Moje dzieciństwo tak właściwie nie istniało. Nie miałem wiele za młodu. Jako taki dom, trochę zabawek i jedynego, starszego brata. Wtedy jeszcze tego nie zauważałem, zbyt pochłonięty swoim własnym, dziecięcym światem, ale Joel zawsze przy mnie był. Był i zawsze będzie moim aniołem stróżem. Nie miałem mamy, a ojciec, chociaż żył, to nie istniał dla mnie. Dla nas. Zaczęło być nam ciężej, gdy dorastałem i ojciec zniknął na zawsze. Joel pracował, bym mógł chodzić do szkoły, którą zdecydowałem się porzucić, by nie obciążać go kosztami. Ale pamiętam tak wiele z jego udziałem...Pamiętam jego śmiech, gdy powtarzałem, że gdy dorosnę, to chcę go poślubić, bo jest idealnym facetem i chciałbym mieć takiego męża. Pamiętam, gdy po raz pierwszy przycisnął swoje czoło do mojego, by dodać mi otuchy i powiedział, że więcej nie pozwoli nikomu mnie skrzywdzić, gdy ojciec pierwszy raz podniósł na mnie rękę. Pamiętam jak tulił mnie do siebie mocno, gdy nie umiałem powstrzymać łez na pogrzebie naszej mamy. Gdy pijany ojciec stał gdzieś daleko, a ja czułem, jak mój świat pierwszy raz się wali. Pamiętam jak bardzo się bałem, co o mnie pomyśli, gdy pierwszy raz przyznawałem się do tego, że kobiety nie są moim obiektem zainteresowań. Był bardzo zdziwiony łzami w moich oczach i wtedy przekonał mnie, że nie ma w tym niczego złego i cokolwiek by się nie działo, zawsze będę jego ukochanym młodszym braciszkiem. Pamiętam, że nie krzyczał na mnie, gdy znajdował w moim pokoju swoje papierosy lub prochy, gdy powoli zaczynałem wchodzić w świat gangów. Ba, od tamtej pory zaczęliśmy wspólnie palić i bawić się używkami. Pamiętam tak dobrze, gdy moje serce zostało złamane po raz kolejny. Wróciłem wtedy do Londynu, do rodzinnego domu, gotowy raz na zawsze skończyć z tym dość krótkim, ale chorym życiem. Chciałem się z nim pożegnać. To on wtedy siłą wyciągnął mi pistolet z dłoni i cały cholerny tydzień siedział przy moim łóżku, trzymając mnie przy życiu, gdy ja nie miałem siły nawet wstać po jedzenie.Jaki jest Joel? Dziwny, na pewno. Ale to u nas Grenardów rodzinne. Wiele sytuacji doprowadziło mnie do tego, że mój optymizm zmalał, uśmiech zniknął, a ja przestałem wierzyć, że istnieje coś takiego, jak "miłość", chociaż zawsze byłem do tych rzeczy pierwszy. Ale gdy mam przy sobie Joela, który zawsze znajdzie chwilę, by mnie przytulić, mruknąć "kocham Cię" i nawet przyjdzie dać buziaka w czoło na dobranoc, chociaż już dawno przestałem być gówniarzem, to nie umiem zupełnie przestać w tę cholerną miłość wierzyć. Przy nim zawsze czuję się spokojny, mogę wreszcie odetchnąć od tego pędzącego świata. Uwielbiam spędzać wieczory w jego towarzystwie i nigdy nie mogę się nadziwić tym, ile ma do mnie cierpliwości. Tyle razy potrafiłem spierdolić rzeczy koncertowo, a on i tak tylko zmierzwi mi włosy i powie "będzie dobrze, Mez". I wiecie co? Naprawdę w to wierzę, gdy słyszę to od niego. Jest najważniejszą osobą w moim życiu i to nigdy się nie zmieni. Kocham Cię, braciszku. @gunsforpeople 💚