Na jaki profil/kierunek chodziliście w szkole średniej? 👩🏻🎓 Wybraliście liceum czy technikum? Czy z perspektywy czasu zmienilibyście swój wybór, a jeśli tak, to dlaczego?

Moja edukacja to bardzo rozległy temat, w którego nie będę rozpajęczać, bo wygląda na to, że jeszcze wiele przede mną... 😉
Chodziłam do liceum ogólnokształcącego. Wybrałam klasę humanistyczną (polski•historia•wos w rozszerzeniu) właściwie tylko dlatego, że moim niegdysiejszym największym zamiłowaniem była literatura, poezja, a już od II gimnazjum wymarzyłam sobie studia filozoficzne (i rzeczywiście studiowałam filozofię przez trzy lata), zupełnie ignorując fakt, że z natury mam raczej ścisły, logiczny umysł [matematyczno-techniczny] z wyraźnie mocnym humanistycznym pierwiastkiem, jednak na tamten moment uważałam te ścisłe dziedziny za dość mało rozwojowe i niezbyt fascynujące... a ja przecież chciałam poszerzać swoje horyzonty w egzaltacji i natchnieniu! Artystyczna dusza - którą niewątpliwie posiadam - również była taką małą zmyłką, gdyż roztaczała nade mną iluzję jednoznacznego humanizmu, na którą dałam się nabrać... W tzw. normalnych warunkach, nie mam problemu ani z polskim/historią/wosem, ani z matematyką/fizyką (gorzej z np. chemią...😉), więc gdyby się nad tym głębiej zastanowić, trudno będzie z całą odpowiedzialnością powiedzieć, czy tak naprawdę jestem bardziej ścisłowcem, czy humanistą..? W końcu filozofia to dziedzina bardzo abstrakcyjna (podobnie jak matematyka) i przez to byłabym bardzo ostrożna przy pakowaniu jej do worka z napisem "nauki humanistyczne"... Chociaż w pełni rozumiem zakusy i skojarzenia. Bez względu na mój stosunek do szkoły średniej, związane z nią wspomnienia i przygody, których się tam dorobiłam, nie żałuję swojego wyboru, bo dzięki temu łatwiej było mi się dostać na już "z-góry-określone-i-zaplanowane" studia, podjęcie których było bezwzględnie jednym z najlepszych wyborów w moim życiu! Mam talent pisarski, który pomógł mi zarówno w szkole, jak i na uczelni, a na mat-fizie nie miałabym szczególnego pola do popisu w tej materii... Poza tym jakoś tak średnio wyobraża(ła)m sobie siebie na Politechnice...
Chodziłam do liceum ogólnokształcącego. Wybrałam klasę humanistyczną (polski•historia•wos w rozszerzeniu) właściwie tylko dlatego, że moim niegdysiejszym największym zamiłowaniem była literatura, poezja, a już od II gimnazjum wymarzyłam sobie studia filozoficzne (i rzeczywiście studiowałam filozofię przez trzy lata), zupełnie ignorując fakt, że z natury mam raczej ścisły, logiczny umysł [matematyczno-techniczny] z wyraźnie mocnym humanistycznym pierwiastkiem, jednak na tamten moment uważałam te ścisłe dziedziny za dość mało rozwojowe i niezbyt fascynujące... a ja przecież chciałam poszerzać swoje horyzonty w egzaltacji i natchnieniu! Artystyczna dusza - którą niewątpliwie posiadam - również była taką małą zmyłką, gdyż roztaczała nade mną iluzję jednoznacznego humanizmu, na którą dałam się nabrać... W tzw. normalnych warunkach, nie mam problemu ani z polskim/historią/wosem, ani z matematyką/fizyką (gorzej z np. chemią...😉), więc gdyby się nad tym głębiej zastanowić, trudno będzie z całą odpowiedzialnością powiedzieć, czy tak naprawdę jestem bardziej ścisłowcem, czy humanistą..? W końcu filozofia to dziedzina bardzo abstrakcyjna (podobnie jak matematyka) i przez to byłabym bardzo ostrożna przy pakowaniu jej do worka z napisem "nauki humanistyczne"... Chociaż w pełni rozumiem zakusy i skojarzenia. Bez względu na mój stosunek do szkoły średniej, związane z nią wspomnienia i przygody, których się tam dorobiłam, nie żałuję swojego wyboru, bo dzięki temu łatwiej było mi się dostać na już "z-góry-określone-i-zaplanowane" studia, podjęcie których było bezwzględnie jednym z najlepszych wyborów w moim życiu! Mam talent pisarski, który pomógł mi zarówno w szkole, jak i na uczelni, a na mat-fizie nie miałabym szczególnego pola do popisu w tej materii... Poza tym jakoś tak średnio wyobraża(ła)m sobie siebie na Politechnice...