*Hermy pyta o: szkołę* Czy macie w szkole jakichś nauczycieli, których nienawidzicie? Ale tak bardzo, bardzo.
Hmm... za kilka dni poznam nowych nauczycieli i nie będę raczej często spotykać tych starych. Nienawidzić to zdecydowanie za mocne słowo w odniesieniu do tych ludzi. Jednak z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że w poprzedniej szkole bardzo nie lubiłam (od 3 wzwyż wzrasta stopień 'niefajności') :
1) Księdza - nie dość, że co lekcja kładł nam do głowy jakie to invitro (?) jest złe, nie chciał słuchać jeśli ktoś (m.in. ja) ma o tym trochę inne zdanie. Wyzywał nas, przykładowo: 'zachowujecie się jak świnie w oborze' , 'gnój ci z butów wystaje' (WTF?!) , 'oo...tej tylko rurę tu postawić i niech tańczy' , 'patrzcie jak koleżanka gałę wpakowała' , 'patrzcie kto mi służy do mszy - żmija, no żmija spod ołtarza!' ... Dziwnie się zachowywał, 1/10 wszystkich lekcji przespał, puszczał nam filmy na których my i on sam spał. U niego na lekcji pierwszy raz zasnęłam. ;o xd No i w ogóle patrzył się tam gdzie nie trzeba (TAK w cycki) i kończąc o nim jeszcze taka smakowita (bleah -.-') wiadomość - jadł to co uskrobał z nosa... (;________;)
2) Pani z chemii - staruszka, nauczycielka moim zdaniem bez powołania. Aż chciało by się przytoczyć zdanie: 'Uczę tyle ile mi płacą' Boże widzisz i nie grzmisz! Nauczyciele nie zarabiają mało, poza tym mogą wcześniej przejść na emeryturę!!!! No i ona nic nie potrafiła wytłumaczyć. By zrozumieć wiązania, rekcje itp. prosiliśmy co niektórzy PANA Z FIZYKI !!! No w głowie się nie mieści, że on potrafił nam to wytłumaczyć a ona nie (on tez kiedyś uczył chemii). Dla niego wielki szacun, bo był ulubieńcem całej naszej klasy. <3 :)
3) Pani z biologii - miałam ochotę nią czasem potrząsnąć. Pani ze wsi, wożąca się maluchem, a udająca 'ą' 'ę' paniusię z miasta... Jak opowiadała jakieś kawały, a nikt się z nich nie śmiał, od razu popadała w złość i rzucała w naszą stronę coś kąśliwego. Do tego jeszcze jej hasełka: '' No (np.) Konradku, masz coś jeszcze do powiedzenia?'' - z taką ociekającą sarkazmem słodyczą. Albo ''To było niesmaczne'' -.-''
1) Księdza - nie dość, że co lekcja kładł nam do głowy jakie to invitro (?) jest złe, nie chciał słuchać jeśli ktoś (m.in. ja) ma o tym trochę inne zdanie. Wyzywał nas, przykładowo: 'zachowujecie się jak świnie w oborze' , 'gnój ci z butów wystaje' (WTF?!) , 'oo...tej tylko rurę tu postawić i niech tańczy' , 'patrzcie jak koleżanka gałę wpakowała' , 'patrzcie kto mi służy do mszy - żmija, no żmija spod ołtarza!' ... Dziwnie się zachowywał, 1/10 wszystkich lekcji przespał, puszczał nam filmy na których my i on sam spał. U niego na lekcji pierwszy raz zasnęłam. ;o xd No i w ogóle patrzył się tam gdzie nie trzeba (TAK w cycki) i kończąc o nim jeszcze taka smakowita (bleah -.-') wiadomość - jadł to co uskrobał z nosa... (;________;)
2) Pani z chemii - staruszka, nauczycielka moim zdaniem bez powołania. Aż chciało by się przytoczyć zdanie: 'Uczę tyle ile mi płacą' Boże widzisz i nie grzmisz! Nauczyciele nie zarabiają mało, poza tym mogą wcześniej przejść na emeryturę!!!! No i ona nic nie potrafiła wytłumaczyć. By zrozumieć wiązania, rekcje itp. prosiliśmy co niektórzy PANA Z FIZYKI !!! No w głowie się nie mieści, że on potrafił nam to wytłumaczyć a ona nie (on tez kiedyś uczył chemii). Dla niego wielki szacun, bo był ulubieńcem całej naszej klasy. <3 :)
3) Pani z biologii - miałam ochotę nią czasem potrząsnąć. Pani ze wsi, wożąca się maluchem, a udająca 'ą' 'ę' paniusię z miasta... Jak opowiadała jakieś kawały, a nikt się z nich nie śmiał, od razu popadała w złość i rzucała w naszą stronę coś kąśliwego. Do tego jeszcze jej hasełka: '' No (np.) Konradku, masz coś jeszcze do powiedzenia?'' - z taką ociekającą sarkazmem słodyczą. Albo ''To było niesmaczne'' -.-''