@zycieLily

Młodość Lily

Ask @zycieLily

Sort by:

LatestTop

dalszych ciąg rozdziału 19

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
- To ma być ładna i czysta gra. Zawsze wam to mówię, jednak wiem, że niektórzy z was i tak nigdy mnie nie słuchają. - spojrzała na kilku Ślizgonów, którzy uśmiechali się głupkowato.
Regulus i Syriusz mierzyli się wrogimi spojrzeniami. James z niepokojem patrzył na drużynę Ślizgonów. Potem spojrzał na swoją drużynę. Uśmiechnął się do nich krzepiąco.
W tym samym momencie rozległ się głośny gwizdek i kafel został rzucony. Rozpoczęła się gra.

dalszych ciąg rozdziału 19

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Nadszedł dzień meczu. W szatni Gryfonów panowało wielkie poruszenie.
- Dobrze, moi drodzy. Nie ma sensu długo przemawiać. Nie stracimy w tym roku pucharu Quidditcha, a Ślizgoni nas nie pokonają. Są dla nas za słabi. Pokażcie im co potraficie! Dokopcie im! - James patrzył na swoją drużynę. - Wychodzimy. - zawołał, gdy rozległ się gwizdek pani Hooch wzywający drużyny na boisko.
- Dalej Gryfoni! Dalej Gryfoni! - Lily wrzeszczała ile sił w płucach, gdy siedem czerwonych postaci wyleciało na boisko. Matt stał obok niej.
- Nie kibicujesz? - krzyknęła do niego, próbując przekrzyczeć aplauz Gryfonów, na widok swojej drużyny. Chłopak pokręcił głową i wrócił do obserwowania boiska. Ruda wzruszyła ramionami i ponownie zaczęła głośny doping. Kilka miejsc dalej Peter, Ann i Remus również głośno dopingowali zawodników. Lily przepchnęła się do nich wraz z Martą.
- Cześć wam! Może wam pomóc w robieniu hałasu? W końcu musimy wygrać, przyda się solidny doping. - zawołała do nich.
- Jasne! - Ann uśmiechnęła się szeroko. Spojrzeli na boisko, gdzie czerwone i zielone postacie zgromadziły się wokół pani Hooch.

View more

dalszych ciąg rozdziału 19

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
- Myślisz?
- Jasne.
Remus spojrzał na Blacka wyraźnie nieprzekonany.
- No nie wiem...
- A co innego mogło to być?
- No może masz rację...
Remus westchnął i wrócił do lektury. James położył się na łóżku i wpatrzył w sufit. Wcale nie był taki pewien czy tylko mu się przywidziało.
Spojrzał na nocny stolik i w oczy rzuciło mu się zdjęcie Evans w ramce. Wziął je do ręki i spojrzał w te jej zielone oczy. Po chwili ze złością schował ramkę do szuflady.
- Pamiętaj o postanowieniu - zganił się w duchu.

Related users

dalszych ciąg rozdziału 19

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Następny tydzień dla obu drużyn Quidditcha był dość ciężki. Codzienne wyczerpujące treningi i zero jakiejkolwiek tolerancji ze strony nauczycieli wykańczało psychicznie zawodników. Syriusz i James, wraz z resztą drużyny przychodzili codziennie do pokoju wspólnego uwalani błotem i kompletnie wykończeni. Jednak zamiast potem odpoczywać, brali szybki prysznic i czym prędzej zabierali się do odrabiania lekcji. Nie mieli ochoty na jakiekolwiek dodatkowe szlabany za nie odrobienie zadania, bo ostatnio nauczyciele bardzo ostro podchodzili do tych, którzy ociągali się z oddaniem pracy domowej.
Dwa dni przed meczem Syriusz siedział w swoim dormitorium z pracą z transmutacji na kolanach. Po chwili wściekle rzucił książkę w kąt.
- Spokojnie Łapo... - James zerknął na przyjaciela.
- Spokojnie? Powinno się stosować jakąś ulgę dla zawodników Quidditcha! Nie wiem jak ty, ale ja nie jestem niezniszczalny. Od tygodnia nie dosypiam siedząc po nocach nad durnymi wypracowaniami dla nauczycieli... Mam już dość.
- Wiem, Syriuszu. Ja też mam dość, ale musimy jakoś dać radę. Nie możemy pozwolić sobie na stratę Pucharu Quidditcha. - James odłożył na bok podręcznik i opadł na poduszki. Przeciągnął się, ziewając szeroko.
- Cieszę się, że nie jestem w drużynie... - mruknął Remus z sąsiedniego łóżka.
- Cieszysz się? Nie wiem co bym zrobił, gdybym nie był w drużynie. Bez moich fanek... Życie straciłoby swój smaczek. - Syriusz uśmiechnął się szeroko. - Dziewczyny uwielbiają sportowców. Zwłaszcza przystojnych. - przeczesał włosy i wypiął dumnie pierś.
James westchnął i zaśmiał się cicho. Nie miał siły się droczyć z Syriuszem.
Remus zaśmiał się cicho.
- Jak zwykle jesteś niezwykle skromny, Syriuszu. - powiedział, uśmiechając się lekko.
- A jak... Oczywiście. Skromny to moje drugie imię. - Black uśmiechnął się szelmowsko, po czym stękając podniósł się z łóżka i ruszył po książkę, leżącą w kącie. - Witaj, brutalna rzeczywistości. - mruknął chwytając książkę. James i Remus wybuchli śmiechem.
- Właśnie... Nie powiedziałem wam czegoś. Ostatnio gdy wracałem z kuchni na naszej mapie zobaczyłem coś dziwnego. - James zerknął na przyjaciół.
- Co takiego? - Remus spojrzał na niego zaintrygowany. Syriusz zerknął pytająco znad książki.
- Czy to możliwe, żeby ktoś nagle zniknął z mapy?
Syriusz i Remus wymienili zaskoczone spojrzenia.
- Raczej nie. Nie. To niemożliwe. A kto taki zniknął.
- Mulciber. W lochach.
Remus zamyślił się.
- Niemożliwe.
Black oparł się na łokciu, marszcząc czoło. Wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, jednak coś go powstrzymywało.
- A która była wtedy godzina, Rogasiu? - spytał w końcu.
- Po jedenastej...
- No to wszystko jasne. Po prostu ci się przywidziało. - Syriusz uśmiechnął się szeroko.

