Barszcz z uszkami i pieprzone mandarynki. Dobrze wspominam ten coroczny cyrk u schyłku grudnia. Żałuję tylko ludzi, których już zabrała śmierć, ciepła w kominku, białego wina, nawet telefonów zza siedmioma mórz od zapomianych krewnych. Muszę w tym roku zrobić coś by te święta miały w sobie chociaż odrobinę magii. Nie będzie to proste.