W jakimś sensie: bezwolne podporządkowanie się oczekiwaniom, jakie społeczeństwo ma wobec kobiet. Rezygnacja ze świadomego decydowania o własnym życiu.
Choćby dla tego, że same masowo zadawane pytania tu widzę. Z powyższym włącznie
Co należy zrobić, aby podbić Twoje serce? A może kim należy być?
Chyba nie mam serca. Co zrobić? No na ten przykład: kierować się w życiu własnym rozumem, a nie tylko tym, co tzw. ogół społeczeństwa uważa za "słuszne". Kim być? Łatwiej by mi było stwierdzić "kim nie być", ale niech tam... O tym już wspominałem, że faceci k/m zwykle mają u mnie większe "szanse" niż jakakolwiek inna, za przeproszeniem, kategoria osób. [-Nie dotyczy frajerów z uwewnętrznioną transfobią, usprawiedliwiających przemoc i nadużycia wobec ludzi z własnej społeczności (o ile tu o społeczności można mówić).] Tak najprościej: niech by to był, jak to mówią, "swój człowiek"; bez tych wszystkich pseudoromantycznych bzdur.
Wyobraź sobie, że nagle jakiś człowiek na Twoich oczach zmienia się w robala 🐜🐞🦗. Jak byś zareagował(a) na coś takiego? Uwielbiam nietypowe rozkminy xd
Bym zapytał, czy często mu się to zdarza. :D
Polecasz jakiś film ??? ^^
Z nowszych rzeczy to np. "Jeszcze jeden dzień życia". (I książkę w sumie też.)
Wrzuć fotkę swojej sylwetki
A-po-co? :D
Nie lubię dzieci
A mi się wydaje dziwne "nielubienie", jako całości, jakiejkolwiek grupy wiekowej. Już sobie wyobrażam to zgorszenie, gdyby ktoś stwierdził coś podobnego np. o osobach starszych. Jeśli czegoś w temacie dzieci "nie lubię" (a właściwie, brzydzę się i uważam za niedopuszczalne), to wmawiania ludziom, że każdy musi / powinien się rozmnażać; wmawiania, zwłaszcza ludziom przypisanym pierwotnie do płci żeńskiej, że "NA PEWNO" rozmnażać się będą. Otóż nie. Trzeba chyba powtarzać do znudzenia: nie jesteśmy bezmyślnymi dodatkami do własnej płci biologicznej. Mamy możliwości kontrolowania, w tym zakresie, własnego życia. (No i btw... tak to chyba natura wymyśliła, że swoje geny dalej powinni przekazywać tylko ci, którzy mają do tego najlepsze predyspozycje. A nie 100% populacji.)
Jak zwykle reagujesz, gdy ktoś na Ciebie krzyczy?
Najpierw wpadam w tryb "przepraszam, że żyję", a jak to nie działa to też zaczynam na tego kogoś krzyczeć. :D
Masz może jakiś prywatny instagram poza tym w opisie?
Tylko ten mam. Już i tak mi się namnożyło za dużo dziwnych kont na dziwnych portalach. :D
co tu robisz?
trochę obserwuję, a trochę mnie tu nie ma
Zdarzyło Ci się próbować psiej lub kociej karmy?
Karmy dla koszatniczek. Dawno temu :D
Czy udawanie kogoś innego może się udać?
Może i może, ino po co?
Czego chcesz teraz najbardziej: kawy, tatuażu czy wakacji?
Z kawą już dzisiaj przesadziłem. Tatuaż w planach, ale to nie jest sprawa pilna. Wakacje? Dopiero co się skończyły przecież. No i dla ludzi pracująco-studiujących one trochę inaczej wyglądają. :D Dylemat wygląda inaczej: spać, czy kończyć projekt uczelniany, czy się przejść na miasto (zapewne w stronę miejscówki jedynie słusznej).
Gdyby skrzyżować jeża i żmiję, co by wyszło? ??????
Kurde... Tak mnie naszło: rzecz skrajnie banalna, a męczy i wkurwia. Już chyba całkiem zanikła mi umiejętność utrzymywania kontaktu z ludźmi, których nie widuję +/- na co dzień. Prawie wszystkie kontakty przez Neta i znajomości z osobami, z którymi widywałem się okazjonalnie praktycznie się zawiesiły. -Z mojej strony, chociaż tego za cholerę nie chcę. Osoba X się odzywa, ja z trudem odpisuję, albo i nie. Sam nie napiszę, chociaż bym chciał. Nawet jak się o człowieka martwię, to nie napiszę / nie odpiszę. (Btw... jakie to ma niby znaczenie, że jakiś stary, prawie obcy trans z drugiego końca kraju się, cholera, "martwi"? Sam bym takiego wyśmiał, gdyby mi kto z czymś podobnym wyskoczył.) Nie chcę się narzucać, zawracać dupy... Nawet tu, na ask'u, są osoby, ledwo mi znane w sumie, wobec których się zachowuję według tego schematu. Bo to już działa jako schemat. No i ludzi całkiem tuż-dopiero-co-poznanych też to dotyczy. Tego się już nawet nie da wytłumaczyć brakiem czasu, "brakiem życia" -chociaż ten faktycznie pogarsza sprawę. Przeszedłem, prawie całkowicie, w Sieci i poza nią, w tryb obserwatora. Cholera, gapię się jak przez szybę.
Moja wiara w tychże sięga coraz bardziej dennego dna. W jakiejkolwiek grupie bym nie przebywał. A już chyba najostrzej to do mnie dociera z styczności z innymi transami. Sami usprawiedliwiają przemoc / nadużycia otoczenia (państwa, społeczeństwa, rodziny, lekarzy) wobec siebie i sobie podobnych. Sami siebie traktują jakby byli bezwolnymi, bezmyślnymi dodatkami do własnej płci biologicznej, do własnych narządów rozrodczych. Tak pozwalają traktować siebie (czego NIE oceniam -bo potępiać należy sprawców, a nie poszkodowanych) i popierają / usprawiedliwiają takie traktowanie innych ts (i to już oceniać należy). Oczywiście to nie dotyczy 100% przedstawicieli tej grupy. Niepokojące jest to, że taką postawę przejawiają osoby silące się na bycie "autorytetami" w środowisku. Czasem się zastanawiam: dyskutować, tłumaczyć, jak komu ogarniętemu? Czy może czasu nie tracić, ignorować, wrzucać do jednego wora z, chociażby, zwolennikami gwałtów "naprawczych".
Tych, którym się wydaje, że im ich wiek, czy pozycja społeczna (czy też pozycja w rodzinie, czy innym "stadzie") pozwala nie szanować innych i jeszcze tego szacunku od innych oczekiwać. To nawet nie chodzi o "nielubienie" -gardzę zwyczajnie. To jest plaga, zaraza.
Kiedy zaczel*ś chodzic do klubów? Czesto chodzisz? Jak klub lubisz najbardziej?
Kiedy? Późno straszliwie -krótko przed trzydziestką. Zostałem przez Kogoś wyciągnięty do jednego z poznańskich klubów dla lgbt i od tego czasu zdarza mi się tam zaglądać. Lubię się tam bawić w obserwatora.