View more

dalszych ciąg rozdziału 19

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
verus Snape siedział samotnie w opustoszałej Wielkiej Sali i jadł wczesną kolację. Ostatnimi czasy był dość markotny. W jego głowie panował istny bałagan, a on nie miał najmniejszego pojęcia jak sobie z nim poradzić. Od pamiętnego spotkania z Evans próbował rozważyć wiele rzeczy, jednak cały czas się wahał. Wizja wypadu do Hogsmeade, który miał odbyć się w przyszłą sobotę tylko pogarszała jego samopoczucie. Jak widmo nawiedzała go osoba Mulcibera, przypominając o konieczności podjęcia właściwej decyzji. A on, nie miał pojęcia która decyzja jest właściwa. Wiedział co powiedziałaby Lily. Ale równie dobrze wiedział, że dziewczyna nie dba o to co się z nim stanie. Czuł, że już nie odzyska jej przyjaźni i przyprawiało go o nieustanny ból.
Zaatakował wściekle widelcem kawałek pieczonego indyka. Widział ją ostatnio... Była taka szczęśliwa. Z tym idiotą Johnsonem trzymała się za rączkę i uśmiechała się promiennie. Nawet nie zauważyła swego przyjaciela z dzieciństwa... Snape poczuł gorycz w gardle. Co miał ten Gryfon, czego nie miał on, Severus? No tak, był przystojny, zabawny, inteligentny... Ideał. Jak musiał przy nim wyglądać chudy, mizerny chłopak, z długimi czarnymi włosami wiecznie opadającymi na oczy? Z długim haczykowatym nosem oraz Potterem i Blackiem, którzy wiecznie się nad nim znęcali? Był ofiarą w jej oczach, tego był pewien... I to jeszcze bardziej go dołowało. Wstał od stołu i ruszył w stronę lochów. Musiał się przespać.

View more

dalszych ciąg rozdziału 19

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
- Dorcas?
Dostrzegła postać stojącą przy oknie. Podeszła do niej.
- Wszystko w porządku?
Meadowes drgnęła. Odwróciła się i spojrzała na Lily.
- Jaki on jest beznadziejny!
- Wiem, to tylko Syriusz, przecież go znasz... Zawsze taki był.
Dorcas odwróciła się z powrotem do okna. Nie spodziewała się, że Lily za nią przyjdzie. Chciała ją przeprosić za swoje zachowanie, chciała żeby znowu było jak kiedyś. Spojrzała na nią... Lily wyglądała przez okno pogrążona w swoich myślach. Niezręczna cisza zapadła wokół nich jak ciężka mgła. Ruda zerknęła na nią zmieszana. Nie wiedziała co ma mówić.
- Już lepiej? - spytała w końcu.
- Tak. Dzięki, że do mnie przyszłaś.
- Nie ma sprawy. Od czego są... Zresztą. Żaden problem, Dor. - Uśmiechnęła się lekko. - Ja idę. Matt na mnie czeka. Obiecałam, że zaraz wrócę. - Poklepała ją po ramieniu i przeszła przez dziurę pod portretem. Dorcas oparła się o ścianę. Kto by przypuszczał, że oddalą się od siebie przez głupich facetów?

View more

dalszych ciąg rozdziału 19

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Oczy jej błyszczały, a policzki powlekły się rumieńcem. James usilnie zaczął spoglądać w innym kierunku, jednak Lily zdawała się go nie zauważać. Evans siadła na wolny fotel i uśmiechnęła się lekko.
- I jak tam, Lily? - spytała Ann konspiracyjnym tonem, uśmiechając się szeroko. - Widziałam, że dobrze się dogadujecie. - wskazała głową w kierunku Matta.
Evans zaśmiała się.
- Tak... Bardzo dobrze - odparła wesoło.
Dorcas posłała jej lekki uśmiech. Zapanowała niezręczna cisza.
- Właśnie... wiecie, że gramy pierwszy mecz? - James nagle ocknął się i spojrzał na wszystkich z wyjątkiem Evans, którą najwyraźniej postanowił ignorować.
- Z kim? - Susan zerknęła ciekawie na Pottera.
- Ze Ślizgonami..
- O nie - jęknął Syriusz. - Znowu z moim pokopanym braciszkiem.
- Nie przejmuj się. Jak zwykle pokażesz klasę. - James uśmiechnął się do przyjaciela.
Dorcas parsknęła cichym śmiechem.
- Akurat.
- Mówiłaś coś, Meadowes? - Syriusz zmierzył ją morderczym spojrzeniem.
- Tak. Wiesz... naszły mnie wątpliwości jak możesz pokazać klasę skoro jej nie masz? Tacy jak ty są zazwyczaj jej pozbawieni. - Dor patrzyła na niego wyzywająco.
- Odezwała się ta co ma klasę. - prychnął Syriusz.
- Jak śmiesz?! - Dorcas wstała z fotela. - Przynajmniej nie zmieniam co tydzień obiektu westchnień, a moim hobby nie jest przeglądanie się w lustrze i uczestnictwo we własnym fanclubie!
- Przymknij się Meadowes... Nudzisz. - Syriusz opadł na oparcie fotela ze zniesmaczoną miną.
Dorcas spojrzała na niego z ogniem w oczach. Nim zdążyła zauważyć co robi podeszła do Blacka i uderzyła go w twarz. Rozległ się głuchy plask. Po chwili dziewczyny już nie było. Syriusz siedział na fotelu z głupim wyrazem twarzy i czerwonym śladem na policzku.
- Syriuszu! - Lily zerwała się z fotela i spojrzała z wyrzutem na Blacka.
- No co! Sama zaczęła.
Ruda pokręciła głową i pobiegła za Dorcas. Sama nie wiedziała czemu to robi. W końcu jej przyjaciółka ostatnimi czasy radziła sobie świetnie bez niej. Wyszła na korytarz.

