Oczywiście rozumiem, że chodzi o rany zadane same sobie.
Sądzę, że pokazują zarówno, że jest ktoś silny, jak i to, że nie radzi sobie z przeciwieństwami losu. Zależy jednak też, o jakie rany chodzi - świeże, wciąż wściekle czerwone czy o ledwo widoczne blizny. Blizny pokazują, że ktoś kiedyś zmierzył się z czymś, co przerosło go emocjonalnie i psychicznie. Taki rodzaj załamania to coś, czego nikomu nie życzę. Podczas gdy podstawowym instynktem człowieka jest przetrwania, zadawanie sobie cierpienia w formie pewnej samoobrony jest bardzo zawiłym aktem, który zrozumieją tylko nieliczni - i zazwyczaj tylko Ci, którzy przez to przeszli. Większość osób nie jest zdolna pojąć tragedii, jaka dzieje się w umyśle takiego człowieka. Postrzegają to albo jako przeszłość, albo jako głupotę, albo są na ten temat opryskliwi. I nie pojmą, ach, żeby tylko nie pojęli tego w przyszłości. Oby nigdy tego nie zrozumieli. Jednak blizny - blizny są przypomnieniem, zardzewiałą kotwicą, jądrem nihilizmu. I wcale nie są "cichym krzykiem". Są najgorszą formą płaczu. Jednak pełnią jakąś funkcję - przypominają nam tragedie, jakie przetrwaliśmy. Ból, jaki znieśliśmy i przeciwności losu, które ostatecznie nie odniosły zwycięstwa. Blizna mówi - przeżyłem. I może nie są powodem do dumy, może żałujemy, że powstały, wstydzimy się ich, jednak nigdy nie powinniśmy zapomnieć, jakie mają znaczenie.
Jednak te rany, które są wciąż świeże, świadczą o tym, że ktoś nie radzi sobie ze słabościami, które go dotykają. Samookaleczenie to niesamowicie pokrętne z psychicznego punktu widzenia zjawisko. I jeżeli chodzi o takie rany... Można tylko mieć nadzieję, że pewnego dnia staną się tylko starymi bliznami.
Podkreślam jednak, że nie mówię o debilach tnących się bo Zayn odszedł z OD, bo mama iPhone'a nie kupiła, bo Bieber zniósł jajko czy Internet się wyłączył na pięć minut. Takie osoby prezentują, jak bardzo nie rozumieją smutku i życia samego w sobie, a talerz, na którym wszystko im dotychczas podawano, powinien pierdolnąć im w twarz. Denerwuje mnie to niesamowicie, gdy takie coś czytam.
Dla osób okaleczających się należy pokazać zrozumienie. Ale jeśli nie potrafi się tego zrozumieć, lepiej tego nie udawać. Kto tego nie rozumie, niech się cieszy. Niech będzie apatycznym ignorantem. I niech odejdzie, a osoby, z których się śmieje, które krytykuje, jeszcze pewnie życzyłyby szczęścia. Denerwuje mnie tak samo to "cut4zayn" jak osoby wypowiadające się o cięciu, nie mając najmniejszego, nawet znikomego, pojęcia o tym, co się dzieje wtedy w ludzkiej psychice, a już na pewno same tego nie doświadczyły, bo mogły przejść nawet i to samo, ale należy pamiętać, że każdy ma inny próg bólu psychicznego. Jeden się po czymś podniesie, drugi nie. Ten pierwszy zazwyczaj tego nie rozumie, jeśli nie pokusi się o empatię.
Denerwują mnie także znikąd wzięte postulaty osób, które nagle postanawiają obwieścić, że nie rozumieją takich osób i że dla nich to jest [wstaw pięć dowolnych pejoratywnych czasowników].
View more