Dla dopaminy. Nic nie dostarcza takich jej ilości jak uzależnienia, a czym innym są moje zaburzenia jak nie uzależnieniem behawioralnym?
Z każdym kolejnym dniem diety coraz mocniej upewniam się, że jestem w ciągu.
Z każdym kolejnym dniem diety coraz mocniej upewniam się, że - jak zawsze - prędzej czy później zacznę jej żałować.
Ale nie umiem sobie odmówić.
Jeśli tę odpowiedź czyta ktoś z dawnej społeczności motyli - dajcie znak życia. Jakikolwiek.
Masochistka się stęskniła.
+ 1 💬 message
read all
Jak na razie ogarnianie siebie idzie mi… w sumie lepiej niż zakładałam. Nie rzuciłam się od razu na bycie #thatgirl w 120% i mam lepsze efekty niż wtedy, gdy próbuję zmienić życie o 180 stopni z dnia na dzień. Któż by przypuszczał.
Przestałam słodzić ciepłe napoje, zimne z cukrem zastąpiłam Bolero, wrzucam w siebie więcej warzyw i owoców, zaczęłam chodzić na basen, wróciłam do włosingu oraz dbania o cerę, zrobiłam sobie piguły na podkręcenie metabolizmu (mieszanka przypraw w kapsułkach)… Jest dobrze.
Jeśli dostanę dziś leki, które zamierzam zaproponować psychiatrze, a one zadziałają zgodnie z oczekiwaniami to chyba nic mnie nie powstrzyma.
Sabotowanie życia na czas.
Niewiele mi brakuje do podium.
Intensywnie.
Czemu ja znowu to sobie robię? Dzień dobry wszystkim.
Myśl, że kiedyś wyjadę z tego kraju.
Jeżeli dorosły człowiek musi odwoływać się do gróźb i wzbudzania strachu w dziecku to znaczy, że nie umie z nim rozmawiać. Rodzic budujący w dziecku poczucie niepokoju i lęku może trwale skrzywdzić jego plastyczną psychikę, co nie jest raczej niczym nowym ani odkrywczym, jeśli ktoś ma chociaż minimalne pojęcie o psychologii, a - wierzę - ma je chyba przynajmniej część społeczeństwa. Oczywiście inaczej na dziecko wpłynie wysłużenie się strasznym panem czy innym bebokiem parokrotnie przez dobrego, starającego się rodzica, a inaczej wzbudzanie strachu jako stały element danej rodziny przemocowej.
Mam nawyk psucia nawyków, które próbuję wprowadzać w życie. Jedyny, który udaje mi się utrzymać to poranna szlug zaraz po przebudzeniu, ale to chyba nie świadczy o mnie najlepiej.
Pół miliona w gotówce.
Mieszanie. Prawdopodobnie trzy lata leczyłam się nie do końca poprawnie, na horyzoncie majaczy nowa diagnoza. Na dniach mam wizytę u psychiatry, podczas której prawdopodobnie ustalimy fakty i zadecydujemy, co dalej.
Ostatnimi tygodniami znowu coś mi siada na łeb i wpadam w… różne stany. Ale nie jest jakoś tragicznie, ot zwykła deprecha bez fajerwerków.