View more

dalszych ciąg rozdziału 19

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Grupka Gryfonów z szóstego roku siedziała w kącie swojego pokoju wspólnego.
-Niemalże tak jak za dawnych czasów. - przemknęło Dorcas przez myśl. Rozejrzała się wokół i dostrzegła Lily Evans siedzącą z Mattem i jakimiś Gryfonami przy jednym ze stolików. Chłopak obejmował czule Rudą, a ta uśmiechała się lekko do niego. Po chwili wybuchnęła śmiechem, gdy niska blondynka siedząca na przeciwko niej powiedziała coś z chytrym uśmieszkiem na twarzy... Pozostali również się roześmieli, a Matt przyciągnął swoją dziewczynę do siebie i pocałował lekko. Widać było, że wszyscy świetnie się bawili...
Dorcas odwróciła wzrok. Cieszyła się, że Lily jest w końcu szczęśliwa, jednak żal jej było, że przyjaciółka nie podzieliła się z nią nowymi nowinami. Ba! Praktycznie nic jej nie powiedziała i gdyby Dorcas nie zobaczyła ich na jednej z przerw w ogóle by nic nie wiedziała...
- Widać, że nieźle się bawią... - Susan patrzyła z uśmiechem na Lily i resztę.
- Taak... - Dorcas uśmiechnęła się krzywo. Jednak czego oczekiwała? Odkąd pojawił się Ithan ona też nie miała czasu dla nikogo... Nawet swojej przyjaciółki.
- Dobrze, że w końcu się pozbierała. Od czasu tej całej sprawy.. - Ann spojrzała na Susan, która pokiwała głową.
- Jakiej sprawy? - Meadowes patrzyła to na jedną, to na drugą.
- To Ty nic nie wiesz? Hmm.. Jak Lily będzie chciała to chyba sama ci powie... W końcu to nie nasza sprawa. - Wymieniła porozumiewawcze spojrzenia z Susan.
- Ale o kogo chodziło?
- O Pottera. Ale on też nie chce o tym gadać. Zresztą...
- Czyżbym słyszał swoje nazwisko?
James Potter z szelmowskim uśmiechem na twarzy usiadł na wolnym miejscu i spojrzał na dziewczyny.
- Wiem, że mnie uwielbiacie. - Zaśmiał się cicho i przeczesał ręką włosy. Rozległo się ciche parsknięcie. To Syriusz przyszedł i opadł na wolne miejsce, starając się nie patrzeć na Dorcas, która udawała, że go nie widzi.
- Ciebie, Rogaczu? Nie rozśmieszaj mnie!
- Łapo, wyraźnie słyszałem swoje nazwisko, a jest ono raczej dość odmienne od twojego.
- No to pewnie nasze drogie koleżanki nie mówiły nic miłego, prawda? - Mrugnął do Ann i Susan, które tylko się zaśmiały.
- Niech to będzie naszą słodką tajemnicą. - Susan uśmiechnęła się szelmowsko.
- Ja i tak swoje wiem - powiedział śpiewnym tonem James.
- Nie ciesz się tak. - Black nagle spoważniał. - Spójrz tam - szepnął wskazując głową w stronę Lily, siedzącej w objęciach Matta.
Potter parsknął.
- Ile razy mam ci powtarzać, że to już koniec? Powiedziałem ci, że ona już mnie nie interesuje. Niech się obściskuje z tym Johnsonem ile dusza zapragnie, mnie to nie rusza. - Poczuł jednak jak żołądek skręca mu się z bezsilnej złości, gdy zobaczył jak Ruda całuje Matta delikatnie. Dziewczyna wstała i powiedziała coś do niego wskazując ręką w stronę Huncwotów i reszty. Już po chwili Lily Evans stała przy ich fotelach z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Można się dosiąść?
- Jasne, nie krępuj się. - Black spojrzał na nią uważnie.

View more

dalszych ciąg rozdziału 19

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
W pokoju wspólnym Slytherinu panowało poruszenie. Martin Mulciber stał obok tablicy ogłoszeń i rozglądał się uważnie po pokoju.
- Drużyna Quidditcha, do mnie, w tej chwili!
Kilka osób podniosło się leniwie z foteli i podeszło do swego kapitana.
- O co chodzi, szefie? - spytał kpiącym tonem szczupły chłopak. Przeczesał swoje czarne włosy i spojrzał na Mulcibera.
- Nie tym tonem, Black. Bo wylecisz z drużyny. - warknął ten, łypiąc na niego spode łba.
- Nie wyrzuciłbyś mnie... - powiedział Regulus, jednak mimowolnie zmienił ton. - To o co chodzi?
- Właśnie... Czemu przerywasz nam i tak krótki odpoczynek? - warknął tęgi chłopak. Niesforne blond włosy opadały mu na oczy, którymi łypał na swojego kapitana. - Nie może to poczekać do najbliższego treningu?
- Nie, Crabbe. Będzie pierwszy mecz. W przyszłym tygodniu. Gramy z Gryfonami i musimy dać im popalić. Pamiętacie ostatni mecz?
- Zmietli nas z boiska. Syriusz potem przez miesiąc uśmiechał się kpiąco na mój widok... Myślałem, że mu...
- Dziękuję Reg. Wystarczy.
Black spojrzał na niego spode łba. Nie cierpiał gdy mu przerywano.
- Tak więc, jak powiedziałem, musimy dać im popalić i pokazać kto tu naprawdę rządzi. Jutro trening. I pojutrze. Mamy treningi przed Gryfonami. Te sukinkoty zaklepały boisko w najlepszych godzinach na cały tydzień...
- Chcesz nas wykończyć? - Regulus spojrzał na niego. Reszta drużyny zrobiła to samo. Codziennie treningi? I to od razu po zajęciach?
- Chcesz pokonać swojego parszywego braciszka, zdrajcę krwi? To będziesz trenował ile rozkażę, bo inaczej wylecisz z drużyny i nie będziesz mógł już szpanować swoją koszulką szukającego. - warknął Mulciber. - A teraz spadajcie. Odpoczywajcie póki możecie.

View more

Rozdział 19 " postanowienie rogacza "

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Minął tydzień od pamiętnej rozmowy z Mattem... Minął tydzień odkąd Lily Evans odżyła na nowo. James Potter nadal się do niej nie odzywał, jednak ona miała to w nosie. Zrobił się wręcz niemiły, gdy dowiedział się o jej związku z Johnsonem.
- Jego też tylko wykorzystujesz i okłamujesz? - szepnął jej zgryźliwie podczas lekcji zaklęć, na której nadal byli zmuszeni siedzieć razem. Panna Evans uznała, że odpowiedzi na pytania kogoś pokroju Jamesa Pottera są poniżej jej poziomu, więc zbyła go cichym prychnięciem i kpiącym uśmiechem. Chłopak naburmuszony wrócił do notowania. Nie miał pojęcia co on w niej widział? Może i była śliczna... Zerknął z rozrzewnieniem na jej długie rude włosy i zgrabny nos. Może i śmiała się tak szczerze, jak niewiele osób... Może i...
- O czym ja myślę? - zganił się w duchu, spoglądając na niewielkiego profesora Flitwicka stojącego na katedrze i omawiającego nowe zaklęcie.
Przecież go okłamała i wykorzystała... Z premedytacją! James poczuł przypływ złości, na wspomnienie tamtego upokorzenia, gdy okazało się, że cały czas chodziło o Johnsona. Postanowił i chciał to postanowienie utrzymać. Nigdy więcej tej nadętej Evans. Dość czasu na nią zmarnował. Uśmiechnął się do siebie lekko i z nowym zapałem powrócił do notowania.

