Czasem sobie myślę co by się stało, gdybym jednak po całym tym czasie się odezwał, tylko po to, żeby przeprosić
Ale wtedy wpada mi do głowy ważne pytanie - "a gdyby do mnie, po kilku latach odezwał się ten, który tak mocno mnie skrzywdził, żeby przeprosić - co bym pomyślał?"
I tu leży pies pogrzebany, bo najpewniej byłbym wściekły, że dla dobra własnego sumienia chce pozbyć się nieprzyjemnie ciążących na nim kwestii i zwala mi się na głowę z przeprosinami, które są niewiele warte.
W tym momencie ochota na przeprosiny zupełnie mi przechodzi, ale... czy ja naprawdę robię to dla ratowania własnego sumienia?
Dopiero niedawno dotarło do mnie, jak wiele krzywdy i złego wyrządziłem jednej osobie, wcześniej po prostu tego nie widziałem i zwyczajnie wiem, że nie przeprosiłem go tak, jak na to zasłużył.
Ach, dylematy milenialsów
View more