-Dobrze Gülfem...-Uśmiechnęłam się.Wstałam z kanapy i szybkim krokiem poszłam w stronę dziewcząt.
-Jak życzysz sobie sułtanko słońca i księżyca...-Uśmiechnęłam się i gdy już sułtanka ruszyła jak za nią.Można powiedzieć,że jako jej ochrona.
-Plany? Jakie plany...Chciałam tylko zobaczyć jego uśmiech przed śmiercią.-Rozmarzyłam się.Bardzo spodobał mi się uśmiech Paszydacha.
-Dzięki Bogu mam się dobrze...Ale jestem tylko niewolnicą,więc czego mogę wymagać od losu.Tak jak mówili jesteś piękna pani.-Spuściłam głowę.
(Jestem,ale ok.Załóżmy,że byłam ;P)
-Tak byłam.Sułtan jest bardzo miły...-Uśmiechnęłam się.-Gulfem od kiedy jesteś w haremie?-Zapytałem ciekawsko.
-Gülfem Hatun! Dziękuję!-Uśmiechnęłam się,prawie rzucając na szyję zarządczyni.-Oczywiście...nie zrobię niczego co nie spodoba się księciu jak i sułtance.-Wstałam i jak najdyskretniej schowałam łańcuszek.Uścieszona z tego faktu zaczęłam się słodko uśmiechać.
(Później odpisze na tamto ;))
Wstałam oczołomiona z kanapy i wraz z Gülfem Hatun poszłam w stronę komnaty Sułtana.
-Słyszałam...-Ledwo wypowiadając słowa postanowiłam,że po proszę Gulfem o małą przysługę...-A mogłabyś mianować mnie...służącą księcia? Jestem wyuczona manier,język znam,a do najbrzydszych też nie należę.Błagam zależy mi aby się z nim spotkać,chociaż raz...-Spojrzałam smutno w jej kierunku.Kim jestem ja w porównaniu do Huricihan...Sułtanki Huricihan.-Jeśli zrobisz to dla mnie dam ci coś...-Uniosłam głowę,a z malutkiej prawie nie widocznej dziurki w ścianie wyciągnęłam złoty,przerwany łańcuszek.Dostałam go od matki,zanim umarła...-To co mianujesz mnie służącą księcia a ja dam ci to...-Otworzyłam dłoń i podsunęłam w stronę Gulfem.-To jedyne co mogę ci dać,bo wszystko inne mi zabrali...
-Zatem miło poznać,hatun...-Uśmiechnęłam się ponuro i ponownie zasiadłam na kanapie.Me serce,przebite serce krwawiło,bowiem słyszałam,że książe ma już swą ukochaną i jest ona najpiękniejszą kobietą w haremie,a zwie się Hurichan.-Hatun,co...ma zrobić aby ujrzeć Bayezida?-Zapytałam nie śmiało.''Cóż głupia zrobiłaś?!'' słyszałam głos mej głowie.Przecież to członek dynastii,a ja jestem nędzną niewolnicą.
Przechadzając się korytarzem myślałam tylko o jednym...-Bayezid...To imię zapamiętałam.Zapamiętałam jego zapach,uśmiech,wszystko...Choć widziałam go raz,coś jakby przebiło me serce.To mogło to oznaczać? Może śmierć,która przebije moje serce włócznią? A może serce przebite strzałą miłości ? Od kiedy usłyszałam ''Od dziś nazywasz się Rana'' stałam się spokojna...Myślałam powoli,nie rozmawiałam z innymi,uczyłam się pilnie i byłam posłuszna i myślałam tylko o nim...
(...)
-Kim jesteś? Nie wolno iść mi do ogrodu...-Powiedziałam patrząc na nieznajomą.