View more

Ciąg dalszy rozdziału 18

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
- Szanowny pan weźmie sobie jeszcze jedno ciasteczko.
- A może pasztecika z dyni, Sir?
- Nie, dziękuję. Już się najadłem. Chociaż czy mógłbym dostać trochę strucli ze śliwkami? Moi przyjaciele ją uwielbiają... - James Potter rozsiadł się wygodnie na jednym z krzeseł szkolnej kuchni. Wokół niego krążyło kilkanaście skrzatów domowych, z przeróżnymi smakołykami na pozłacanych tacach. Niewielka skrzatka pojawiła się obok niego z dość sporym pakunkiem w dłoni.
- Proszę, Sir. Szanowny pan życzy sobie coś jeszcze?
- Nie, dziękuję. Dobranoc. - James opuścił kuchnię, odprowadzony przez skrzaty, które cały czas próbowały mu wcisnąć kolejne smakołyki. Gdy w końcu wyszedł na korytarz chłodne powietrze owiało mu twarz, przynosząc lekką ulgę po zaduchu panującym w parnej kuchni. Zerknął na zegarek... Było po jedenastej. Jeśli ktoś go teraz złapie, będzie miał kłopoty. Ze swoim huncwockim uśmiechem na twarzy wyjął zza pazuchy pelerynę niewidkę oraz Mapę Huncwotów.
- Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego! - szepnął, stukając różdżką w pergamin. Już po chwili przed jego oczami widniała mapa zamku. Zbadał szybko najbliższe korytarze i z ulgą stwierdził, że i woźny, i jego koścista kotka siedzą w swoim gabinecie na parterze. Irytek grasował w zachodnim skrzydle. James już miał schować pergamin, gdy nagle jego wzrok przykuł punkcik, przemierzający szybkim tempem lochy.
Martin Mulciber zmierzał w głąb lochów by po chwili... zniknąć z mapy.
- Co do cholery... - James omal nie wypuścił mapy z rąk. - To niemożliwe. - przetarł oczy ręką i ponownie spojrzał na mapę. - Musiało mi się przyśnić, już późno... Przecież ta mapa nigdy się nie myli. - próbował przekonać sam siebie. Ciągle badając wzrokiem lochy i oczekując aż owy punkcik pojawi się znów, ruszył powolnym krokiem w stronę wieży Gryffindoru.

View more

Ciąg dalszy rozdziału 18

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Chwyciła kawałek pergaminu leżący jej u stóp i cisnęła w płomienie. Z mściwą satysfakcją spoglądała, jak papier płonie i po chwili zamienia się w popiół.
- Cześć Lily.
Podniosła wzrok. Matt stał nad nią, spoglądając niepewnie.
- Cześć Matt. - uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi i spojrzała z powrotem w ogień. Powinna była pójść za radą Marty i wyznać mu wszystko, jednak coś ją powstrzymywało.
- Mogę się dosiąść? - spytał i nie czekając na odpowiedź usiadł na sąsiednim fotelu. - A gdzie James? - to pytanie uciekło mu nim zdążył ugryźć się w język.
Ruda spojrzała na niego zaskoczona mieszaniną irytacji i kpiny w jego głosie.
- Matt ja... słuchaj. Chodzi o to... - Odwróciła zmieszana wzrok. Po chwili wzięła głęboki oddech i spojrzała na Matt'a, który patrzył na nią wyczekująco. W jego ciemnych oczach dostrzegła napięcie. - Nic mnie nie łączy z Potterem. Nie jesteśmy nawet przyjaciółmi. Zachowywałam się tak, bo myślałam, że... Teraz wiem, że to głupie. - usprawiedliwiła się szybko. - Ale wtedy...
- Wtedy co? - Matt spojrzał na nią zdezorientowany. Ciekaw był do czego dziewczyna zmierza.
- Chciałam żebyś był zazdrosny. - wyrzuciła z siebie jednym tchem, nie patrząc na niego. Brwi chłopaka podjechały wysoko w górę, a oczy zalśniły figlarnym blaskiem.
- Ale... Dlaczego?
- Myślałam, że jesteś z Martą. Że mnie podrywasz, mimo, że masz dziewczynę. Byłam zła... i... Sądziłam, że udawałeś, że bawiłeś się moimi uczuciami - spojrzała na niego bezsilnie. Chłopak uśmiechnął się do niej ciepło, odgarniając jej z twarzy kosmyk włosów. Czuł jak jego tętno przyspiesza.
- Och, Lily - westchnął i już po chwili tulił ją w swoich ramionach. Dawno nie czuł się taki szczęśliwy.

