Przyjaciółka, która ostatnio dosłownie wyrwała mi garść tabletek nasennych z ręki w ostatnim momencie.
Ze mną jest naprawdę coraz gorzej. I nikt nie ma ochoty zadać tak głupiego pytania jak na przykład "czy wszystko w porządku?". Moje życie kompletnie nie ma sensu. Próbuję się zabić ale nie umiem. No kurde, czemu nikt nie widzi, jak mi źle? Na pewno nie jestem aż tak dobrą aktorką.
Serio?
Pisz, w sumie, to chciałabym kogoś poznać.
Umieram.
Żyć i się tym nie przejmować. Serio.
Hej!
Co tam?
Jestem. Praktycznie cały czas.
Ostatnio znów się pocięłam, a na świeże rany wylałam wosk.
Przepraszam.
Już na niczym mi tak naprawdę nie zależy. Sama wyznaczam granice.
Bo teraz jestem ja. To ja będę teraz ważna. I nikt ani nic innego mnie nie obchodzi. Za bardzo się wszystkim przejmowałam.
Tak, wiem o tym, że długo tak nie przeżyję, ale trudno. Przecież trzeba zmieniać swoje życie.
Ale od teraz to ja chcę być najważniejsza w swoim życiu. I mieć prawo o nim decydować. Żyć według własnych zasad.
Bo czemu niby mam mieć te same ambicje i priorytety co wszyscy?
Bardzo. Kocham wręcz.
Bardzo lubię też historyczne ciekawostki.
Ale niestety, w tym roku zmienili mojej klasie nauczyciela i tak mi się opornie uczy. Nic nie umiem zapamiętać, a poprzednia historyczka tłumaczyła wszystko tak ciekawie, że każdy zapamiętał i z historii zawsze wtedy każdy przechodził.
Ja sama nie schodziłam poniżej piątki - piątki z plusem.
Natomiast teraz to totalna porażka. Przez tą historyczkę każdemu mieszają się pojęcia, daty, nazwiska. Prawie cała moja klasa w tym roku ma zagrożenie.
Na życie.