Ludzie uważają, że do samobójstwa trzeba odwagi... Ja uważam, że samobójstwo to przejaw najczystszego tchórzostwa. Ludzie nie radzą sobie z życiem, poddają się, więc wolą cierpieć przez chwilę. A co z rodzinami? Inni muszą żyć dalej, bez ważnego "elementu" w ich życiu. Co sądzisz o tym temacie?
Uwazam ze nie tchorzostwa - bo aby odebrac sobie zycie, trzeba wiele odwagi, wiele samolubnosci i braku wyobrazni. Ludzie ktorzy popelniaja samobojstwo, sa slabymi ludzmi ale na tyle slepymi i odwaznymi aby odebrac sobie narzedzie,ktorym moga wywalczyc sobie lepsza przyszlosc. To jest zachwianie swiadomosci, ktora doprowadza ich do tak karygodnych czynow.Samobójstwo jest najgorszą postacią pobłażania samemu sobie, co naprowadza nas na watek - ze samobojca topi sie we wlasnym problemie. Nie widzi innych, nie przejawia zainteresowania rodzina i tym co sie stanie po jego smierci. Liczy sie dla niego odejscie od tego, co go podtapia. Nie uwazam samobojcow za tchorzow i glupcow - to sa ludzie ktorzy zagubili sie na wlasnej drodze zycia, ktorzy nie sa zaradni i boja sie cierpienia na tyle - ze strach przed cierpieniem jest silniejszy niz strach przed smiercia. Jeśli ktoś nie popełnil w cierpieniu samobójstwa, nie znaczy, że wybrał życie. On tylko nie potrafi się zabić. Lzejsza forma tej drogi jest samookaleczanie sie... do tego rowniez trzeba odwagi, choc mniejszej niz do samobojstwa. Mimo wszystko - trop ten sam. Chaos mysli podczas cierpienia, zgniata nasza ostatnia nadzieje..mowi sie ze nadzieja umiera ostatnia. Ale kiedy w czlowieku umrze jakakolwiek nadzieja, ktora jest fundamentem odwagi i wiary - otwieraja sie drzwii do samobojstwa. Dlatego jest tak wazne dawac cierpiacym nadzieje, wsparcie i cieplo...aby otwierali jak najmniej tych drzwii. Aby trwali dla siebie samych i dla swoich rodzin...moze kiedys im przyjdzie pomoc blizniemu.