View more

Ciąg dalszy rozdziału 18

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Przynajmniej teraz rzadziej oglądała Blacka, chociaż to wiązało się również z tym, że czas spędzony z jej przyjaciółkami był zmniejszony do minimum. Nawet w dormitorium, które wszystkie razem dzieliły nie rozmawiały ze sobą za wiele. Każda z nich zmęczona po całym dniu nauki padała wykończona na łóżko i zasypiała szybko. Zwłaszcza Lily zrobiła się ostatnio dość milcząca. Niestety Dorcas wiecznie zabiegana i zajęta, nie zamieniała z nią więcej słów niż na przerwie bądź czasem w dormitorium. Szczerze mówiąc stworzyła się między nimi jakaś niewidzialna bariera, której chyba obie nie miały zamiaru przekraczać. Brakowało jej przyjaciółki, jednak Ithan... nie chciała go stracić, a wiedziała, że chłopak jest niezwykle zazdrosny o każdą chwilę nie spędzoną z nim. Przemyła twarz wodą... Nie spodziewała się takiego obrotu ich przyjaźni. Wyszła z wanny i wytarłszy się do sucha ubrała się w błękitną piżamę. Owinięta w puchaty szlafrok wyszła z łazienki.
- No nareszcie... - mruknęła Ann i czym prędzej weszła do łazienki. Po chwili dobiegł je głos cichego podśpiewywania i wody lecącej do wanny. Susan siedziała na swoim łóżku, pogrążona w lekturze poradnika "Jak usidlić czarodzieja? Kruczki i sztuczki, przydatne uroki i eliksiry dla każdej czarownicy." Uśmiechnęła się do Dorcas znad książki po czym znów pogrążyła się w lekturze. Meadowes usiadła na swoim łóżku niezdecydowana czym się teraz zająć. Oparła się o poduszki i sięgnęła po ramkę stojącą na nocnej szafce... Były tam dwa zdjęcia. Jedno przedstawiało grupę młodych ludzi, w połowie czwartej klasy. Byli tam wszyscy... Remus, James, Lily, próbująca odsunąć się od niego jak najdalej... Susan, Ann, Peter, Syriusz... Dorcas spojrzała na czarnowłosego chłopaka uśmiechającego się nonszalancko do obiektywu. Czarna grzywka opadała mu zawadiacko na czoło. Spojrzała na samą siebie stojącą obok Lily i Syriusza. Była wtedy taka szczęśliwa... wszyscy byli. Nie wiedziała co się stało, że nagle wszyscy się od siebie odsunęli. Czyżby aż tak się zmienili? W tak krótkim odstępie czasu podzielili się na mniejsze grupki, które tylko z pozoru się przyjaźniły. Prawdę mówiąc każdy miał przed każdym tajemnice, a Dorcas tym bardziej się od nich odsunęła... Znalazła sobie nowych znajomych, chłopaka.
Wtedy jej wzrok padł na drugie zdjęcie w ramce. Dwie jedenastoletnie dziewczynki uśmiechały się szeroko do obiektywu, obejmując się. Jedna miała płomienno rude włosy, druga czarne jak węgiel. Mimo iż z wyglądu były tak różne od razu się polubiły. Dorcas zamknęła powieki...
- Nikt nigdy nas nie rozdzieli! - zawołała mała, czarnowłosa dziewczynka do Rudej. Siedziały pod rozłożystym drzewem nad jeziorem. W tle widać było Hogwart.
- Żadni chłopcy, nikt! Nigdy się nie pokłócimy. - zawtórowała jej ruda.
- Zawsze będziemy przyjaciółkami. Choćby się waliło i paliło...
- Przyjaciółki na zawsze.
- Na zawsze...
Dorcas otwarła oczy. Poczuła lekkie ukłucie w sercu. Jak niewiele potrzeba, żeby dziecięce obietnice straciły na znaczeniu.

View more

Ciąg dalszy rozdziału 18

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Strumień gorącej wody wpadał z pluskiem do wanny, tworząc przy tym ogrom białej piany mydlanej. Lustro wiszące nad umywalką pokryło się lekką mgiełką. Ciemnowłosa dziewczyna chwyciła ręcznik i położyła go na półce przy wannie. Uśmiechnęła się lekko, po czym weszła do wody, kryjąc swe ciało w gęstej pianie. Ułożyła się wygodnie... W końcu miała chwilę tylko dla siebie. Sięgnęła po gąbkę i mydło, gdy nagle ktoś załomotał głośno w drzwi łazienki.
- Tak?! - krzyknęła, spoglądając ze złością na drzwi.
- Długo będziesz tam siedziała, Dor?
- Do końca świata i jeden dzień dłużej! Przecież dopiero weszłam! Chcę mieć chwilę spokoju! Z łaski swojej mnie nie poganiaj, Ann...! - odkrzyknęła ze złością, po czym z pluskiem zanurzyła się całkowicie pod wodę. Nawet w kąpieli nie miała chwili spokoju!
Tak. Dorcas Meadowes ostatnimi czasy nie miała ani chwili dla siebie. Większość swego czasu wolnego spędzała ze swoim kolegą Ithanem Brownem. Oficjalnie nie byli jeszcze parą, ale cała szkoła już huczała od plotek na ich temat i wiadomo było, że jest to raczej tylko kwestia czasu. Ithan, jeden z najprzystojniejszych chłopaków w szkole wyraźnie szalał za piękną Gryfonką, a i ona, co nikogo zbytnio nie dziwiło, była nim wyraźnie zauroczona. Cóż... trafił swój na swego. Niestety, przez to wszystko ilość jej czasu tylko dla siebie, bądź dla jej znajomych znacznie się zmniejszyła. Niemalże każdą wolną chwilę spędzała z Ithanem, a także nieraz z jego przyjaciółmi. Kilka osób wręcz zaczęło się naśmiewać po cichu, że panna Meadowes chyba zmieniła swój dom z Gryffindoru na Hufflepuff. Poza tym i tak większość czasu spędzali w bibliotece... bądź co bądź, szósty rok w Hogwarcie to nie przelewki.
Westchnęła.

View more

Ciąg dalszy rozdziału 18

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Matt Johnson siedział przy kominku wraz ze swoją siostrą. Czytał książkę... Właściwie to tylko od dwudziestu minut wpatrywał się tępym wzrokiem w jedno zdanie, ponieważ myślami był zupełnie gdzie indziej. Przejście pod portretem trzasnęło głośno. Chłopak podniósł głowę i zauważył dziewczynę, która ostatnio tak często gościła w jego myślach. Jej rude włosy powiewały za nią lekko, gdy szła przez pokój wspólny w stronę osamotnionego fotela. Lily Evans była wyraźnie nie w sosie... Zacięty wyraz twarzy, zmarszczone czoło... i ta nieobecna mina. Matt poczuł ciepło na sercu, gdy patrzył jak Gryfonka siada w fotelu i wpatruje się w kominek. Niesforne kosmyki włosów opadły jej na twarz. Chłopak uśmiechnął się lekko.
- Idź do niej.
- Co?
Spojrzał nieobecnym wzrokiem na swoją siostrę, która patrzyła na niego z uśmiechem. Krótkie włosy zaplecione w dwa warkoczyki dodawały jej tego zawadiackiego uroku.
- Powiedziałam, żebyś do niej poszedł. Zagadał... Dawno nie rozmawialiście.
Matt ponownie utkwił spojrzenie w Rudej.
- Lepiej nie. Zaraz pewnie Potter do niej przyjdzie...
- A widzisz go tam gdzieś? Bo ja nie. Rób jak chcesz, ale ja na twoim miejscu wykorzystałabym okazję - oznajmiła i wstała z fotela. - Idę wziąć prysznic - powiedziała i ruszyła w stronę dormitorium. Chłopak niezdecydowanie zerknął na Rudą. Nie wiedział co zrobić.

