#MM Moziom Official Weed™ ♥☮♥

No dobra to od razu podsumuje cały drugi dzień Przystanku Woodstock :)
Najpierw na jakich koncertach byłem czyli:
21:40 Skindred
23:10 Ky-Mani Marley
0:40 SKA-P
Trochę luźniejszy dzień, bo koncert późnym wieczorem były także mogliśmy trochę odpocząć przez ten czas
** Zaczynamy od Skindreda, a tutaj głównie chodzi o 3 rzeczy, które zaplanował artysta.
Można to nazwać 3 zabawami, które rozruszały całą publiczność jak jeden mąż.
Było zebranych około 600 tyś ludzi także wyobraźcie sobie to jak ja stałem pod samą sceną.
Cały czas było pogo, które z każdą nową piosenką nakręcało się od nowa.
Dobra przechodzimy do tych "zabaw", które już wcześniej miałem napisane ;]
1. Pierwsza i chyba najbardziej wybuchowa to puszczenie przez Skindreda piosenki Harlem Shake
Wyobraźcie sobie co tam się stało jak wleciał ten bit. Kiedy padły słowa "And do the Harlem Shake".
Nagle wszyscy w pogo wlecieli i trzeba było tam być w środku tego wszystkiego żeby zobaczyć i poczuć to na własnej skórze.
2. Druga fajna "zabawa" polegała na tym, że cały Woodstock kuca.
Nagle wszyscy już byli nisko ziemi i zaczęło się odliczanie.
3...2...1! i wszyscy do góry. Oczywiście każdy w pogo od razu ;p
3. Trzecia ostatnia już rzecz to macie pokazane trochę na zdjęciu niżej, a polega ona na tym, że wszyscy zdejmują koszulki. Biorą je w jedną rękę i jak wlatuje muzyka każdy kręci nimi nad głową.
Potem oczywiście jak to przy każdej piosence pogo bez koszulek ;D
To właśnie się działo na jego występie, który przeszedł wszystkie oczekiwania ;)
** Czas na tą osobę, która była jak dla mnie najważniejszą częścią tego festiwalu.
Czyli chodzi tu o jednego z synów wielkiego muzyka reggae Bob Marleya.
Wiem, że na koncercie Króla muzyki reggae nie będę miał możliwości być nigdy.
Marzenie, które było kiedyś tylko marzeniem, a teraz jest pięknym wspomnieniem w mojej głowie.
Kiedy Ky-Mani Marley wyszedł na scenę wiedziałem, że to najważniejszy mój dzień w życiu.
Jak nigdy czułem te wszystkie dźwięki, które przychodziły przeze mną aż wywoływały dreszcze.
Zaś kiedy usłyszałem jedną z piosenek samego Boba wykonanego przez jego syna to odpłynąłem.
Coś pięknego być tam i stać pod samą sceną. Nie mogłem lepiej sobie tego wyobrazić.
Jednak chyba najbardziej wspominam moment śpiewania piosenki "Redemption Song".
Była to ostatnia piosenka wykonana przez Marleya na tym koncercie.
Wszyscy tylko bujali się na lewo i prawo. Było po ludziach widać jakie w nich uczucia siedzą.
Tam nie było granic żadnych połowa ludzi z zamkniętymi oczami wsłuchiwali się w słowa ♥
** Na ostatni koncert czyli Ska-P z kolegą już trochę oddaliliśmy się od sceny.
Trochę świeżego powietrza musieliśmy złapać i rozluźnić wszystkie kości.
Usiedliśmy sobie z tyłu na polu tak żeby widzieć i słyszeć wszystko dobrze :)
W sumie i tak wszystkich rozkręciła oczywiście ich nutka pt. "Cannabis".
Wielu ją znało od Raggafaya, bo oni ją u siebie śpiewali na koncertach.
To już koniec relacji tutaj, bo limit słów mam ;p

View more