Na temat Korry miałam zamówienie na notkę, nawet rozgrzebałam wpis, wszystko ładnie rozplanowałam, a potem całość powędrowała do szuflady czekając na lepsze dni. Obiecuję, że jeszcze się za niego wezmę.
W każdym razie biorąc pod pachę moje notatki do wpisu, oto dlaczego zdecydowanie bardziej podoba mi się Legend of Korra od The Last Airbender:
1. Bohaterowie. W ogóle i szczególe. Może jestem stara, ale nie trafiają do mnie nadpodziw dojrzałe dzieci w wieku wczesnonastoletnim. Po prostu. Nie trafiał do mnie słodki jak melasa Aang, Katara będąca wkurzającą wersją Hermiony, Zuko i jego wszechobecne dramy i właściwie tylko Azula zdobyła moją sympatię. W Korrze jest więcej bohaterów, wszyscy mają swoje własne story-arci i dokądś zmierzają (Sokka, pomścimy!).
2. Zdecydowanie bardziej wolę Korrę od Aanga. Po prostu. Nie trafia do mnie dwunastoletni Ghandi. I już.
3. Krótsze serie czyli brak fillerów. Zawsze na propsie.
4. Lepsi wrogowie. W Last Airbender to właściwie tylko Ozai, w Korre są zdecydowanie bardziej zróżnicowani i mniej wepchnięci w stereotyp.
5. Beginnings Part 1 i 2 to najlepsze odcinki Avatara jakie kiedykolwiek powstały.
6. Ogólnie Korra bardzo mocno rozbudowała mitologię uniwersum i wyszła poza bending, dorzucając do równania Raavę czy Waatu.
Ogólnie doceniam The Last Airbender jako serię, która zapoczątkowała to wszystko. Ale wolę Korrę.
No i zakończenie bardzo mi się podobało. Czekam na komiks ;)
View more