View more

Rozdział 18 "Ta mapa nigdy się nie myli"

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
,Czasami przyjaźń jest trudna i w sumie jej nie rozumiem... Dlaczego niektóre przyjaźnie sypią się jak domki z kart? Dlaczego przyjaciele z dzieciństwa zmieniają się i idą w inną stronę niż my?
Jaka jest prawdziwa przyjaźń? Czy jest powracaniem do siebie po czasie kryzysu, czy może wiecznym trwaniem w zgodzie, sielanką? A może taka przyjaźń nie istnieje? Czasami myślę, że tak właśnie jest... gdy widzę jak moja przyjaciółka zapomina o mnie, gdy widzę jak to co kiedyś było dla mnie takie ważne, trwałe, nie do zniszczenia, sypie się i odsuwa na dalszy plan... Jednak wtedy patrzę na tego, który był ze mną zawsze, rozumiał i słuchał nawet najgłupszych moich żalów i wiem, że on jest dowodem na to, że prawdziwi przyjaciele jeszcze na tym świecie istnieją. A reszta? Ci którzy zawiedli lub zapomnieli o mnie?
Cóż... Okaże się wkrótce."
L.E. . .

View more

Ciąg dalszy rozdziału 17

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Wyjrzał przez okno i uśmiechnął się lekko. Ta ciemność nocy rozświetlona blaskiem gwiazd... Księżyc wysoko na niebie, roztaczający nieziemskie światło... Cienie kładące się na ziemi, sprawiające wrażenie postaci, czekających tylko, żeby znienacka zaatakować. I ten wiatr, wiatr, który poruszał tak odległymi drzewami Zakazanego Lasu. Na posadzce długie cienie sprawiały wrażenie ogromnych, czarnych dziur, w które tak łatwo wpaść. Czekał. Był ciekaw czy przyjdzie.
Stanęła przed drzwiami Sowiarni. Wzięła głęboki oddech i chwyciła za klamkę. Zawiasy zaskrzypiały złowieszczo, gdy przekraczała próg ogromnej komnaty. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Rozejrzała się i dostrzegła ciemną postać, kryjącą się w kącie. Po chwili weszła w plamę światła i Lily zobaczyła jej twarz.
- To ty! - powiedziała złowieszczo i odwróciła się, żeby odejść, jednak silne ręce złapały ją w talii.
- Nigdzie nie pójdziesz, Lily. Chcę z tobą porozmawiać.

View more

Ciąg dalszy rozdziału 17

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Zegar w dormitorium dziewcząt wybił południe. Dorcas otwarła jedno oko i natychmiast je zamknęła.
- Proszę, powiedzcie mi, że jest sobota i że nie zaspałam na transmutację z McGonagall. - jęknęła.
- Cóż, Dor, jest sobota i nie zaspałaś na transmutację. - odparła ze śmiechem Lily, która siedziała na swoim łóżku i czytała książkę. Spojrzała na przyjaciółkę, która z istną burzą włosów na głowie podniosła się z poduszek i rozejrzała błędnym wzrokiem po dormitorium. Po chwili przeciągnęła się, ziewając głośno...
- No to mam szczęście. - uśmiechnęła się szeroko. - Zaraz, zaraz. A gdzie Ann i Susan? - spytała rozglądając się po dormitorium.
- Poszły popatrzeć na trening. Jakąś godzinę temu.
Dorcas uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
- Biedny Black będzie wykończony. - powiedziała, ze złośliwą satysfakcją w głosie. - Czekaj, czekaj... Dzisiaj sobota?!
- No tak? - Lily spojrzała na nią zaskoczona.
- I jest południe?!
- No tak... A co się...?
- Cholera, umówiłam się z Ithanem! Na pierwszą! Mieliśmy iść na spacer przed obiadem. Cholera... - zerwała się z łóżka i wbiegła do łazienki. Lily zaśmiała się cicho, gdy nagle coś jej się przypomniało... Sobota. Spojrzała na szafkę nocną, na której leżał niewielki zwitek pergaminu. Sięgnęła po niego... Tak, dzisiaj o dziewiątej wieczorem miała iść do Sowiarni. Cóż, była ciekawa, kto to może być. Nawet bardzo... Jednak wciąż nie była przekonana czy iść.
- " Przyjaciel" - pomyślała. - "Czyli go znam... A jeśli to...? Nie, niemożliwe." pokręciła głową i po chwili zastanowienia sięgnęła po książkę. Do wieczora miała jeszcze dużo czasu.

View more

Ciąg dalszy rozdziału 17

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
- Jamesem? On sam może mi nagwizdać, ale ostatnio jak się spóźniliśmy z Brianem dał nam serię paskudnych ćwiczeń na miotłach... Istny koszmar! - westchnęła. - Dobra, lecę! - chwyciła kawałek tosta i wybiegła z sali. Lily patrzyła za nią z uśmiechem. Jak dobrze, że ona nie jest w drużynie.

