Paryski błękit,
świat marzeń sennych,
j e g o zapach, który u s z c z ę ś l i w i a.
Solidna dawka empatii wywołuje u mnie wzruszenie i łzy.
Ziemia w płomieniach.
Poważne o s t r z e ż e n i e.
Okazja, by dostrzec błędy, które popełnia człowiek.
Jesteśmy na drodze do autodestrukcji.
W góry.
Nie, nad morze.
A może wakacyjna alternatywa
– zagubić się na bezkresnej łące lub w zielonym lesie.
Szum w niedzielny ranek.
Bach i cała reszta teraz gra w jej domu.
Olśnienie, że jestem w y z w o l o n a.
Czyli jaka? Drobna, ale waleczna.
Zupełnie (nie)poważna.
Nie czas na łzy.