﹅⠀ʟᴠᴄɪꜰ⠀︰⠀♡﹒ ﹙ author ﹚ulubione zdjęcie Twojej postaci
Deszcz padał gęsty, wdzierając się w uliczne szczeliny, jakby chciał zmyć wszelkie ślady grzechów popełnionych na tym Pustkowiu Zagubionych Myśli.
Ulice były opuszczone, tylko pojedyncze światła latarni oświetlały ich puste przestrzenie. W tym mrocznym zakątku miasta, gdzie Kłamstwo wychodząc na spacer zostawiało za sobą krwawy krawat zaciskający się strachem na gardłach mieszkańców; to właśnie tu rozpoczęła się opowieść o braterstwie, miłości i zdradzie, o mrocznych interesach, które zrodziły się w sercu zbrodni.
Tamtego wieczora widziano ją w barze, wśród tętentu jazzowych dźwięków, kreślącą czyjś żywot na serwetce. Miała spojrzenie, które przyciągało uwagę wszystkich i wżerało się w świadomość, wertując po synapsach psychikę wybrańca. Jej imię brzmiało Sophija - tajemnicza i twórcza. Była jak wizja z innego świata, jak obietnica niedoścignionych rozkoszy, spuścizna geniuszu Da Vinciego, wyrysowująca życiorys runami z resztek po kawie i wytrawnym winie. Koloryt palonej orchy i cynoberu - zupełnie jak kolor zaschniętej krwi. Później znów... Maźgnięcie, ślady fusów do kawy tak bardzo przypominające proch z broni... Apropos niedawno gliniarze szukali tej 32-ki. Pytanie: broni, czy kobiety?
Widziano ją z nim. Był to Sullivan - iluzjonista. W kącie sączył półsłodkie Vitalico Passaretti - szef miejscowej mafii, człowiek, którego dotyk był równie niebezpieczny jak jego władza. Był także i Owen Hamp - gliniarz. Ich spotkanie było jak zderzenie dwóch sił, które nie miały prawa się ze sobą łączyć. Ale w tym zdradliwym świetle baru, ich spojrzenia połączyły się w grzechu i żądzy i..wojnie...
Tamtego wieczora, widziano ich po raz pierwszy i ostatni. w hazardzie życia została jedynie biała karta,. A w tym wszystkim ona, rozkwitała między nimi, była przeklętą różą w ogrodzie pełnym cierni. Zakazana i nieuchwytna.
Z czasem sekrety i intrygi zaczęły się odkrywać .Soph okazała się pułapką, którą Sullivan postawił swoim rywalom. Miała być kluczem do zniszczenia ich siły. Lecz to co ich łączyło stawało się silniejsze od wszystkich planów i przekleństw.
Gdy nadszedł ten fatalny dzień, kiedy tajemnice wyszły na jaw, S. zniknęła w mroku, by wrócić.
Tamtego wieczora, kiedy burza przetaczała się nad miastem, widziano ich razem, na chwilę skazanych na siebie. Ale to był tylko przelotny moment wśród niepewności, gdy kolejny bohater wkroczył krokiem Dionizosa. Z nim łączyły ją więzi krwi. Relacja rodzeństwa to papierosowy dym, który rozpływał się w powietrzu, zostawiając po sobie tylko pustkę i wspomnienia.
Tamtego wieczora... Cóż dziś, a co będzie jutro? Nekrologi? Krzykliwe nagłówki gazet, donoszące o legendach przemykających wśród swingu? Co teraz?.... Strzał! Huk. Dym, wielokropek prochu.
Aut.: 1 na jakiś czas lubię stworzyć grafikę dla mojej postaci i postaci jej towarzyszących. (Tutaj mąż i brat). Stąd brak gifów. Gdyby ktoś miał posłużyć Soph za wizerunek to zapewne: Anne Hathaway, Audrey Hepburn. Przy czym moja Soph jest niebieskooka :)
Ulice były opuszczone, tylko pojedyncze światła latarni oświetlały ich puste przestrzenie. W tym mrocznym zakątku miasta, gdzie Kłamstwo wychodząc na spacer zostawiało za sobą krwawy krawat zaciskający się strachem na gardłach mieszkańców; to właśnie tu rozpoczęła się opowieść o braterstwie, miłości i zdradzie, o mrocznych interesach, które zrodziły się w sercu zbrodni.
Tamtego wieczora widziano ją w barze, wśród tętentu jazzowych dźwięków, kreślącą czyjś żywot na serwetce. Miała spojrzenie, które przyciągało uwagę wszystkich i wżerało się w świadomość, wertując po synapsach psychikę wybrańca. Jej imię brzmiało Sophija - tajemnicza i twórcza. Była jak wizja z innego świata, jak obietnica niedoścignionych rozkoszy, spuścizna geniuszu Da Vinciego, wyrysowująca życiorys runami z resztek po kawie i wytrawnym winie. Koloryt palonej orchy i cynoberu - zupełnie jak kolor zaschniętej krwi. Później znów... Maźgnięcie, ślady fusów do kawy tak bardzo przypominające proch z broni... Apropos niedawno gliniarze szukali tej 32-ki. Pytanie: broni, czy kobiety?
Widziano ją z nim. Był to Sullivan - iluzjonista. W kącie sączył półsłodkie Vitalico Passaretti - szef miejscowej mafii, człowiek, którego dotyk był równie niebezpieczny jak jego władza. Był także i Owen Hamp - gliniarz. Ich spotkanie było jak zderzenie dwóch sił, które nie miały prawa się ze sobą łączyć. Ale w tym zdradliwym świetle baru, ich spojrzenia połączyły się w grzechu i żądzy i..wojnie...
Tamtego wieczora, widziano ich po raz pierwszy i ostatni. w hazardzie życia została jedynie biała karta,. A w tym wszystkim ona, rozkwitała między nimi, była przeklętą różą w ogrodzie pełnym cierni. Zakazana i nieuchwytna.
Z czasem sekrety i intrygi zaczęły się odkrywać .Soph okazała się pułapką, którą Sullivan postawił swoim rywalom. Miała być kluczem do zniszczenia ich siły. Lecz to co ich łączyło stawało się silniejsze od wszystkich planów i przekleństw.
Gdy nadszedł ten fatalny dzień, kiedy tajemnice wyszły na jaw, S. zniknęła w mroku, by wrócić.
Tamtego wieczora, kiedy burza przetaczała się nad miastem, widziano ich razem, na chwilę skazanych na siebie. Ale to był tylko przelotny moment wśród niepewności, gdy kolejny bohater wkroczył krokiem Dionizosa. Z nim łączyły ją więzi krwi. Relacja rodzeństwa to papierosowy dym, który rozpływał się w powietrzu, zostawiając po sobie tylko pustkę i wspomnienia.
Tamtego wieczora... Cóż dziś, a co będzie jutro? Nekrologi? Krzykliwe nagłówki gazet, donoszące o legendach przemykających wśród swingu? Co teraz?.... Strzał! Huk. Dym, wielokropek prochu.
Aut.: 1 na jakiś czas lubię stworzyć grafikę dla mojej postaci i postaci jej towarzyszących. (Tutaj mąż i brat). Stąd brak gifów. Gdyby ktoś miał posłużyć Soph za wizerunek to zapewne: Anne Hathaway, Audrey Hepburn. Przy czym moja Soph jest niebieskooka :)