Ciąg dalszy rozdziału 17

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Następnego ranka Lily obudziła się dość wcześnie, mimo że wróciła późną nocą do dormitorium. Wstała prędko i zaczęła się ubierać. Spojrzała na zegarek... Tak, za niedługo śniadanie. Nie było sensu budzić dziewczyn, na pewno wstaną, a do lekcji zostało jeszcze trochę czasu. Zeszła po schodach do dormitorium, które ku jej zdziwieniu było... niemalże puste. Zaskoczona tym widokiem wyszła na korytarz i skierowała się do Wielkiej Sali, gdzie dostrzegła Syriusza, siedzącego samotnie przy jednym ze stolików. Markotnie jadł tosta, ziewając co chwila.
- Cześć Syriusz.
- O Ruda, co tak wcześnie?
- Wcześnie? Przecież za niedługo lekcje. - obruszyła się dziewczyna i spojrzała na komnatę, która podobnie jak pokój wspólny była raczej wyludniona. - Co tutaj tak pusto? Czyżby wszyscy zaspali? - zerknęła pytająco na Blacka, który patrzył na nią z rozbawieniem.
- Hmm... Widzisz, jakby ci to powiedzieć, Lily... Jest sobota. - powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy. Ruda spojrzała na niego.
- Ale, ale... Boże, jaka ja jestem głupia. - oparła głowę na dłoniach. - Ale w takim razie co ty tu robisz? - spojrzała na niego ciekawie.
Syriusz westchnął ze zrezygnowaną miną.
- Cóż, rano się obudziłem i zastałem kartkę od Jamesa, że mamy trening. Idiota, nastawił magiczny budzik, żeby mnie obudził. Nie przestaje dzwonić dopóki leżysz w łóżku. Koszmar. - pokręcił głową. - No i musiałem wstać. Nie wiem o której, on się obudził, ale musiało to być dość wcześnie... Ostatnio jest dość nie w sosie... - spojrzał na Lily, która odwróciła wzrok.
- Acha... No to, udanego treningu życzę. - powiedziała w końcu, gdy Black podniósł się od stołu.
- Ta... byłoby miło. Ale jak znam Jamesa... - westchnął ponownie. - Narazie Ruda, trzymaj się. - powiedział i ruszył w stronę wyjścia z sali. Lily ziewnęła szeroko i sięgnęła po jedzenie. Skoro już wstała, to zje porządne śniadanie.
- Hej Lily!
Evans podniosła wzrok i spojrzała na rok młodszą Gryfonkę. Na jej piersi lśniła nowiutka odznaka prefekta.
- Cześć Mary. - uśmiechnęła się do niej. Mary McDonald była jej dobrą koleżanką, poznały się dwa lata temu i od tamtej pory dość często ze sobą rozmawiały. Była to średniej wysokości brunetka o ładnych, piwnych oczach i miłym uśmiechu.
- Jak tam z Rickiem? - spytała Ruda, gdy dziewczyna usiadła na przeciwko niej i chwyciła półmisek z pieczywem.
- Zerwaliśmy.
- Przykro mi...
- Niepotrzebnie. - Mary uśmiechnęła się lekko. - Jesteśmy przyjaciółmi. Zdecydowaliśmy, że do siebie nie pasujemy... A jak tam z Jamesem?
- Jak zwykle... - Lily posłała koleżance uśmiech. - Tak w ogóle to czemu nie śpisz?
Mary przełknęła kęs chleba.
- Trening Quidditcha.
- A no tak... przecież jesteś w drużynie.
- No taaak. - Mary upiła łyk soku pomarańczowego. Była dobrą ścigającą drużyny Gryfonów. Zawdzięczali jej wiele bramek. - Kurczę, ale późno. Potter będzie wściekły jak się spóźnię... - przewróciła oczami. Lily parsknęła śmiechem.
- Nie mów, że się nim przejmujesz...

View more

Ciąg dalszy rozdziału 17

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
- O co chodzi, proszę pani? - spytał zaspanym głosem.
- Słyszałam głosy... i trzask drzwi. Kto tu był?
- Ktoś tu był? Niemożliwe, zasnąłem, nic nie pamiętam.
Pielęgniarka spojrzała na niego przeszywającym spojrzeniem i po chwili pokręciła głową.
- Może rzeczywiście byłam zaspana - powiedziała, jednak wciąż rozglądała się uważnie po ciemnych kątach. - Śpij, Remusie.
- Dobranoc. - chłopak zamknął oczy, czując przypływ ulgi. Miał nadzieję, że Lily bezpiecznie dotrze do wieży. Przypomniał sobie jej smutny wyraz twarzy... Wiedział, że jest silną dziewczyną, nie martwił się o nią. Wiedział, że da sobie radę z każdym problemem.
Drzwi pokoju pielęgniarki zamknęły się cicho. Otwarł oczy, czując jak ból ustępuje. Uśmiechnął się do siebie. Może w końcu dzisiaj uda mu się zasnąć. Przykrył się szczelniej kołdrą, zamknął oczy. Chciał zasnąć. To była ciężka noc.

View more

Ciąg dalszy rozdziału 17

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Przymknął oczy, próbując przywołać myślach obraz czegoś wesołego. Chciał zapomnieć o bólu, odsunąć go od siebie, w najdalsze, najbardziej odizolowane od niego zakątki podświadomości. Niestety... jego trudy zdawały się na nic.
Drzwi skrzypnęły cicho... Chłopak otwarł oczy i spojrzał na zbliżającą się postać. Czy to możliwe, żeby już miał omamy? Zamrugał kilkakrotnie powiekami... To niemożliwe.
- Remus? - dosłyszał dobiegający z ciemności szept. - Śpisz? To ja, Lily.
- Lily?! Niemożliwe... - Lupin nie wierząc własnym uszom podniósł się z poduszek. Po chwili z głuchym jękiem opadł z powrotem do pozycji leżącej.
- Jak się czujesz? - spytała Ruda z troską w głosie. Przysiadła na brzegu łóżka i spojrzała na niego uważnie.
- Bywało lepiej. - odparł chłopak cicho, a po jego twarzy przemknął lekki skurcz. - Nie powinnaś chodzić sama po zamku o tej porze. Czemu nie wzięłaś któregoś z huncwotów?
- Chciałam z tobą porozmawiać, Remusie. Odwiedzić cię. Wiedziałam, że nie śpisz. Że cierpisz... - chwyciła go za dłoń.
- Dziękuję Lily... - chłopak spojrzał na nią uważnie. - O czym chciałaś porozmawiać?
Ruda zamyśliła się. Teraz jej problem wydawał się tak... błachy, gdy patrzyła na cierpienie przyjaciela.
- Widzisz... czy uważasz, że jestem egoistką? - Evans spojrzała na niego uważnie. Chłopak zamyślił się...
- Nie. - odparł po chwili zastanowienia. - Dlaczego o to pytasz?
Stęknął cicho z bólu. Ruda spojrzała na niego, zapominając na chwilę o swoim problemie.
- Lily, podasz mi Eliksir Przeciwbólowy?
- Już...
- Tam na półce.
- Widzę. - dziewczyna sięgnęła po fiolkę eliksirem i odmierzyła jedną dawkę.
- Więcej, Lily. Jedna nie pomaga. Pięć.
- Pięć?! Czyś ty oszalał? To bardzo mocny eliksir! - Ruda spojrzała na niego zszokowana.
- Ciszej. Bo cię Pomfrey usłyszy. Zawsze dostaję co najmniej cztery. Czasem było i siedem. Lily, proszę, nie każ mi czekać...
Dziewczyna z wahaniem dolała eliksiru i podała przyjacielowi. Ten wypił szybko błękitno-srebrny napój i wzdrygnął się lekko.
- Za chwilę powinno zacząć działać. - powiedział opadając na poduszki. Lily patrzyła na niego z troską. Nie chciała, żeby jej przyjaciel tu leżał.
- Lily... Czemu uważasz, że jesteś egoistką? Chodzi o Jamesa? No cóż, nie zachowałaś się w porządku, ale on też cię przez te wszystkie lata w porządku nie traktował. - Remus spojrzał na nią twardo. - Wiem, że to mój przyjaciel, ale to fakt.
Lily spojrzała na niego i zamyśliła się... Już chciała mu odpowiedzieć, gdy nagle za drzwiami pokoju pielęgniarki rozległ się zgrzyt sprężyn łóżka. Ktoś wstał i szedł w stronę sali głównej.
- Lily, szybko, jak cię tu Pomfrey złapie... Wiesz jaka ona jest. Zawiadomi Filcha!
Ruda z przestrachem poderwała się z łóżka.
- Poradzisz sobie?
- Zawsze sobie radzę - odparł Remus gorzko. - Zmiataj stąd. Już!
Ktoś podszedł do drzwi wyraźnie nasłuchując. Po chwili klamka stęknęła cicho i drzwi otwarły się ze skrzypieniem. Ale Lily już nie było. Wybiegła na korytarz trzaskając drzwiami.
- Kto tu jest? Remusie

