Czy możesz opowiedzieć mi historię jakiejś znajomości? Może to być taka, która źle się skończyła albo taka, która wciąż trwa. Chodzi mi głównie o morał i o to, w jakim stopniu Cię to zmieniło, o ile zmieniło oraz o to jaką rolę odegrała w Twoim życiu ta znajomość.
Hm...
Otoz wiadomo poczatki liceum wiaza sie z nowymi znajomosciami. Mialem zamiar byc sobie w tej klasie ze swoja bff z gimbazy i stopniowo odzywac sie do tych fajniejszych ludzi, ale niestety wiekszosc klasy okazala sie totalnymi nerdami bez zycia to sie trzeba bylo wykazac zeby kogos sobie poznac. No i byla ona, z wygladu taka bojówka, co sie niczego by nie bala zrobic, co nie? No i jakos te nasze charakterki nam podpasowaly, ona madra, ja madry, ona chamska, ja chamski, ona nie lubi tych samych osob co ja i sie zaczela nasza przyjazn. No ile mysmy godzin przegadli, gdzie mysmy razem nie byli, ile mysmy popcornu i chipsow razem nie zjedli to sie nie da zliczyc. No i w miare jak czas uplywal dzielilismy sie ze soba swoimi najmorczniejszymi doswiadczeniami. Ale w tym ze roku zaczelo sie cos psuc, a mianowicie, zaczela mi strasznie dzialac na nerwy. Wszedzie byla ona, nie moglem isc nawet sam do sklepiku bez niej albo pogadac z innym znajomym bez niej, no ja takiej przylepy to nie potrzebuje, bo wolny czlowiek jestem. Ach i jeszcze mega przeszkadzalo jej to ze moja przyjaciolka, jest bogata i dostala samochod na 8nastke, no i to chyba nie byl powod, azeby ja od razu chejtowac od ścierek. W pewnym momencie powiedzialem jej co jest nie halo i co mi przeszkadza. No to wtedy poszla bajeczka, ze jej tata traci prace, a jej mama cos tam choruje i stale jezdzi szpital - dom. No to mi sie jej szkoda zrobilo i mowie co ją bede stresowal na takim zakrecie zyciowym... Ale przeciez co u niej bylem to jej mama w pelni sil, lata, skacze, smieje sie, rozmawia z nami, a przeciez nie bede pytal o stan jej zdrowia, bo mnie tez denerwowalo jak ktos mnie wypytywal gdy bylem chory. No, ale kiedys sobie mysle, ze no kurde, niby strata pracy i mama chora, a sobie auto sprawili to chyba tak zle byc nie moze. No i kiedys mowie jej mamie, ze milo ja widziec w pelni sil, czy ttam zdrowia, a ona taki poker face i co? a ja no ze jej corka mi wspominala o jej problemach itd. no i ona mnie wtedy sobie wyprowadzila z bledu, oczywiscie to z ojcem tez bylo bujdą. Ja sobie wtedy mysle AHA, ALE ZDZIRA, LITOSCI CHCIALA. No powiedzialem jej wtedy, no brzydko co mysle o niej i poszedlem sobie. Potem mnie przez telefon przepraszala, plakala, chciala sie spotkac, a ja tylko sluchalem tego, co mowila i rozlaczalem sie. No w szkole nic nie mowilem, bo az takim scierwem nie jestem, ale jakas tam plota sie rozeszla cos tam, cos. No i tak sie skonczyla roczna przyjazn. Nie szkoda mi tego, ze mialem z nia tak bliski konkakt i tego co razem przeszlismy, szkoda mi zmarnowanego na nia czasu. Aktualnie jestesmy na czesc i pozyczam jej korektor :)
HeHs.
Otoz wiadomo poczatki liceum wiaza sie z nowymi znajomosciami. Mialem zamiar byc sobie w tej klasie ze swoja bff z gimbazy i stopniowo odzywac sie do tych fajniejszych ludzi, ale niestety wiekszosc klasy okazala sie totalnymi nerdami bez zycia to sie trzeba bylo wykazac zeby kogos sobie poznac. No i byla ona, z wygladu taka bojówka, co sie niczego by nie bala zrobic, co nie? No i jakos te nasze charakterki nam podpasowaly, ona madra, ja madry, ona chamska, ja chamski, ona nie lubi tych samych osob co ja i sie zaczela nasza przyjazn. No ile mysmy godzin przegadli, gdzie mysmy razem nie byli, ile mysmy popcornu i chipsow razem nie zjedli to sie nie da zliczyc. No i w miare jak czas uplywal dzielilismy sie ze soba swoimi najmorczniejszymi doswiadczeniami. Ale w tym ze roku zaczelo sie cos psuc, a mianowicie, zaczela mi strasznie dzialac na nerwy. Wszedzie byla ona, nie moglem isc nawet sam do sklepiku bez niej albo pogadac z innym znajomym bez niej, no ja takiej przylepy to nie potrzebuje, bo wolny czlowiek jestem. Ach i jeszcze mega przeszkadzalo jej to ze moja przyjaciolka, jest bogata i dostala samochod na 8nastke, no i to chyba nie byl powod, azeby ja od razu chejtowac od ścierek. W pewnym momencie powiedzialem jej co jest nie halo i co mi przeszkadza. No to wtedy poszla bajeczka, ze jej tata traci prace, a jej mama cos tam choruje i stale jezdzi szpital - dom. No to mi sie jej szkoda zrobilo i mowie co ją bede stresowal na takim zakrecie zyciowym... Ale przeciez co u niej bylem to jej mama w pelni sil, lata, skacze, smieje sie, rozmawia z nami, a przeciez nie bede pytal o stan jej zdrowia, bo mnie tez denerwowalo jak ktos mnie wypytywal gdy bylem chory. No, ale kiedys sobie mysle, ze no kurde, niby strata pracy i mama chora, a sobie auto sprawili to chyba tak zle byc nie moze. No i kiedys mowie jej mamie, ze milo ja widziec w pelni sil, czy ttam zdrowia, a ona taki poker face i co? a ja no ze jej corka mi wspominala o jej problemach itd. no i ona mnie wtedy sobie wyprowadzila z bledu, oczywiscie to z ojcem tez bylo bujdą. Ja sobie wtedy mysle AHA, ALE ZDZIRA, LITOSCI CHCIALA. No powiedzialem jej wtedy, no brzydko co mysle o niej i poszedlem sobie. Potem mnie przez telefon przepraszala, plakala, chciala sie spotkac, a ja tylko sluchalem tego, co mowila i rozlaczalem sie. No w szkole nic nie mowilem, bo az takim scierwem nie jestem, ale jakas tam plota sie rozeszla cos tam, cos. No i tak sie skonczyla roczna przyjazn. Nie szkoda mi tego, ze mialem z nia tak bliski konkakt i tego co razem przeszlismy, szkoda mi zmarnowanego na nia czasu. Aktualnie jestesmy na czesc i pozyczam jej korektor :)
HeHs.