Straciłeś/łaś kiedyś kogoś na kim Ci zależało?

Pewnie. Najpierw swoją pierwszą miłość i to zabolało mnie najbardziej. Zerwanie kontaktu byłoby zbawieniem w tamtym momencie, ale tak się nie stało. Rozmawialiśmy jak za czasów związku, z tą różnicą, że wchodząc na media społecznościowe czułam się jakbym dostawała w twarz, widząc ich zdjęcia i wzajemne oznaczenia... Trwało to miesiącami, a ja coraz gorzej sobie z tym radziłam. Prawie codziennie płakałam, czułam się jak największa desperatka, błagając o choć odrobinę uwagi. W końcu zerwałam z nim kontakt, była to dobra, choć jedna z najtrudniejszych decyzji. Kilka lat później straciłam internetowego przyjaciela, tylko dlatego, że jego dziewczyna nie pozwoliła mu na kontakt ze mną. Przestaliśmy pisać z dnia na dzień, podporządkował się jej decyzji, a ja to uszanowałam, mówiąc że nie będzie już powrotu. Leżałam na łóżku i płakałam, dotkliwie odczułam utratę osoby, której mogłam napisać wszystko. Po drodze było jeszcze kilka innych, mniejszych lub większych końców. Czy żałuję któregoś z perspektywy czasu? Zdecydowanie nie, choć początkowo wywoływały tak silne emocje, że bolało mnie całe ciało. Dziś wiem, że wszystko jest po coś. Coś musi się skończyć, by mogło rozpocząć się inne.