Bezradności. Mogłabym znieść naprawdę wiele i walczyć o wszystko na czym mi zależy ale wykańczają mnie momenty, w których nie mogę zrobić tak naprawdę nic.
Prawdziwy przyjaciel? Są takie dwie, które są przy mnie zawsze. Są takie dwie, które potrafią rzucić wszystko, żeby obronić moje serduszko. Są takie dwie, dla których moje szczęście jest tak potwornie ważne, że kiedy grozi mi niebezpieczeństwo, grozi mi zranienie to cały świat przez ten moment przestaje mieć dla nich znaczenie, liczę się tylko ja. Te dwie duszyczki wypełniają moje serduszko po same brzegi, czuję się przy nich bezpiecznie. Mogę robić z nimi wszystko. Mogę z nimi milczeć, płakać, krzyczeć, śmiać się i wygłupiać. Nigdy mnie nie zawiodły. Potrafią mnie opierdolić i postawić do pionu, a chwilę później otulić swoim ciepłem i przeprosić, że krzyczały. Znają mnie na wylot, nie ma takich rzeczy, które mogłabym przed nimi ukryć. Czytają z moich oczu, moich gestów i uśmiechów jak z otwartej księgi. Potrafią odgadywać moje myśli. Zawdzięczam im połowę swojego świata, 3/4 uśmiechów jest dzięki nim. Mogę śmiało iść przez życie, kiedy one trzymają moją łapkę i pilnują, żebym nie upadła. Oddałabym wszystko, żeby były nieśmiertelne.
Czy prowadziłeś/aś kiedyś walkę o coś przegranego, beznadziejnego, skazanego na niepowodzenie? Czułeś/aś się kiedyś jak Don Kichot walczący z wiatrakami?