https://justpaste.it/tk95
- Ja też wolałabym nie nadużywać pańskiej dobroci. Jeszcze pańska narzeczona mogłaby mieć mi to za złe - odparłam z niezwykłą szczerością, przyglądając się kątem oka nieznajomemu mężczyźnie. Nie mogłam przecież uwierzyć w to, że taki mężczyzna, jak mój towarzysz, mógł być sam. Był przystojny, miał dobre serce, a do tego wszystkiego wysoką pozycję u boku samego sułtana. Która mogła mu się oprzeć? Sama najchętniej zostałabym u jego boku zamiast trafić do Serayu, lecz było to przecież niemożliwe. Nie zostałam wykupiona dla niego, lecz dla sułtana, dlatego jego kolejne słowa zmartwiły mnie. Miałam bić się o pozycję i "miłość" do kogoś, kogo nawet nie znałam? Przystanęłam na chwilę, unosząc wzrok na mężczyznę.
- Czyli te wszystkie kobiety w haremie biją się o to, aby trafić do alkowy obcego mężczyzny dla pozycji społecznej, ale równocześnie na każdym kroku mogą tam zginąć? Czyli to była prawda - westchnęłam ciężko, potakując głową ze zrezygnowaniem. Ludzie się nie mylili, skoro nawet bliski urzędnik Sułtana potwierdzał ich słowa. Cały mój zapał zniknął w jednej chwili, a ja przygryzłam wargę, potrząsając głową.
- Nie zdobędę tego, czego pragnę. Wybawiłeś mnie, Panie, od kupca, rozwiązałeś moje dłonie, co pokazało mi, jak wielkim zaufaniem mnie darzysz, chociaż jestem zwykłą niewolnicą, więc jestem Ci po stokroć wdzięczna i nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć. Jedyne o czym marzę to wolność, lecz jej nie będę w stanie już odzyskać. Zabierasz mnie do siebie, abym mogła jakoś wyglądać, kiedy przestąpię próg Serayu, bo być może moja szansa trafienia do alkowy się zwiększy, ale to nie da mi szczęścia. Ja nawet nie wiem, czy mój ojciec jeszcze żyje, a jeśli nawet, to nigdy go już nie zobaczę. Nie zyskam też miłości, a każdego dnia będę bała się zasnąć, by ktoś nie wbił mi noża prosto w serce. Więc czego ja mogę pragnąć? - wzruszyłam bezradnie ramionami, znów kierując wzrok na postawnego mężczyznę. Nie powinnam się przed nim otwierać, nie powinnam tego wszystkiego mówić, lecz czułam, iż mogę mu zaufać. Chciałam mu ufać i wierzyć, że nie jest taki, jak inni urzędnicy.
- Nie powinnam o to pytać, ale ile kobiet, które wykupiłeś dla Sułtana dla targu, Panie, zyskało w pałacu szczęśliwe życie, a ile śmierć? Czy którakolwiek odnalazła prawdziwe szczęście? Wydaje mi się, że sama znam na to odpowiedź, ale chciałabym się upewnić. Jeśli jednak nie mogę, nie będę pytać. Ja nie znam tu wszystkich zasad, jestem tylko zwykłym towarem, który w dzieciństwie nauczył się mówić i wiem, że nie mam zbyt wielu praw. Chociaż nie znam Cię, Panie, to jesteś dobrym człowiekiem, dlatego postanowiłam zapytać - uśmiechnęłam się nieśmiało, mrużąc swe czekoladowe oczy. Byłam zmęczona, senna, a na dodatek nie miałam pojęcia, kiedy będę mogła chociaż na chwilę spocząć. Przetarłam dłonią czoło, powoli wypuszczając nadmiar powietrza z płuc. Jak miałam zapewnić sobie bezpieczeństwo? Teraz dopiero zrozumiałam krzyk kobiet, które nie chciały trafić za mury pałacu Topkapi.
- Czyli te wszystkie kobiety w haremie biją się o to, aby trafić do alkowy obcego mężczyzny dla pozycji społecznej, ale równocześnie na każdym kroku mogą tam zginąć? Czyli to była prawda - westchnęłam ciężko, potakując głową ze zrezygnowaniem. Ludzie się nie mylili, skoro nawet bliski urzędnik Sułtana potwierdzał ich słowa. Cały mój zapał zniknął w jednej chwili, a ja przygryzłam wargę, potrząsając głową.
- Nie zdobędę tego, czego pragnę. Wybawiłeś mnie, Panie, od kupca, rozwiązałeś moje dłonie, co pokazało mi, jak wielkim zaufaniem mnie darzysz, chociaż jestem zwykłą niewolnicą, więc jestem Ci po stokroć wdzięczna i nigdy nie będę w stanie się odwdzięczyć. Jedyne o czym marzę to wolność, lecz jej nie będę w stanie już odzyskać. Zabierasz mnie do siebie, abym mogła jakoś wyglądać, kiedy przestąpię próg Serayu, bo być może moja szansa trafienia do alkowy się zwiększy, ale to nie da mi szczęścia. Ja nawet nie wiem, czy mój ojciec jeszcze żyje, a jeśli nawet, to nigdy go już nie zobaczę. Nie zyskam też miłości, a każdego dnia będę bała się zasnąć, by ktoś nie wbił mi noża prosto w serce. Więc czego ja mogę pragnąć? - wzruszyłam bezradnie ramionami, znów kierując wzrok na postawnego mężczyznę. Nie powinnam się przed nim otwierać, nie powinnam tego wszystkiego mówić, lecz czułam, iż mogę mu zaufać. Chciałam mu ufać i wierzyć, że nie jest taki, jak inni urzędnicy.
- Nie powinnam o to pytać, ale ile kobiet, które wykupiłeś dla Sułtana dla targu, Panie, zyskało w pałacu szczęśliwe życie, a ile śmierć? Czy którakolwiek odnalazła prawdziwe szczęście? Wydaje mi się, że sama znam na to odpowiedź, ale chciałabym się upewnić. Jeśli jednak nie mogę, nie będę pytać. Ja nie znam tu wszystkich zasad, jestem tylko zwykłym towarem, który w dzieciństwie nauczył się mówić i wiem, że nie mam zbyt wielu praw. Chociaż nie znam Cię, Panie, to jesteś dobrym człowiekiem, dlatego postanowiłam zapytać - uśmiechnęłam się nieśmiało, mrużąc swe czekoladowe oczy. Byłam zmęczona, senna, a na dodatek nie miałam pojęcia, kiedy będę mogła chociaż na chwilę spocząć. Przetarłam dłonią czoło, powoli wypuszczając nadmiar powietrza z płuc. Jak miałam zapewnić sobie bezpieczeństwo? Teraz dopiero zrozumiałam krzyk kobiet, które nie chciały trafić za mury pałacu Topkapi.