View more

Ciąg dalszy rozdziału 17

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Skradała się chyłkiem, rozglądając czujnie dookoła. Zimno i strach przenikały ją do szpiku kości. Zamek nocą przerażał ją i coraz bardziej żałowała swojej szaleńczej decyzji. W samej koszuli nocnej i cienkim szlafroku wybrała się na nocną przechadzkę i to w dodatku na drugi koniec szkoły! Nigdy nie posądzałaby siebie o skłonność do podobnych zachowań i pomysłów. Przystanęła i rozejrzała się wokoło. Tak... Chyba szła w dobrym kierunku. Obejrzała się trwożnie przez ramię. Jej ciałem wstrząsnął nagły dreszcz... Czuła jakby ktoś ją obserwował. Ruszyła dalej niepewnym krokiem, skradając się tuż przy ścianie. Pomyślała o Remusie, leżącym samotnie w Szpitalu i poczuła nowy przypływ odwagi. Zdecydowanym krokiem ruszyła szybciej i... to był błąd. Minęła zakręt i stanęła twarzą w twarz z wielką, zardzewiałą zbroją. Przerażona zdała sobie sprawę, że wpadła na tą kupę żelastwa, która zachwiała się lekko. Przerażona dziewczyna złapała ją szybko i ustawiła z powrotem pionowo, jedna zrobiła to zbyt szybko. Stawianiu zbroi na posadzce towarzyszył głośny trzask metalu o kamień. Ruda poczuła jakby jej nogi wrosły w ziemię.
- Kto tu jest?
Lily zdębiała, przykrywając sobie jednocześnie usta ręką, żeby nie krzyknąć. Wiedziała, że już po niej... Argus Filch był niedaleko. Ocknąwszy się z otępienia schowała się czm prędzej za zbroję, która była przyczyną całego zamieszania. Ukryta w cieniu, obserwowała woźnego, który szedł powoli w jej kierunku.
- Nie ukrywaj się, i tak cię znajdę...
Nagle poczuła przypływ szalonej odwagi. Nie da się złapać, nie tak łatwo... Sięgnęła po różdżkę, którą ukryła wcześniej w rękawie szlafroka i już szykowała się, żeby wyjść z ukrycia, gdy...
- A to ty kochanieńka...
Lily stanęła jak wryta. Kochanieńka? Czyżby już ją zobaczył? Ale dlaczego mówi do niej kochanieńka?! Jakoś trudno jej było uwierzyć, żeby Filch miał do niej słabość... Zerknęła ostrożnie na woźnego i odetchnęła z ulgą. Mężczyzna pochylał się nad swoją kotką, mówiąc coś do niej cicho. Po chwili wziął ją na ręce i poszli w przeciwną stronę. Ruda odetchnęła z ulgą...
- No to mi się udało. - szepnęła, ocierając pot z czoła.

View more

Ciąg dalszy rozdziału 17

zycieLily’s Profile PhotoMłodość Lily
Nowe mopy, Magiczny Zmywacz Zanieczyszczeń pani Skower, nowa szczotka... Przydałaby się też paczka nowych szmat do podłóg. A! No i magiczny odrdzewiacz do moich ukochanych łańcuchów. Filch uśmiechnął się z czułością na myśl o metalowych kajdankach powieszonych pod sufitem w jego gabinecie. No tak... I jedzenie dla Pani Norris dodał w myślach, kończąc tym samym listę zakupów.
Argus Filch był w trakcie nocnego patrolowania korytarzy, jednak dzisiaj nie miał na to najmniejszej ochoty. Po solidnej dawce sprzątania, jaką zafundowali mu Puchoni z szóstego roku w lochu numer sześć, woźny marzył już tylko o tym, żeby położyć się wygodnie w swoim łóżku. Niestety, obowiązki wzywały, a Filch nie zamierzał ich zlekceważyć. Na samą myśl, że jakieś rozwydrzone uczniaki mogłyby się włóczyć nocą po zamku, poczuł przypływ wściekłości. Nie zamierzał na to pozwolić.
Takie oto myśli kłębiły się w głowie biednego woźnego, gdy nagle... TRZASK! Filch przystanął gwałtownie i rozejrzał się wokoło. Nawet nie zauważył jak doszedł na korytarz prowadzący do Skrzydła Szpitalnego.
- Kto tu jest? - spytał w ciemność. - Nie ukrywaj się, i tak cię znajdę. - Przeszedł jeszcze kilka kroków, zbliżając się do starej zardzewiałej zbroi. Rozglądał się czujnie dookoła, poszukując źródła nagłego hałasu.
- Kto... A to ty, kochanieńka. - woźny spojrzał czule na swoją kotkę, która wyszła zza rogu. - Już myślałem, że jakieś wredne uczniaki szwendają się po zamku. Jestem wykończony tym nocnym patrolem. Chodźmy spać. Schylił się, aby wziąć zwierzaka na ręce i już po chwili jego kroki ucichły w oddali.

View more

Next

Language: English