Jestem zasadniczo beznadziejny w utrzymywanie znajomości. Kilka się więc oczywiście posypało, to naturalne przy takim założeniu. Ale lepsza jest właśnie taka myśl, że ludzie nic mi nie zrobili, że nic nie są mi dłużni, swoimi niemocami obarczam siebie, tak jest łatwiej się z nimi pogodzić, tak dumniej wykonuje się nad nimi jakąś pracę.
Czułbym się źle opowiadając tu o tej i tamtej osobie, wiedząc że to będzie jednostronne i wykoślawione przez mój subiektywizm, jak oszust, głupiec. Nie chcę wypełniać dziur w rozumieniu sytuacji i niedopowiedzeniach swoimi wymówkami.
Lepiej brzmi że jakoś się to tak rozeszło, niż że wiadomość została bez odpowiedzi, nagle przestało wystarczać czasu, że pewne kroki nie były podjęte, że zabrakło siły, że po prostu się nie wróciło. Zgaduj sobie kto komu.
Żałuję szczerze każdej osoby której zmarnowałem na tyle czasu, tak bardzo skutecznie, że ostatecznie w którymś momencie doszła do wniosku że już dłużej nie warto kopać się z koniem i czekać aż pustynia odżyje, czy cokolwiek. Mam nadzieję że żadna z nich nie ma do mnie żalu, uczepiam się desperacko tej myśli, jest mi niezbędna.
Śmieszy mnie myśl że mógłbym kogoś skrzywdzić. Ot, zwyczajnie dojrzeli. Przestali dawać się mamić. Otwarli oczy.
View more