- Jake, wierzysz, że to się kiedyś skończy? - Odezwał się chłopiec. Był szesnastoletnim młodzieńcem. Stał wraz z Jakem. Dwudziestoletnim studentem. Twarzami byli skierowani do siebie.
- Tristan, o czym ty mówisz... - Ten zapobiegawczo wyciągnął dłonie w jego stronę. Stali mniej więcej dwa metry od siebie, cały czas patrzyli sobie w oczy. Młodszy stał tyłem do wody. Nie pewnie się cofał, uważając na każdy swój krok. Oboje mieli świadomość, że w każdej chwili może wpaść do głębokiej toni wody...
- Bo ty... Mówiłeś, że mnie kochasz... I że mnie nie zostawisz... A potem... Usłyszałem, że spotykasz się z moim przyjacielem... Ty... Wiedziałeś, że też cię kocham... Że zależy mi na tobie... A... Ty to wykorzystałeś... - Spojrzał w bok. Jego głos załamywał się od żalu, zagryzł wargę i cicho szlochał.
- Tristan... To... To nie tak. Wierzysz w te brednie? - Podszedł i położył mu rękę na ramieniu. Chłopiec wyrwał się tylko i stracił równowagę. Pośliznął się... W tej chwili dla Jaka czas stanął w miejscu. Strach go sparaliżował, nie mógł nic zrobić... W głowie miał tylko przeraźliwy krzyk młodzieńca... A on... Zamiast podać mu dłoń, złapać go, stchórzył, uciekł... Biegł przed siebie. Nie patrzył gdzie. Było ciemno... Uciekł w las. Zaczął krzyczeć... Chciał zamaskować głos Tristana. Upadł na ziemię, przyłożył sobie dłonie do skroni i krzyknął na całe gardło, ze świadomością, że jest całkiem sam. Tu nikt go nie usłyszy. Po chwili krzyk przerodził się w gorzki płacz, a potem głośny szloch... Zamknął oczy i opadł twarzą w miękki podszyt. Był wyczerpany. Biegiem, krzykiem, płaczem... Krzyknął ostatni raz... Zamknął oczy... Pochłonęła go ciemność...
Chwilę później obudził się nagle. Był u siebie. Cały, zdrowy. Obudził go dźwięk powiadomienia. Dostał smsa od Tristana. Napisał, że po szkole ma dla niego niespodziankę. - A więc to tylko zły sen... - Pomyślał i odetchnął z ulgą. Ze szczęścia aż chciało mu się płakać. Nie mógł się doczekać końca tego koszmaru. Kilka godzin później dostał kolejnego smsa z instrukcjami dojścia do umówionego miejsca. Był to most niedaleko lasu. Dokładnie jak z jego koszmaru... - Zły omen? Przestroga? - Pomyślał i z niepokojem ruszył na miejsce. Nie zastał tam chłopca, więc krzyknął. - Tristan! Tristan, jesteś tu? - Ruszył na molo. Po chwili na swoich oczach poczuł czyjeś chłodne dłonie. Uśmiechnął się. Wiedział, że to jego ukochany Tristan. Bez słowa i ze łzami w oczach przytulił się do niego.
- Muszę ci coś powiedzieć. Śniło mi się,ze... - Wtedy chłopiec urwał mu, kładąc palec na jego wargach.
- Ćśśś... Ja chcę pierwszy. - Lekko się uśmiechnął. - Długo nad tym myślałem i... Jake. Kocham cię. - Przyklękł i wyjął pudełko z obrączką. - Chciałem ci się oświadczyć... - Wyszeptał cicho. - Zgodzisz się zostać moim narzeczonym?
Jake zalał się łzami. Nie wiedział co powiedzieć. Cały dzień chodził zaniepokojony, a on mu się oświadczył. Był w szoku, nie wiedział co powiedzieć.
- Ja... Zgadzam się. - Uśmiechnął się, i pocałował go, w ramach pieczęty
View more