Pewnie dlatego, że dopóki coś mamy, myślimy, że to nam się po prostu w jakiś sposób należy. Życie, zdrowie... Nie zwracamy na nie jakiejś większej uwagi, bo po prostu je mamy. Ot tak. Dopiero gdy zaczynamy coś tracić, dostrzegamy, jak nam bez tego ciężko. Nie zauważamy jakby obecności choćby tego przykładowego zdrowia, bo ono po prostu sobie jest i jakoś tam nas trzyma przy życiu. Dostrzegamy jego istotę dopiero wtedy, kiedy zachorujemy na coś poważniejszego. Tak samo z ludźmi, relacjami itd. Przyzwyczajamy się, że ktoś z nami bezwarunkowo jest i czasem nawet nie zwracamy na to uwagi. No a potem nagle znika i no. XDD Surprajs
No pewnie. Taki zawód już chyba każdego spotkał.
Nie chce żeby Peny mi odbijał faceta :(
Czasem pewnie tak. Dla mnie osobiście to jednak żaden problem i większość moich przyjaciół czy dobrych znajomych to właśnie chłopcy. :P
Spoko ziemniaczku, czekam na Twoje sugestie!!!
Przeważnie robię to samo. A o czym myślę? Pewnie o niczym konkretnym... Ale to miły gest ze strony takiej osoby. :)
Zbyt dużo się wydarzy przez te pięć lat, żebym przejmowała się tymi sprawami, które teraz są tak ważne. Do tej pory może się wszystko poukładać. Ewentualnie tak pozmieniać, że może nawet praktycznie zapomnę o tym, co obecnie mnie martwi. Nowe znajomości, kłótnie, powroty, perspektywy... Po tak długim okresie praktycznie nic nie będzie takie samo, bo wszystko przemija. Co nie oznacza, że obecne "drobnostki", które nas martwią, stają się mniej ważne.
Więc nic nie napiszę, bo nie widzę w tym sensu.
No cóż...
A co to ma na celu?