Zmierzam do tego, że po prostu będąc samemu rodzicem staramy się, aby dzieci nie powielały naszych błędów z dzieciństwa czy młodości. Symulowanie to tylko jeden z takich przykładów.
To zupełnie nie jest kwestia genów tylko podejścia rodzica do tematu, syn jest jeszcze malutki ale córka wie że jak ma jakiś problem w szkole to ja pomogę go jej rozwiązać i jak do tej pory nie było sytuacji w której musiałaby symulować. Ja miałam ciutkę inaczej niestety
Nie wiem czy są takie sytuacje w moim życiu które biorę za porażki, pewne rzeczy mi się nie udały ale nie traktuje tak tego, bardziej jako lekcję z której coś mogę wynieść
Czy znasz osobiście (rodzina, przyjaciele, znajomi) kogoś, kto jest tak uparty przy swoich racjach, że niczego nie da mu się wytłumaczyć w żaden sposób, że jest całkowicie odporny na argumenty i konstruktywną krytykę?