moment, w którym zrozumiałam, że dorosłam był tym, w którym zaczęłam pragnąć normalności, ciut monotonii życia codziennego miałam dość niespodzianek dających mi każdego dnia małe, ciągnące mnie na dno pstryczki w nos jedyne, czego zaczęłam chcieć to poranna kawa nawet niekoniecznie do łóżka, ale od kogoś, kto będzie chciał dzielić ze mną całą tą monotonię
Są dwa etapy znajomości; tworzenie historii i wspomnienia. Kiedy kogoś długo nie widzisz, możecie tylko wspominać to, co było dawniej. Nie macie już wspólnej historii, a rzeczy do opowiedzienia jest tyle, że na pytanie: „co nowego?” możesz odpowiedzieć tylko „nic nowego, jest bez zmian”.
Już nie czuję się rozdarta, daję słowo. Przyzwyczaiłam się do samotności. Skoro cisza działa kojąco, jestem chodzącym oceanem spokoju. Nie mogę powiedzieć, że mi ona nie odpowiada; jest wręcz przeciwnie. Delektuję się każdą samotną chwilą niczym najlepszym chardonnay. Podobno dobrym początkiem do bycia szczęśliwym człowiekiem jest zaakceptowanie otaczającego nas stanu rzeczy. Szukanie niesprawiedliwości w czymś, do czego przy optymistycznym nastawieniu jesteśmy w stanie się przyzwyczaić, jest pierwszym krokiem do samodestrukcji.