Rozległy się celne strzały. Teraz nasza kolej szybko załatwić tych, którzy ją trzymali. Jednak nie poszło po naszej myśli Ash przypadkiem trafił robota, który trzymał dziewczynę.- nie dobrze. Zmiana planów. Bierz ją ja skończe akcje.
LISZKA
Poczułam dziwne uklucie, które na moment wybudziło mnie z letargu, spojrzałam w dół, i zobaczyłam mimi ranę, która mimo wielkości powodowała ból jak żadna inna. Padłam na Ziemię jak kłoda, i poczułam się jakby biegł przeze mnie prąd.
***
Obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu. Wyglądało całkiem normalnie nie było takie zdemolowane jak reszta.
-Aris juz się obudziła -zero entuzjazmu w głosie owej dziewczyny od razu mnie zniechęcił. Rozejrzałam się uważniej 14 osób siedziało w jednym pomieszczeniu gapiąc się na mnie-
-uratowaliście mnie... jak? -chciałam się wszystko dowiedzieć. Mimo, że mnie uratowali nie wzbudzili mojego zaufania ani na trochę. Potrzedł do mnie młody chłopak, nie miałam problemu z rozpoznaniem jego głosu, gdy tarzałam się z bólu on starał się mnie uspokoić-
-odpocznij. To nie jest takie najważniejsze jak, i dlaczego. Aris po drodze do domu Ci wytłumaczy.
-chce wiedzieć. -Violet przejęła inicjatywę, i zaczęła mówić-
-wystarczy mieć dobrego cela, i parę nabojów, 5 sztuk broni. I wszystko gotowe.

View more

<3?

olencja234’s Profile PhotoAleksandra
Ostatnia minuta
Do późnego popołudnia z Larą, nie ruszyłyśmy się z miejsca nawet o krok. Siedziałyśmy bez wymiany nawet jednego słowa aż do teraz. Larze zebrało się na dyskusję.
-wiesz co mi się śniło? -spojrzałam na nią z lekkim usmiechem. Jak na swój wiek latała w obłokach, marząc ze wyjdziemy kiedyś z tego wszyscy razem.-
-co takiego?
-śniła mi się zieleń. Nowe miasto wole od zbrodni. -aż się zakrztusiłam na wieść o czymś bardziej zielonym niż nasza wysuszona trawa-
-nieźle, ale bez jakiego kolwiek sensu. -uśmiech zszedł z twarzy mojej towarzyszki, chyba zabardzo dałam jej do zrozumienia, że nie mamy szansy na nic-
-Liszka... nie zaszkodzi mieć nadzieję, ona umiera ostatnia. -wykrzywiłam się, i obdarzyłam ja chłodnym spojrzeniem-
-chyba, że przed tą całą nadzieją wszyscy umrzemy. Sama wiesz, ostatnio biorą 5 osób za dużo. Chcą nas wygryść z tego świata. -naszą rozmowę przerwał dźwięk, otwierającej się bramy wojskowej. Lara klepneła mnie w rękę, i wskazała dyskretnie grupę robotów-
-pierwszy raz od tej porze. -szepnęła, i położyła się płasko na gruzowisku.-

-nie co ty... to nowości. Nie mieli czerwonych okręgów na ramieniu, a pozatym inny odcień. Idą do bazy za pewne. -miałam sokoli wzrok. Byłam w stanie zobaczyć wszystko nawet małą zmianę.- chodź bliżej.
-źle się czujesz? W życiu tam nie pójdziemy. -zmieniła swój ton głosu na ten bardziej surowy.- z daleka możesz obserwować nie z bliska..
-gadaj sobie.. -nie zdążyła zareagować ponieważ, zsunełam się bokiem na nową przeszkodę, która już ledwo mnie przykrywała, byłam prawie widoczna dla wroga, ale mimo to powoli schodziłam coraz niżej-
-Liszka.. -ledwo ja słyszałam, ale to dało się zrozumieć. Odwróciłam się, i zobaczyłam, że Lara przywołuje mnie do siebie ręką- ja Cię wcześniej załatwię dla świętego spokoju.. zobaczysz.. -nie usłyszałam reszty jej gadanki na moje szczęście. Byłam już na najniższym gruzowisku, położyłam się płasko, i zza tej sterty próbowałam coś zobaczyć w tej cholernej bazie. Jedyne co zobaczyłam to dwa roboty te starsze idące w moim kierunku. Serce mi biło coraz mocniej nawet głuchy by to usłyszał. Lara nie zważając na nic krzyknęła do mnie- spadaj z tamtąd! -sama też zerwała się na równe nogi, i jak torpeda ruszyła przed siebie. Chęć życia miała za dużą ja bym się z chęcią dała złapać, żeby już nic nie przeżywać.. tak dla świętego spokoju, ale pomyślałam o mamie, która by nie dała Larze spokoju, o tym ze obie by cierpiały.. Zerwałam się z pozycji leżącej na równe nogi, i zaczęłam pędzić asfaltem w stronę naszego namiotu.. Byłam tak blisko bazy, że bez problemu by mnie złapali. Swoim sokolim wzrokiem próbowałam wypatrzeć Lare, ale nigdzie jej nie było.-
-dawaj, dawaj! -motywowałam się pod nosem, ale moja nadzieja umarła gdy przed sobą zobaczyłam kolejne roboty. Boże byłam w pułapce. Ni w górę, nie w dół, nawet na boki nie mogłam uciec. Przeżegnałam się, i spojrzałam na niebo- karzesz nie tych ludzi co trzeba. Nie ma Boga!

View more

Language: English