Lubię wspominać rozmowy do rana. Kiedy brak snu był rekompensowany energią płynąca od drugiego człowieka, a tematy sypały się jak z rękawa mimo spędzania ze sobą długich godzin.
To co dla mnie trzęsieniem ziemi, dla Ciebie jest tylko szelestem. Nieustanne nieporozumienie, bo uważam się za kogoś lepszego niż w rzeczywistości jestem. Niewypowiedziane słowa lawirowały w przestrzeni, zwiastując to, co już dawno wiedziałem - Nic się nie zmieni.
Nocą zawsze wszystko smakowało lepiej – muśnięcia wiatru, muzyka, Twoje słowa. Minuty rozkosznie przeciągały się w godziny, a my zatracaliśmy się w tej ciemności, która zdawała się być paradoksalnie jasna. Wszystkie zmartwienia odlatywały w bezchmurne niebo, a w naszych oczach błyszczały gwiazdy.
Narzekałem na gorąc, ale zimna w sercu swoim nie znoszę, narzekałem na ludzi, a samotność czasem potrafi wykańczać. Czekam znów na samotni letni promyk słońca, który upodoba sobie moją twarz. Wtedy na jedną krótką chwilę człowiek wierzy, że wszystko będzie jak kiedyś. I że nie ma wcale rzeczy niemożliwych. A potem promyk słońca ucieka.
Czasem wracam do pamiętnych chwil i uśmiecham się szeroko. Innym razem po policzku spływa łza. Wszystko wygląda inaczej, kiedy czujemy się źli, samotni i smutni. Chcemy żeby ludzie na którym nam zależało i z którymi przeżyliśmy wiele cudownych chwil wrócili do nas, nawet jeśli dobrze rozumiemy powody dla których ta znajomość się skończyła. Nie mówię że drugie szanse są złe, bo nie są. Nie zawsze. Momentami jednak lepiej jest odpuścić. Istnieje też druga strona sentymentalnego medalu, nostalgiczna i spokojna. Wywołująca uśmiech na twarzy. Wspomnienia wyryte w głowie niczym kartka z pamiętnika, zwykle zapisane w pamięci jako piękniejsze niż w rzeczywistości. No i co? Tyle mówi się że powinniśmy żyć w teraźniejszości. Może myśleć trochę o przyszłości, ale nie zagłębiać się w przeszłość. Nie zgadzam się z tym. W końcu to właśnie wydarzenia z przeszłości nas ukształtowały. Jesteśmy tym kim aktualnie jesteśmy dzięki nim.
Pragnę wygonić z głowy myśli niechciane, zwolnić nieco tempo tam gdzie inni wolą biec, odetchnąć pełną piersią i zacząć (znowu) żyć marzę by uśmiechnąć się szczerze od tak I może to brzmi jak smęty takie jakich wiele, ale na ogół przecież dość wesoły jestem Czasem po prostu czuję że to nie był mój ̶d̶z̶i̶e̶ń̶,̶ ̶t̶y̶d̶z̶i̶e̶ń̶,̶m̶i̶e̶s̶i̶ą̶c̶
Kiedyś chciałem znaleźć balans. Chciałem, żeby serce i rozum miały udział w moim życiu po równo, tak bezkompromisowo. Umysł kojarzył mi się z rozsądkiem. Może trochę ze spełnianiem oczekiwań. Z zadowalaniem innych, jakby nie było. Co nie znaczy, że słuchając serca zadowalałem samego siebie. Kierowanie się nim potrafiło też zadać dużo cierpienia. Mimo wszystko wolę być nazwany głupcem, niż zrezygnować z czegoś/kogoś za czym moje serce goni jak szalone. To jest dużo ciężej sobie wybaczyć. Zapomnieć.
Gdzieś pomiędzy bliznami i pieprzykami powinno się znajdować Twoje imię. Twoje palce rysujące szlaczki po mojej skórze pozostawiły po sobie permanentny tatuaż. I chociaż niewidoczny dla oczu innych, ja już zawsze będę wiedział, że zostawił*s tam swój podpis. Małą cząstkę siebie.