Dlaczego Cie nie ma na asku? Ostatnio nikogo nie ma tu i to jakos mi nie przeszkadza ale to ze nie widze twoich odpowiedzi od tak dlugiego czasu przeszkadza mi nawet bardzo 😞😩
Witaj, Nieznajomy. Zapomniałam już o tej witrynie. O mojej miłości do pisania, godzinach spędzonych na stukaniu w klawiaturę i sklejaniu niedoświadczonych myśli w całość sprawiającą wrażenie choć troszkę składnej. Zapomniałam już trochę o sobie sprzed kilkunastu miesięcy. Nie wiem, czemu tu zajrzałam i czemu właściwie odpowiadam, ale.. Pewien sentyment karze mi zostać. Może go posłucham?Ale.. nie wiem, czy byłbyś zadowolony z mojego powrotu, drogi Nieznajomy c: Aczkolwiek miło jest przekonać się, że Ktoś tutaj czeka. Dziękuję c:
"Biały królik z kapelusza powoli się wynurza Iluzja, neony, w tle beat zapętlony w uszach I muza miliony mnie zbyt zamydlony fuzja I ruszaj antonimie w agonii Mateusza" Myślę, że tak. Myślę, że właściwie robię to każdego dnia, wszyscy to robimy. Tylko kraina zapomnienia objawia się w różnej formie...
https://m.youtube.com/watch?v=ScNNfyq3d_w "Warm me up in the nova's glow (...) And show me how to be whole again"...--- PS: Kochany Anonimie, jeśli zadając mi troszkę niemiłe pytanie, zakończone uroczym animowanym biczfejsem, poczułeś się choć troszkę lepiej, cieszę się c:
To kolejny z moich lęków. Drugi w kolejności po wspomnianej samotności. Wina właśnie w niej mnie dopada. Mogę powiedzieć, że oba aspekty, o których wspominasz w pytaniu, dotyczą mnie jednocześnie. Staram się naprawić to, co zepsułam, w każdym znaczeniu. Staram się być lepsza i nie zawodzić kolejny raz, ale nie zawsze się to udaje. I nawet, jeśli druga strona wybaczy, wciąż czuję do siebie złość, krytycyzm, wciąż czuję się winna. Tak głęboko. W samym środku duszy. I nie potrafię zagłuszyć tego uczucia, wygasić, zatuszować, zmazać. Nie. Ono zostaje ze mną na długo. Tym bardziej, jeśli druga strona nie chce zapomnieć..
Samotność jest moim największym lękiem. Nie potrafię być sama ze sobą. Staję się wtedy.. obojętna, dopadają mnie myśli, które nigdy nie powinny wypłynąć na powierzchnię świadomości. Ludzie, ich towarzystwo, śmiech, beztroska, nawet milczenie.. napełniają mnie spokojem, radością, pewnością, że będzie lepiej, to trochę jak nikotyna, pozwala na chwilę zapomnieć o tym, o czym nie chce pamiętać, sprawia, że nie myślę o samej sobie, a o chwili, słońcu, innych. Czasami, gdy jestem wyjątkowo szczęśliwa, potrzebuję i lubię moment, gdy zostaję sama, ale muszę mieć wtedy cel, zadanie, bodziec, na którym mogę się skupić i o którym rozmyślam, który apsorbuje całą moją uwagę, cieszy. Jednak to wyjątkowo sporadyczne, dlatego nie, nie lubię być sama.
45 lajk dla pierwszej osoby, 16 dla drugiej i po 2 dla reszty?
Nie sądzisz, że takie pytania są troszkę bez sensu? Serduszko zaznaczą pod nim tylko Ci, którzy liczą na askowy fejm. A nie o to chyba chodzi... - https://www.youtube.com/watch?v=TdN5GyTl8K0
To zależy od nastroju, ale przede wszystkim ludzi, z którymi rozmawiam i tematu, jaki poruszamy. Czasami kocham mówić, włącza mi się słowotok, którego nie jestem w stanie zatrzymać i plotę bez końca mądre i głupiutkie rzeczy na przemian. A czasami wolę siedzieć i pozwolić na to drugiej stronie. Słuchając można wynieść więcej niż mówiąc...
O tak. Całkiem często chciałabym trzasnąć drzwiami, wybiec w ciemną, ciepłą noc i nie wracać. Nigdy. Uciec od ludzi, zgiełku, siebie. Od poplątanej codzienności, którą nie zawsze jestem w stanie udźwignąć. Mogłabym iść i iść, goniąc za iluzją ulgi, malującą się wciąż za kolejnym zakrętem. I tym, co niszczy kawałek po kawałku, za sobą. Ale nie zawsze tak jest, nawet nie aż tak często, czasami jest naprawdę dobrze i ciepło i bezpiecznie :3 czasami... . Bo "dom" powinien być czymś więcej niż szarymi ścianami. Dom powinno nosić się w sercu.